Aktywne Wpisy
SmugglerFan +15
Ehh, chłop myślał, że może coś z tego będzie, bo po godzinie w kawiarni już pytała czy może przejdziemy się jeszcze gdzieś na winko, pytała o moje FB, pytała o której kończę pracę żeby wyjść gdzieś w tym tygodniu. Myślałem, że mnie polubiła. Lol, beka, iksde.
No i znowu powrót do piekła tinderowego, umówiłem właśnie kolejną randkę. Minie z kilka miesięcy zanim poznam dziewczynę, która będzie mi się tak bardzo podobać jak
No i znowu powrót do piekła tinderowego, umówiłem właśnie kolejną randkę. Minie z kilka miesięcy zanim poznam dziewczynę, która będzie mi się tak bardzo podobać jak
ZiobroZaskoczenia +107
Najgłupszy serial jaki powstał kiedykolwiek, żartami na poziomie serialu Graczykowie albo innego dna rodem z Polskich kabaretów.
Miałam wtedy 17 lat i trzeci miesiąc pobytu na oddziale młodzieżowym w Garwolinie. Powód pobytu nie jest istotny, ale zastrzegam, że żadną poważna wariatką nie byłam. Zbliżał się już ten 3 miesiąc pobytu, a we mnie narastała coraz to większą nuda. Wszystko kontrolowane, posiłki o stałych godzinach, raz na trzy dni wypad na miasto z opiekunem, wizyta rodziny raz w tygodniu. Robienie czegoś bardziej " kreatywnego " kończyło się to zazwyczaj zastrzykiem w dupę i późniejszymi ograniczeniami.
Tego samego dnia co ja, do Garwolina przyjechała Ania i tak cały czas z nią kombinowałam co by tu robić poza szyciem 10 misia na zajęciach terapeutycznych. Zaczęły się ogniska po prysznicem, bitwy na poduszki, robienie ślizgawek w łazience, spanie na korytarzu i egzorcyzmy w sali od zajęć grupowych. Z czasem dupa od tych zastrzyków zaczęła niemiłosiernie boleć, to trzeba było poszukać alternatywnego sposobu na rozerwanie się. Pojawiła się myśl- ucieknijmy!
Po tygodniu planowania i nieudolnych próbach odkręcenia krat w oknach, trzeba było pomyśleć nad czymś nowym. Rozwiązanie pojawiło się wyjątkowo szybko, w postaci propozycji wyjścia na teren ośrodka i rozruszania się. Aby móc się stopniowo oddalić od opiekunów, a zarazem zbliżyć się niepostrzeżenie do bramy wyjściowej wymyśliłam z Anką najgłupszą zabawę przy użyciu hula hopu i piłki. Ja rzucałam piłkę przez koło, które ona trzymała w powietrzu. Musiało to wyglądać debilnie, ale było w miarę skuteczne. Udało nam się spokojnie oddalić tym sposobem o ponad 300 metrów, chociaż nerwówka była całkiem spora. W momencie, kiedy usłyszałyśmy kategoryczny rozkaz powrotu do grupy widziałyśmy, że albo teraz, albo nigdy. Jak głupie wystrzeliłyśmy w kierunku bramy, która ku naszemu wielkiemu szczęściu była otwarta na oścież dzięki czemu nie byliśmy zmuszone tracić czasu na skakanie przez siatkę. W bramie oszołomiony ochroniarz zdarzył wykrzyczeć za nami- A wy dziewczynki gdzie biegniecie?- dopiero po tym skojarzył fakty i ruszył za nami. Śmiać mi się chciało, bo od połowy drogi biegłam boso, zapomniałam że ucieczka w balerinach to słaby pomysł. Szybko zgubiłam je po drodze, ale równie szybko po nie wróciłam, trzymając je kurczowo w dłoniach. Ochroniarz po 500 metrach, zaniechał pościgu za nami, a my w końcu mogliśmy zmniejszyć tępo biegu.
Garwolina żadna z nas dobrze nie znała, widziałyśmy tylko, w którym kierunku jest centrum, oraz to, że nie powinnyśmy tam kierować naszych kroków. W ostateczności wylądowaliśmy w krzakach i siedziałyśmy w nich ponad 2 godziny, rojąc sobie w głowie jakieś dźwięki pościgu. Powtarzany z częstotliwością 3 razy na 10 minut tekst- Nie oddychaj! Idą tu!- wrył mi się mocno w pamięć. Po 2 godzinach pojawił się strach, bo ani pieniędzy, ani pomysłu co by tu ze sobą zrobić. Błądząc po krzakach i brodząc po pas w pokrzywach, zrozumiałyśmy że w tej puszczy długo nie wytrwamy i trzeba ruszać do miasta i tam pokombinujemy. Aby nie paradować przed głównym budynkiem, gdzie mieścił się nasz oddział, musiałyśmy przedrzeć się przez oddział dla narkomanów. Przy pokonywaniu 3 siatki, ktoś nas w końcu zauważył i znów trzeba było uciekać.
Trafiliśmy do centrum. Czasu było coraz mniej i pojawiła się desperacja- Ruszamy do Warszawy- rzuciła Anka i pędem ruszyliśmy na stacje PKS. Tam zaczepiłyśmy poczciwie wyglądającego faceta, pytając go, czy nie udzielił by nam pożyczki na bilety do warszawy. Spojrzał na nas badawczo i stwierdził, że kupi nam te bilety. Po dwóch minutach podjechał samochód, facet machnął nam odznaką przed nosem, zapytał o imiona i zaprosił radośnie do radiowozu. Mężczyzną ze stacji PKS zdębiał, zrobił wielkie oczy, a my bez słowa wpakowałyśmy się do auta. Biedny facet, pewnie już nikomu obcemu nie okaże takiej życzliwości jak nam. :P
Wróciliśmy na tarczy, mocno wkurzone, bo byłyśmy całkiem blisko zamienienia tego w coś większego. Czasem analizuje całą akcję, myślę jak mogłyśmy to inaczej rozegrać, ale w sumie i bez tego było całkiem fajnie.
Liczę, że ktoś dotrwa do tego momentu.
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
@susel38: Za napad na sklep ze słodyczami z gumową kaczką w ręce.
@donsalamanca: Codziennie rano, zwłaszcza gdy nie zjem śniadania. ;)
Komentarz usunięty przez moderatora
@innigri: Teraz wystarczy powiedzieć magiczne "Djud its e prank" i nikogo to nie dziwi. xD
Pierwsze co mi się skojarzyło, a historię przeczytałem całą ( ͡º ͜ʖ͡º) Mój serdeczny kum wylądował w psychiatryku i mógłbym wrzucić całą masę jego opowieści - m.in jak w środku nocy wyruszył na misję rzucania jajkami w dom sąsiada, albo jak poszedł do starej fabryki palić świadectwa ukończenia szkoły, zdjęcia, oraz ubrania
@innigri: Koleżanko, który oddział?
Fajne leczenie.