Wpis z mikrobloga

Ostatni raz w #holandia przez biuro pracy a w szczególności przez #covebo

tl;dr


Od początku.

W biurze w Polsce wszystko super pięknie wyglądało na papierku. Wiekówka 4,57€/h (19lat) przejazd darmowy - gites. Po 4h jazdy busem dostaliśmy maile z adresami do jakich parków kto jedzie (40 paru chłopa w busie). Po dojechaniu na miejsce (gdzieś 10km od miejsca pracy) podpisywaliśmy umowy i dostawaliśmy kluczyki do rowerków.

Porażka z podpisywaniem umów. Piotruś (bo tak miał na imię) powiedział, żeby nie czytać umowy bo on nie ma czasu bo jest po pracy (godz. 19) i tylko szybko podpisać. Dał dwie kartki do wypełnienia, jedna z numerem konta na które mają wpływać wynagrodzenia oraz dane kontaktowe do mnie oraz do kogoś w razie jakiegoś wypadku. To tyle. Wyrobić numer Sofi jak i oddać wypełnione kartki mieliśmy jutro lub najpóźniej po jutrze.

No i jakoś zleciał tydzień w pracy a my dalej bez sofi i wciąż z kartkami. Z tego co opowiadali w pracy to jeden park nie miał w ogóle umowy podpisanej. W piątek o 20 dzwoniliśmy do Piotrusia z zapytaniem o sofi, kartki oraz extra godziny w soboty oraz niedziele. Odpowiada: "Chłopaki jest dwudziesta" i odrzuca połączenie. A mówił, że jak jest z czymś problem to możecie dzwonić nawet w niedziele wieczór. W weekend połączenia odrzucał z automatu.

W poniedziałek pojawił się w pracy wyjaśnić nam rzeczy już dość oczywiste po przepracowanym tygodniu. Mianowicie przetłumaczył nam instrukcje używania jakiegoś chemikalia W15 czy jakoś tak xDD Zapytany o sprawy z sofi i umowami powiedział, że dzisiaj przyszedł na zakład tylko żeby nam powiedzieć jak używać tego płynu (btw. zajebisty, rozpuszcza wszystko od rdzy aż po gumę). Dostaliśmy startery z Lyca Mobile które musielibyśmy sobie doładować za 5€. Wolałem jednak roaming z t-mobile.

Mija kolejny tydzień bez jakiegokolwiek kontaktu z koordynatorem.
Zostały nam 4 dni pracy. Raz się chyba pojawił ale nie pamiętam co chciał ale jakaś pierdóła.

Ostatni dzień pracy - jest SMS XD "Bądźcie jutro o 12 wszyscy pod biurem covebo w Almelo." Co z ludźmi mieszkającymi w Northorn i Gethelo (chociaż oni mają swoje busiki ale co z paliwem) i co z nami (Boekelo i to jeszcze na rowerach xD)? A no dzwoniliśmy do niego po kilkadziesiąt razy aż odebrał i jedyne co powiedział to że ogarnie nam transport, o 10 macie być gotowi. Spox. Okazało się, że zaangażował jakiegoś chłopaka z innego parku żeby zabulił za benzynę i przyjechał po nas. Najlepsze, że musiał nas brać na 2 razy bo Pioter pomylił się najwidoczniej z ilością osób.

Dobre dojechaliśmy jakoś. Oczywiście Pjoter kajś znik i go ni ma z nami tylko wysłał swojego "pomocnika" holendra z nami. Robimy sofi w urzędzie Almelo i przybiega ziomek mówiąc, że naszego #bagiety zgarniają. Chodził obok bankomatu z bandaną na szyi a ludzie tam są jacyś na to wyczuleni i dzwonili na policję od razu. Tego zawinęli pomimo tłumaczeń naszego pomocnika holendra. Mieli go zamknąć na 6h a siedzi do dzisiaj i nie wiadomo czy go jeszcze puszczą bo postawili mu zarzuty o jakąś kradzież. Nie wiem jak to dalej będzie.

Koniec, numer wyrobiony, ziomek w areszcie i czas na powrót do biura i podać im nasze numery sofi. Piotrek tam coś wpisuje skanuje i git. Mówi nam o transporcie na chate. Cytuję: "JA NIC NIE WIEM, TO PRZEWOŹNIK" xD. Nie wiadomo jak z powrotem, pjoter nic nie robi w sprawie ziomka w sztumie bo on nie zna holenderskiego to wysłał swojego kumpla xD Teraz ogarnąć busiki i do chaty. Pojechały 3 busy na chate do northorn i goethelo. Dwóch ziomków zostawili i pojechali bez nich (potem ich widzieliśmy jak łapali stopa na autobanie) xD. No i my 5 osób bez transportu do boekelo. No to pjoter wpadł na genialny pomysł, żeby nas 5 + on wpakować do jego sportowego VOLVO. Jakoś w 4 na tylnim w ścisku się zmieściliśmy. Jadymy autobaną a ten #!$%@? #!$%@? 230km/h. No #!$%@? po dzwonie to by nas pensetą wyciągali z wraku xD

No i ostatni weekend to zerowy kontakt z koordynatorem. Nie wiadomo kto jest przewoźnikiem ani kto kiedy jedzie. On nie odbiera a trudno się dodzwonić do przewoźnika bez numeru telefonu ba, nawet nie znając jego nazwy xD Jakoś nam się to udało i my jako ostatni wyjechaliśmy w niedziele o 21:27 (10 min tylko brakowało kurde ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Transport szybciutki do chałupy.

Podsumowując:
Pierwszy i ostatni raz jadę z agencji pracy. To co np. takie covebo #!$%@?ło to przechodzi ludzkie pojęcie. Ściągają ponad połowę pensji a jeszcze jeśli chodzi o pomoc ze strony koordynatora to jest ona zerowa. Nie wspominam nawet, że w naszym domku były karaluchy i inne #!$%@? insekty, grzyby na ścianach to chyba jakiś nowy trend w takich domkach. Ale tego się właśnie spodziewałem. Jeszcze chcieli nas wkręcić na koniec pobytu w kradzież radia i garnków z kuchni xD Grozili nam karami za radio i opłatami za sprzątnie pokoju. No #!$%@? sory ale ja grzyba ze ścian nie będę zdrapywał.

#covebo #pracazagranica #gorzkiezale #coolstory #truestory
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@sensu: tylko agencje na miejscu, praca przez polską agencję to chyba najgorsze gówno, ja pracuje w Belgii, przez belgijska agencje, mam takie same prawa itd jak Belgowie, wszystko załatwiane od ręki, zero problemów, 1 tydzień robiłem przez polską agencję bo szukałem czegoś na szybko i dziękuję xd
  • Odpowiedz
@sensu: W październiku mieliśmy z kumplem podobną przygodę z Covebo, jednak szybko (dnia następnego po przybyciu) się ewakuowaliśmy. Wracając poznaliśmy miłą Polkę, która mówiła jedno: ZA GRANICĄ Z DALA OD POLAKÓW I POLSKICH BIUR PRACY. Nie polecam.
  • Odpowiedz
@sensu: Ja pracowałem kilka lat przez polski Pran i nigdy nie było żadnego problemu. Potem pracowałem przez holenderskie agencje i nie było różnicy, zarobki takie same. To zależy na jaką agencje trafisz. A to że nie ma na paliwo raz czy drugi, brak transportu i setki innym problemów to już takie uroki pracy za granicą, nie ważne jak dobra agencja, przy tylu ludziach do ogarnięcia też zdarzają się błędy.
  • Odpowiedz