Wpis z mikrobloga

lecimy z tematem.

Bedac na wycieczce szkolnej 4 lata temu poznałem dziewczyne z mojego gimnajzum. Ja, zwykly smieszek, normalny chlopak ze zwariowanymi pomyslami, ktory z rozowymi wtedy wiele wspolnego nie mial, bylo kilka dziewczyn do ktorych podbijalem, trafila sie nawet randka ale nie wyszlo, nie musze dodawać ze bylem nieogarniety w tych kwestiach. taka stulejka ze mnie byla :D
Ona - dziewczyna z dobrego domu, gdy ja poznalem to byla niesmiala, szara myszka. miala jedna przyjaciolke (o niej pozniej) i dwoch kolegow (jeden spoko gosc, na prawde. a drugi to taka #!$%@? ze gdyby wylądowała z nim w lozku nago to by gruche walil)
Pierwsza rozmowa w 4 oczy, pierwsze pocalunki itp itd. oboje uczylismy sie tego na sobie ponieważ jestesmy swoimi pierwszymi partnerami. Początkowo we mnie bylo widac mocno stulejarnosc, nie ukrywam, a to rzucilem jakims glupim tekstem, a to czasem zachowałem sie nie tak jak trzeba, no ale ona mi to wszystko wybaczała. byla we mnie wpatrzona jak w obrazek. co bym nie zrobił to byla mega mega zadowolona. Nie znam sie na psychologii ale wydaje mi sie, ze to wina niedowartosciowania czy niskiej samooceny. mimo to nie miala takich typowo kobiecych zagran w stylu fochy o nic i jakies gierki.

Nadszedl czas 18 jej kolezanek, chodzila tam glownie sama bo ja nie chcialem (paniczny strach przed tancem - nie lubie i byc moze umiem ale #!$%@? no nie lubie, ale z drugiej strony jak zaczne i wejde w rytm to moge sie bawic swietnie na trzezwo - sprawdzone na kilku weselach kiedy robilem za kierowce jej rodzicow ( ͡° ͜ʖ ͡°)) no ale wtedy paniczny strach wiec z 5 takich imprez odpuscilem. wybaczyla bez slowa, chodzila tam sama i tez swietnie sie bawila i kazdy byl zadowolony, a przynajmniej tak mi sie zdawalo.

dochodzimy do momentu kluczowego
Jej studniowka rok temu. Chcąc nie chcac musialem pojsc, balem sie strasznie co tam bedzie itp no ale jakos poszlo. na poczatku wbilem z zajebistym nastawieniem ale ona byla cos smutna, przesiedzielismy z 3h na kanapie w sali zamiast sie bawic, no spoko, nie draze i nie ciagne bo sam w takiej sytuacji tez bym tego nie chcial. po czasie jej sie poprawilo a mi pompony opadly, no nie bede ukrywal ze troche mi sie odechcialo tam byc. no jak zuraw i czapla :D troche sie pokrecilismy po parkiecie wspolnie ale ja musialem przystopowac bo pantofle obtarly mnie tak ze nie moglem chodzic. ona bawila sie dalej z klasa a ja siedzialem ze swoimi znajomymi. wrocilismy w generalnie dobrych nastrojach. troche zalowala ze mnie buty obtarly i ze za malo sie ze mna bawila no ale #!$%@?, 3h siedziala smutna gdy ja chcialem sie bawic. no dobra nie wazne

tydzien pozniej 100dniowke mial jej kolega, ten ciapek. puscilem bez slowa, skoro bylo Ci malo tydzien temu to teraz idz i baw sie dobrze, byle grzecznie. ten gosc tak swoja droga tez do tanczenia ma podejscie jak ja wtedy. na drugi dzien po tej imprezie pojechalem do niej w sprawie korkow z matmy. Tam mi troche poopowiadala jak bylo fajnie i jak to wyciągnął ją do tanca chlopak w ktorym sie kochala cale gimnazjum. Wiecie, mnie to troche #!$%@? bo gdy to mowila to w jej oczach pojawily sie #!$%@? czy jak to tam nazwac. Wkurzylem sie i pojechalem do domu zaraz. ale nie to zebym robil awanture czy fochy. po prostu zrobilem co mialem zrobic z nia z matmy i odjazd do domu bo jutro wazny sprawdzian.

Tydzien pozniej bylismy na weselu wspolnie tam podczas tanca wyznala mi ze na tej studniowce byl gosc z mojej klasy, ktory ja bajerował mocno. nic sobie z tego nie zrobilem bo bylem pewny ze przeciez go splawila, no #!$%@? przeciez mnie kocha wiec hej, nie mam o co sie martwic, prawda? nic bardziej mylnego ( ͡° ͜ʖ ͡°)
ten gosciu byl jako osoba towarzyszaca. Gdy obczaił na parkiecie moją dziewczyne to zostawił swoją partnerke i bajerował ją.
w skrócie co tam sie dzialo. Chciał do niej jakis kontakt, prosil o numer telefonu - wiecie jaka dostal odpowiedz? "znajdz mnie na fejsie". Chcial zeby go pocalowała w usta - zgodzila sie na calusa w policzek. mogłoby sie wydawac ze to w sumie nie wiele, ale dla mnie to byla pierwsza sytuacja gdzie cos mnie zaniepokoiło ze moja pozycja jest zagrozona. ale na weselu nie dalem tego po sobie poznac, ba, na weselu nawet mnie to nie ruszylo. dopiero na drugi dzien. a jej tlumaczenie? bo alkohol. dorwałem goscia w szkole. tlumaczyl sie ze nie wiedzial (w to wierze, bo sie nie afiszowalismy tym zwiazkiem bardzo a z gosciem sie nie kolegowalem) i ze gdyby wiedzial to by nie ruszal (mhm, ta ( ͡º ͜ʖ͡º)). Przyjechala wieczorem i ze lzami w oczach przepraszala. no zmiękłem. nie bede ukrywał, powiedzmy ze sobie wyjasnilismy wszystko. no ale jak teraz o tym pomysle to jestem niemalze pewny ze #!$%@? sobie w śline. Ta sytuacja miala miejsce 1.5 roku temu. po raz pierwszy troche zwątpiłem w jej szczerosc ale pozniej powiedzmy ze pamietalem ale wybaczylem... powiedzmy ze wybaczylem bo chyba obawialem sie samotnosci, ona tez, tak mysle.

pozniej to nie dzialo sie nic wielkiego. az do lipca.
Wtedy to ona wpadla na pomysl wyjazdu nad morze, wspolnie. byla tam w robocie jej przyjaciolka wlasnie i wszystko by nam ogarnela tylko tam dotrzec. (pisalem juz ze kiedys powiedziala mi ze ona nie sprzedaje naszych rozmow itp do przyjaciolki?) No ja sie wahalem bo nie ukrywam - stulejarnosc i balem sie nie wiem czego, ze bede tam postawiony w styuacji bardzo stresowej. chyba, teraz tego strachu nie rozumiem i chce mi sie autentycznie smiac z tego. no ale napisalem ze nie wiem, byc moze nie.

teraz musze troche przeskoczyc w czasie.

btw. Wydarzenia z sopotu (poszczegolne dni) moga nie byc chronologicznie bo zwyczajnie mi sie #!$%@?ło co bylo po czym.

jestesmy tam, w Sopocie. poznalem kolezanki z ktorymi bedziemy spedzac czas. luzik, spoko babki nawet. (wspomnialem ze jakos nie bardzo lubialem sie z ta przyjaciolka? nie to ze darlismy koty. no po prostu bylismy sobie obojetni, draznil mnie jej styl bycia troche) no i ta przyjaciolka rzucila pomysl ze wieczorem idziemy do klubu. ja w panice ze wlasnie to jest ta sytuacja stresowa symulowalem bol brzucha i polozylem sie spac 2x 1.5h a tak serio to nie moglem zasnac ze strachu #stulejarnosc :D
lezalem i sluchalem o czym gadaja. Nawet #!$%@? nie wiecie jak mi sie zrobilo milo gdy lezac i udajac ze spie slyszalem jak to ona jest ze mnie dumna bo znam kazdy model buta ktory wskaze na ulicy czy w sklepie, albo ze kiedys w srodku nocy gwizdnalem z domu i pojechalem do niej bo tak. no wiecie, takie uczucie gdzie czujesz ze zyjesz i w ogole #!$%@? motyle w brzuchu i te sprawy. zdawalem sobie sprawe ze mogla mnie wtedy z przyjaciolka obsmarowywac, bo w koncu spalem, a gdy wstalem to bylem do oporu autentyczny z tym bolem.
nadszedl wieczor, no idziemy do tego klubu. ubrala sukienke (a zawsze ubierala sie jak chlopczyca, ale nie to ze dresiwa czy cos. no ciezko mi to opisac ale podobal mi sie jej styl. twierdzila do tego czasu ze sukienki itp to nie dla niej bo cos tam, no nie pamietam) gdy ja zobaczylem zrobiona no to oniemiałem na troche, mimo ze od tamtej pory widzialem ja pare razy tak zrobiona na cacy to ten moment pamietam najlepiej.
lecimy do tego klubu, ja juz stwierdzilem ze no coz, czas sie zderzyc z tym stresem, co bedzie to bedzie :D
wchodzimy do klubu, na selekcji mnie odrzucili w srodku odetchnalem ale ustalilismy ze ide sie przebrac i nie wiem po co ale zamienilismy sie telefonami. wracam na baze, przebieram sie i wracam do klubu. tu nastepuje pewien zwrot. bardzo #!$%@? wazny. wracajac do klubu szedlem sobie po monciaku w sopocie, ide zamyslony "co ja bede robic w klubie, matkobosko" az tu nagle za plecami przejezdza gosc czerwonym civicem. pozniej owinął sie na latarni. bylo o tym glosno. no #!$%@? gdybym nie odskoczyl to by mnie przejechal. Jednak przed tym zdarzeniem postanowilem przejrzec jej smsy (mialem wtedy jakis powod, teraz juz nie pamietam)
z tych smsow do przyjaciolki dowiedzialem sie ze 2 minuty po tym, gdy napisalem ze nie wiem czy pojade bo napisala do niej ze moze wezmie ze soba tego cipka co byla z nim na 100 dniowce, tego kolege ofc. zagotowalo sie we mnie ale czytam dalej bo to jedyna opcja zeby cos sie dowiedziec sensownego. dalej dowiedzialem sie jeszcze kilku rzeczy, jakies drobnostki ale jedna pamietam dobrze. ze ten cipek mowil cos zlego o mnie gdy byli na ognisku z ktorego zwinalem sie wczesniej bo siedzielismy a ten cipek i jego brat gadali o lolu, bite 2h. no #!$%@? zenucja u mnie osiagnela poziom szczytowy. powiedzialem ze jestem senny i pojechalem a w domu to musialem chwile pochodzic zeby tę zenade rozladowac :D :D.

Nie moglismy sie skontaktowac bo nie mogla odblokowac mojego telefonu, tzn nie zapamietala wzoru do odblokowania.
jak wyszla bo uslyszala syreny to zlapalem ja za reke i nie wiele mowiac zabralem na nasza baze. po drodze opowiedzialem sytuacje z tym autem w tlumie ludzi. widzac jej przerazenie w oczach troche ja uspokoilem, mimo ze sam sie #!$%@? trzęsłem w srodku jak galaretka.
wrocilismy na baze tam opowiedzielismy jednej kolezance co to sie dzis #!$%@?. pogadalismy i ja powiedzialem ze mam na dzis wrazen dosc duzo. a tak szczerze to byla to dobra wymowka by nie isc do klubu, stchorzylem wtedy i nie stawilem czola wyzwaniu. :/

tu troche nie pamietam co bylo po czym.
wydaje mi sie ze tej nocy po jakejs godzinie stwierdzilem ze nie mozemy tracic nocy i idziemy na plaze. kupilismy troche alko iposzlismy siedziec do wschodu slonca nad morzem, tam cykalismy sobie fotki, lazilismy po molo itp. same dobre wspomnienia.

nastepna noc (bo w dzien to nic sie nie dzialo w sumie. nic co nie mialo by wplywu na opowiesc)
podprowadzilem temat rozmowy tak, by wyjasnic sobie dlaczego nie mowi mi wszyskiego.
dowiedzialem sie ze nie byla ze mna szczera. poczulem sie mega, mega #!$%@?, jak malo kiedy. pierwsza mysl - na 100dniowce bylo cos wiecej. ale tak mnie to przytloczylo ze uronilem lze i zanosilo sie na wiecej wiec kazalem jej wyjsc z pokoju bo chce byc sam troche. zza drzwi slyszalem szlochy a ja wylem w poduszke jak bobr, ale po cichu bo obok spala kolezanka :D. gdy juz sie ogarnalem, kazalem jej wejsc. chcialem sie dowiedziec w jakich sprawach mnie oklamywala, czy to cos powaznego czy jakies blachostki na ktore nikt nie zwraca uwagi. nie chciala odpowiedziec wiec odpowiedz sobie czytelniku sam. stwierdzilem ze nie strace takiego zajebistego wyjazdu przez to. schowalem dume w kieszen i zamiast ciagnac ten temat dalej to odpuscilem, moze dlatego ze #!$%@? balem sie samotnosci a gdy widzialem jej zaplakane slipia to miękłem.

byla tez tam taka sytuacja w ktoregos dnia ze cos sie #!$%@?, nie pamietam o co chodzi dokladnie. siedzialem i #!$%@? sie w srodku a ona gdy zobaczyla ze mnie nigdzie nie ma to przyszla z przyjaciolka i zapytala troche wystraszona o co chodzi. zgadnijcie jaka dalem odpowiedz. wszystko jest ok, nie martw sie.kazala pojsc kolezance zbeysmy zostali sami, mimo ze nic nie mowilem bo chyba #!$%@? bylem przez te kolezanke wlasnie to siedzial ze mna i trzymala mnie za reke z pol godziny. pozniej poszedlem sie przejsc zeby rozchodzic #!$%@?.

dlaczego to wspominam? ano dlatego zeby pokazac ze swiety nie jestem i tez troche w calej obecnej sytuacji mojej winy dodatkowo... teraz by zachowala sie inaczej w takiej sytuacji.

wrocilismy i wakacje trwaly dalej, ja poszedlem do ostatniej klasy techbazy a ona dostala sie na studia. nadszedl koniec wrzesnia...
Przyjechala do mnie bo dzien pozniej wyjezdzala juz na studia do Warszawy. posiedzielsimy, pogadalismy a ja caly czas balem sie ze jak tam pojedzie to kamien w wode, bo zwiazku. gdy widzialem jak odjezdza to myslalem ze to byc moze ostatnie spoktanie bylo.

nastepny dzien
o 9 wsiadla w pociag. o 12 byla juz w mieszkaniu, gdy o 13 napisalem co robi to odpisala ze szuka klubow (a czy dodam ze kiedys rzucalem pare razy propozycje wyjscia do klubu? sam nie chcialem ale lubilem sluchac, jak to mowi ze w tych klubach to jest do dupy i ze ona tam sie na razie nie wybiera) dziewczyna ktora nie byla nigdy w klubie godzine po przyjezdzie do wielkiego miasta zamiast ogarniac okolice szukala klubow. troche mnie to zdziwilo ale nie dalem sie zbic z tropu. o 18 napisalem smsa w w zarcie rzucilem tekst ktory ona wziela na powaznie i nie pisala do wieczora. swoja droga jej tempo odpisywania to lekko ponad godzine, czasem mniej ale tak srednio na smsa zwrotnego to z godzinke musze poczekac. nawet gdy nie jest zajeta, i to nie dlatego ze koncza sie jej smsy. po prostu tak o. o tym na koncu.
ale wracajac na tory wlasciwe... o 22 dostalem smsa o tresci mniej wiecej
"bylysmy w trzech klubach ale tam slaba atmosfera, bardzo duzo tam ludzi, a teraz jedziemy pic do akademika" a ona mieszka na stancji z bratem razem.
rano pisala ze nikogo nie zna a wieczorem jedzie nie wiem gdzie i z kim pic. moja pierwsza mysl to byla ta historyjka z mirko o gosciu ktory szukal dziewczyny a okazalo sie ze miala atak padaczki i odniesli ja do akademika, majac tez w pamieci jej tlumaczenie po studniowce "bo alkohol" bylem serio #!$%@? wystraszony. wtedy tez #!$%@? sobie palec nozem, i to tak gleboko a ze chcialem jakos skierowac jej uwage na mnie zeby pozniej dowiedziec sie czego gdzie jest itp. to napisalem ze #!$%@? se palec i widze kosc (pisalem w ten sposob zeby wygladalo to jakbym sobie zrobil cos bardziej powaznego ale tylko dalego ze chcialem ja jakos zainteresowac) po godzinie odpisala ":O" no nie bede ukrywal ze nie takiego obrotu spraw sie spodziewalem :D
nastepnie napisalem ze z rany leci mi jakas woda i czy to dobrze, po godzinie odpisala "raczej nie" cos tam napisalem neutralnego i zero odzewu, minelo 15 minut i napsialem dobranoc - odpisala w 3 minuty dobranoc czyli jak na nia bardzo szybko. #!$%@? poszedlem spac. na drugi dzien tez gdzies pila z kims, tez nie wiedzialem z kim, tylko tyle ze z kolezankami (zajebiscie, dzien wczesniej nikogo nie znala) no martwilem sie o nia. teraz wiem, glupota, powinienem olac temat bo i tak nie mialbym wplywu.

pozniej znowu co Sobota to kluby - te kluby do ktorych jeszcze nie dawno pałała nienawiścią a teraz tak ochoczo tam idzie.
powiedzialem sobie ze musze sie zmeczyc, to przestane se przejmowac wiec postanowilem ze 5 czy 10 pompek gdy sie wkurze albo bede za dlugo myslal o niej i tak pierwszej nocy po tym postanownieniu zrobilem ze 150 pompek. 3 dni mialem zakwasy :D po miesiacu odpuscilem bo rece mnie bolały po tych pompkach i srednio działały.

gdy przyjechala do mnie to pokazalem jej te smsy i wylozylem kawe na lawe ze troche #!$%@? sie zachowala bo sie martwilem. a jej odpowiedz - myslalam ze napisalam ze bylam z kolezanka jakas z klasy licealnej. no ale nie naspiala i na drugi dzien tez nie. tak teraz sobie pomyslalem ze to tez sciema byla zeby mnie udobruchac. moze sie myle. moze bardziej chcialbym sie mylic.

nastepnie jej brat zaprosil do domu znajomych i urzadzil impreze. o 19 napisala ze idzie wyjac pranie, potem o 3 napisala "whiskey tu leje sie litrami, bawimy sie" no, zajebiscie mnie uspokoiłaś. jako ze nie spalem to w 30 sekund odopisalem cos tam liczac ze nie odlozy telefonu czy tam lapka. przeliczylem sie.
jej tlumaczenie dlaczego nie pisala? bo telefon lezal w drugim pokoju i nie chciala wstawac od stolu. nie chodzilo mi zeby klepala ze mna ciagle smsy ale milo by bylo jakby dala znaki zycia co jakis czas zebym sie #!$%@? nie martwil. no coz. nie podziałało.

pozniej znowu otrzesiny jej wydzialu w klubie. na drugi dzien opowiadala mi co tam robila, no #!$%@? jak sluchalem o tym kto z nia tanczyl i kto ja bajerowal to musialem wyciszyc mikrofon w telefonie i roznie reagowalem albo gadalem sam do siebie albo se chlipałem. a opowiadala z godzine... to nie jest mile sluchac jak Ci ktos bajeruje dziewczyne, a szczegolnie gdy mowi to ona wlasnie. jakos to wytrzymalem...

Mniej wiecej od tego czasu moje podejscie do niej zmienialo sie. stalem sie podejrzliwy, ale nie mowilem jej o moich podejrzeniach, latwo mogla mnie wyprowadzic z rownowagi, stalem sie czasami niemily ale to tylko wtedy gdy bylem #!$%@? na nia. a wygladalo to tak ze zamiast powiedziec ze cos mnie boli to dusilem w to sobie az sie #!$%@?, gdy sie juz #!$%@? to bylem niemily. az mi glupio jak o tym pomysle no ale widzicie ze ja tez swiety nie bylem.

Planując sylwestra rzucila opcje by pojsc do klubu jezeli nie dostaniemy nigdzie zaproszenia. ja potajemnie zatrudnilem sie do obslugi sylwerstra, ktorego organizowala moja mama. gdy sie dowiedziala o tym to troche sie popsztykalismy ale ostateczna wersja byla taka ze ja bede tam ganiał w kuchni a ona sobie bedziec siedziec ze mna w kacie i mi nie przeszkadzac. ostatecznie dostalem propozycje na sylwestra gdzie poszlismy razem i dobrze sie bawilismy.

od Grudnia gdzies nastapila we mnie zmiana, mialem od czasu do czasu napady takiego zlego samopoczucia ze co bym nie robil to musialem to rzucic bo nie moglem sie na niczym skupic, czulem sie wtedy jak gowno. to nie feels bo feelsy to byla czesc mojego zycia od kad zaczela tam szalec na studiach. jakies zapasci czy cos. no nie wiem. i co najgorsze... pisalem jej i w smsach sie mazalem jak to mi zle. powiecie ze glupie, ale gdy dostalem od niej jakies slowa otuchy to mi bylo lzej troche.

mialem nawet isc z tym do specjalisty ale stwierdzilem ze musze sobie z tym poradzic sam.
rzucila propozycje ze to chyba przez wyjazd do warszawy i ze moze by przestala chodzic do klubow, w srodku sie ucieszylem ale przypomnialem sobie jedna sytuacje.
mianowicie jakos po maturze zrobila ognisko, byla tam przyjaciolka i jej siostra i ich wspolna kolezanka jeszcze. siostra kolezanki miala wtedy zaborczego chlopaka ktory nie pozwalal jej nigdzie wychodzic a ona i tak przyszla na to ognisko, mimo zakazu tego goscia i co wiecej kazala sie kryc kazdej z dziewczyn. pozniej o tej sytuacji gadalismy i powiedziala ze ona w takiej sytuacji zachowala by sie tak samo.

wlasnie dlatego powiedziale ze skoro lubisz tam chodzic to sobie chodz, mialem tez w glowie to ze nie chcialbym aby to ona ograniczala mnie...

no dobra troche streszczam akcje.

Ferie, zaprosila mnie do siebie, spedzilem tam tydzien. zaprosila do siebie kolezanke, z ktora sie tam glownie trzyma.
no, w koncu ja poznam, git. ciekawe z kim tu sie trzyma

gdy dziewczyna i ja poznalem to z godzine jak nie lepiej sluchalismy (ja, i chlopak tej kolezanki) jak to szalały w klubie. o ile ten gosc nic sobie z tego nie robil to ja w srodku no #!$%@? ledwo sie trzymalem, gotowalo sie we mnie az kipialo ale na zewnatrz spokoj i opanowanie. wiecie co mnie zaniepokoiło?
to ze gdy ja z nia gadam to glownie mowie ja, tlumaczyla to od zawsze tym ze lubi mnie sluchac i ze fajnie opowiadam. no luz, moze taka jest, tez kiedys taki bylem.
ale gdy byla z ta kolezsanka to ona glownie nawijała, zaczynala temat i zywo prowadzila rozmowe, a przeciez ze mna tak nie gadala. gdy wtedy sluchalem w jaki sposob rozmawia to uswiadomilem sobie ze gdyby w ten sam sposob prowadzila rozmowe ze mna to moglibysmy cale zycie przesiedziec w miesjcu i wlasnie gadac (dobra, brzmi glupio ale inaczej tego nie umiem opisac :D)
pozniej cos tam sobie heheszkowalismy i objerzelismy film. o 3 sie kolezanka zwinela. gdy poszla to we mnie #!$%@? az kipialo. poczekalem az oni sie oddala i rzucilem ze ide sie przejsc. chcialem pojsc sam ale poszedlem z nia.
pisalem juz ze gdy jestem opor #!$%@? ale tak fest to czesto zaczynam plakac?
no wiec wtedy tak bylo, chcialem wyjsc i gdzies dac upust emocjom zeby ona tego nie widziala, ale musialem sie powstrzymywac idac z nia za reke. #!$%@? i tak zamiast ulgi to ten spacer bardziej mnie #!$%@?. co jakis czas po policzku splywala mi lza a ja staralem sie to maskowac jakos. szlismy tak w milczeniu. po jakichs 20 minutach #!$%@? wyjalem motylka i rzucilem go w strone lawki przy chodniku, ona sie zatrzymala i pytala co mi jest, czy wszystko w porzadku a ja powiedziale mze ok i poszedlem sam dalej, odeszlem sam, uspokoilem sie i wrocilem po nia. gdy
  • 147
@lsrrdc: Ja tu widzę dużo twojej winy. Też byłoby mi smutno, gdyby mój chłopak nie chciał ze mną wychodzić na społeczne eventy (a dla dziewczyn to jest jednak bardzo ważne. Głupio słyszeć cały czas "A gdzie jest x? Znowu nie przyszedł?" ). A już zwłaszcza frustrację pogłębiałby fakt, że widać że mu coś zdecydowanie nie pasuje, ale kompletnie o tym nie mówi.
Ogólnie mam wrażenie, że to wygląda tak, że ona
@lsrrdc: @mersi: Mozesz sobie plakac, tylko nie pozwol by ktos to widzial, jesli to Twoj sposob na wyladowanie emocji to jaki problem? A ogolnie zwykla historia zwyklego typka, chcesz ja przyciagac? zwieksz dystans, karaj za zle rzeczy nagradzaj za dobre, kara jest np brak odzywania sie tj to juz robisz, kara jest brak bliskosci, nagrody to nagrody tego Ci nie musze mowic. Trzymaj sie mireczku i powodzenia.
@lsrrdc: ale dyskusja.. Dobra przeczytalem,, ogólnie to musisz ogarnac, ze KAŻDY zwiazek po czasie ma problemy i kryzysy, a szczegolnie te pierwsze... Twoja wina? Może pod jednym wzgledem "złość" - jakbym widzial siebie i moja/nasza "koncowe". Jedno co zauwazylem to rozmowa.. Zwykle milczales, albo sie zwijales. Wydaje mi się, ze brakowalo w waszym zwiazku szczerych rozmow. No przygody mieliscie nieźle, a co teraz? No lipa zajebista.. Po takim czymś to ludzie