Wpis z mikrobloga

Wezwanie do przychodni POZ, powód - poparzenie twarzy. Kobieta lat 27. Pierwsza myśl - skoro wezwanie do przychodni to za pewne nic poważnego bo najczęściej lekarze POZ wzywają karetki systemowe do pierdół i robią z nas darmowe taxi ponieważ nie chce im się zamawiać karetki transportowej. No ale w tej pracy nic nie jest oczywiste. Po przybyciu na miejsce zastaliśmy młodą dziewczynę, która cała rozebrana stała pod prysznicem i była polewana zimną wodą przez pielęgniarkę i lekarkę. Pierwszy rzut oka na pacjentkę i od razu poprosiłem dyspozytora o zadysponowanie śmigłowca ponieważ kwalifikowała się na przetransportowanie bezpośrednio na "oparzeniówkę". Pacjentka przytomna, bólowa, oparzenia II i III stopnia twarzy, głowy, klatki piersiowej i dłoni. Dla tych którzy nie wyobrażają sobie takich oparzeń - wygląda to tak jakby człowieka żywcem "obrać" ze skóry. Dziewczyna bardzo krzyczała z bólu więc jak najszybciej wskoczyłem pod ten prysznic aby uzyskać dostęp do żyły i rozpocząć działanie przeciwbólowe. Niestety śmigłowiec był zajęty tak więc po pełnym zabezpieczeniu/"obrobieniu" pacjentki pozostał nam transport ok. 80km do szpitala specjalistycznego a w czasie transportu ciągłe monitorowanie stanu pacjentki i farmakoterapia przeciwbólowa.

A teraz jak do tego doszło: Do zdarzenia doszło w domu. Poszkodowanej syn (2 lata) wrzucił do pieca/kominka butelkę z jakimś łatwopalnym płynem, matka widząc to zdążyła w ostatniej chwili przed wybuchem odepchnąć synka po czym sama zajęła się ogniem. Mąż zamiast wezwać karetkę wsadził żonę w auto i przywiózł do przychodni POZ. Szczęście w nieszczęściu, że dziecko nie ucierpiało bo przy takich oparzeniach jakie doznała matka dziecko mogłoby nie przeżyć.

#999 #ratownikmedyczny #ratownictwo #truestory
  • 131
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@fraulein_: Na tamtą chwilę najgorsze co ją czekało to izba przyjęć na oparzeniówce, tam przekładają poszkodowanego na takie podwieszane nosze nad stalową wanną i myją (a tak naprawdę szorują sztokami) miejsca oparzone z martwego naskórka…ogólnie taka mała chwila tortur. Podejrzewam, że bez przeszczepu skóry się nie obejdzie. Niestety pewnie będzie miała widoczne blizny. Szkoda bo ładna dziewczyna.
  • Odpowiedz
@polancky: prowadzę kursy języka angielskiego metodą bezpośrednią i w materiałach do nauki jest tam takie pytanie: "Should some people be treated with respect because of the job they do?". Zawsze zachodzę w głowę dlaczego kursanci, odpowiadając na pytanie, nie dopytują, jak jest po angielsku ratownik medyczny.
  • Odpowiedz
@Goglez: Bardzo dobrze. Przede wszystkim schładzamy miejsca oparzone. Prysznic przynosił jej ulgę więc jak najbardziej dobre postępowanie. Znam przychodnie gdzie by nie wpadli na taką prostą rzecz i pacjentka musiałaby siedzieć na krześle i "wyć" z bólu czekając na nas… do dziś wspominam sobie jak lekarz stwierdził zawał u pacjenta w POZ, wezwał ZRM i poszedł sobie na obiad:)
  • Odpowiedz
@polancky: ja pierdzielę, masz nerwy ze stali człowieku. Do tej pory myślałem że może jakoś bym się psychicznie odnalazł w tym zawodzie (i tak g---o prawda), ale to już by mnie chyba przerosło, scena jak z horroru.
  • Odpowiedz
do dziś wspominam sobie jak lekarz stwierdził zawał u pacjenta w POZ, wezwał ZRM i poszedł sobie na obiad


@polancky: Znam przypadek gdzie lekarz po stwierdzeniu zawału (trwającego już ponad 12h) odesłał pacjenta na SOR do najbliższego szpitala. Pacjent wsiadł we własne auto i pojechał na ten SOR. Na szczęście pacjent ma się dobrze, lekarz niestety też :/
  • Odpowiedz
@polancky: rok temu poparzyłam sobie brzuch i stopę (II stopień podobno), jak powiedziałam lekarzowi, że wsadziłam stopę do miski z zimną wodą i lodem to mnie z----ł, ze to niedobrze. Czyli tylko bieżąca woda się nadaje w takim razie ? on mi odpowiedział, że trzeba było od razu na pogotowie (tak i pewnie jeszcze karetke w nocy wezwać :/ bo jedna stopa to jeden wielki bąbel, a z drugiej zdjęłam
  • Odpowiedz
@Goglez: bo staram się szanować czas i pracę innych i wiem, ze w czasie kiedy ja ich wezwałam do stopy, ktoś na serce schodzi i sobie sam nie poradzi. Przetrzymałam noc (zdarzenie w domu późnym wieczorem), choć bolało jak ..., ale nastepnego dnia już miał mi kto pomóc z dojazdem. Wiem, ze takim myśleniem mogę sobie zrobić kiedyś krzywdę, albo paradoksalnie utrudnić pracę lekarzowi, do którego ostatecznie trafię, ale staram
  • Odpowiedz