Wpis z mikrobloga

Mirki żyjcie tak, żeby na wasz pogrzeb przyszła chociaż jedna osoba!

Odwiedzałam ostatnio grób niedawno zmarłej, bliskiej osoby. No i byłam świadkiem i mimowolnym uczestnikiem specyficznego pogrzebu.
Stoję sobie obok grobu, dumam, myślę, aż tu nagle podjeżdża do wykopanej dziury obok samochód pogrzebowy z księdzem. Wszystko w ekspresowym tempie, trumna wyładowana, ksiądz z prędkością światła odprawia swoje ceremonie a jedynymi świadkami tego wszystkiego są pracownicy zakładu pogrzebowego i ja.
Smutłam trochę. Nie był to żaden NN tylko normalny facet z imieniem i nazwiskiem, no i miał nie najtańszą trumnę jak zauważyłam. Może zaplanował sobie swój pogrzeb?
Pracownicy zakładu napomknęli potem, że nie był to żaden bezdomny, tylko po prostu nie miał rodziny.
Trochę dziwne, że nie miał znajomych, przyjaciół, sąsiadów, kumplów od kielicha, co by chociaż z ciekawości zajrzeli na pogrzeb.
A grób teraz pusty, samotny, bez ani jednego kwiatka. Nie chciałabym umrzeć sama, ze świadomością, że nie jestem ważna dla nikogo. Dosłownie nikogo.

Taki trochę #feels i #truestory jak najbardziej.
#niewiemjaktootagowac #oswiadczenie
  • 33
@Wredna_pomarancza: u mnie w rodzinie (nie był z nami spokrewniony) był taki Wojtuś, który znał moją mamę i dwie ciocie od małego. Miał dwójkę synów, dorobił się wnuczków, taki typowy wujek z niego, uprzejmy, dowcipny, chodził z nami na grzyby. Zmarł dwa lata temu na raka, od tamtego czasu jego rodzina była jeden raz tylko na jego grobie (dostali w spadku od niego mieszkanie i stare auta, więc byli zadowoleni), ode
@Wredna_pomarancza: ale wiesz co, to właśnie jest dziwne, bo to był bardzo pomocny człowiek. Od kiedy pamiętam jak byłem szczeniakiem, trzeba było kogoś zawieść do lekarza czy gdzieś indziej - jechał pół miasta do tej osoby i pomagał. Trzeba naprawić odbiornik - wieczorem wpadał na kawę i robił co trzeba. Miał niepotrzebne ciuchy po synach - oddawał za darmo, etc. I to wszystko się działo czy to u nas czy u
@mat1989: Wiesz co, z własnego doświadczenia wiem, że potrzeba przychodzenia na czyjś grób jest większa, jeśli umrze bliska osoba. Mi do tej pory nikt bliski nie umarł, jedynie ciocie, prababcie, pradziadkowie. A jednak ktoś bardzo bliski, to zupełnie inna sprawa. Do reszty raczej raz w roku na wszystkich świętych.
@Wredna_pomarancza: ja zauważyłam też, że tłumy są na "znanych" pogrzebach, bo ktoś zginął w wypadku, jakieś morderstwo lub coś takiego. Przynajmniej w mniejszych miasteczkach. To już wole żeby na mój pogrzeb przyszło kilku ludzi szczerze, a nie dla sensacji albo dlatego, że tak wypada...a jeśli już wypada to chociaż niech zachowują się godnie, a nie fajeczka i śmiechy chichy przed kościołem.
@Wredna_pomarancza: może bliskie mu osoby mają taki sosunek do pogrzebów, że na nie po prostu nie chodzą? Ja i moja druga połówka też nieszczególnie widzimy powód dla którego mielibyśmy przyjśc na pogrzeb drugiego z nas. dla mnie to chora uroczystość.