Wpis z mikrobloga

Ten wpis będzie o tym, jak popełniłem błędy i że zakupy mogą być niebezpieczne jak wczasy w Afganistanie.
Jako, że lodówka straszy tylko szronem, postanowiłem uzupełnić zapasy (pierwszy błąd).
Ochoczo i ambitnie pomykałem między półkami, by w końcu udać się do kasy. O #!$%@?. Nie tylko ja coś dzisiaj uzupełniam. W każdej kolejce koło dwustu osoboproduktów.
Stanąłem nierozważnie za Karyną z gówniakiem (drugi błąd).
Kolejka nie porusza się a gówniak (level 5-6 lat) dumnie w ręce dzierży pomarańczowy balonik. (Coś tam zachwalali przy wejściu i dawali takie fanty.) Tyle, że mnie tym balonikiem perfidnie jeb, jeb, raz za razem. Może bym zdzierżył, ale dla odmiany zaczął dźgać mnie tą słomką. Mamusia z typu "nie kop pana, bo się spocisz" dzielnie konwersowała z koleżanką o tym, czy trzymać płukankę na włosach 15, czy 17 minut. Mnie już #!$%@? zaczął strzelać, bo tłuszcza już napierala z tyłu, skutecznie odcinając odwrót. W końcu nerw wziął górę nad rozsądkiem i jeb mu tego balonika kluczem mieszkalnym. Zdziwienie dziecka malujące się na twarzy osiągnęło poziom ateisty w piekle. Ale po chwili dotarło, co się właściwie #!$%@?ło i została uruchomiona wyjąca organiczna syrena, której pożąda każdy producent systemów alarmowych, z natężeniem ponad 150 dB. Tu mamusia mnie pozytywnie zaskoczyła, bo nie przerywając rozmowy(i komentując- "Nie jakiś debil przebił balonik Brajankowi ") uspokaja swoją latorośl. Myślałem, że nie podoła dwóm skomplikowanym czynnościom i gdzieś coś nie pyknie na zwojach.
No nic. Stoję dalej i nie zwracam uwagi, bo uważam, że temat zakończony. Karyna umawia się na jutro z Helą na farbowanko.
Ale nie. Gówniak startuje do mnie z łapami. Raz się zamachnął- trafił w udo, drugi- w kolano.
- Jeszcze raz, to ci oddam.
A jemu w to graj. Znów się zamachnął. Ja się odsunąłem w bok a młody jak się nie #!$%@? na marketową podłogę. Wycie jak przy nalocie dywanowym. Ja #!$%@?ę, będzie się działo. Mamusia chowa telefon. No to mam ciepło...
- Ale brzydki pan. Niegrzeczny. Moje słoneczko. No już nie płacz. Jak będziemy wychodzić, to pójdziemy do pani po drugi balonik.
Podziałało.
Tak już bez atrakcji dotrwałem do kasy. Gówniak za rękę Karyny, która co chwilę zerka z pogardą. Młody już nie zwraca na mnie uwagi. Pewnie obrażony.
Podchodzę do kasy, płacę. Rodzinka z piekła rodem zniknęła za horyzontem. Pakuję się, zmęczony wlokę się do wyjścia.
Ale oto SA.. Moi ulubieńcy. Znaleźli laskę od baloników. Słyszę rozmowę:
-Halo, HALO. Niech pani da mi jeszcze jeden balonik.
-Niestety już wszystkie rozdałam, bo kończymy na dzisiaj promocję.

#!$%@? nie wytrzymałem. Jak ja jebłem śmiechem. Gówniak- histeria, osmarkany i zagilowany od ryku, Karyna czerwona, ja się jawnie tarzam ze śmiechu. Już się nawet nie odwracałem, bo chyba chciała rzucić we mnie tą płukanką do włosów.
Dobrze, że nie było tatusia- Sebixa, bo bym chyba wyłapał w kły...
W tm całym zamieszaniu zapomniałem nabyć browarka (trzeci błąd) i teraz siedzę przy kompie i popijam #!$%@? herbatkę.
Dziękuję Mirku, Mirabelko, że dotrwaliście do końca.
Następne zakupy w przyszłym roku.
P.S.
Jestę ekspertę w dziedzinie koloryzacji włosów. Możecie zadawać pytania.

#coolstory #heheszki #takbylo #pasta
  • 9