Wpis z mikrobloga

Co to był za łikend mirki...

Godzina w pół do drugiej w nocy z niedzieli na poniedziałek, a ja kucam w studzience kanalizacyjnej po łydki w gównie, pod ziemią przy minus 2 stopniach(°° I dryluję spiralą i szlauchem z lodowatą wodą rurę z gunwem szlamem, podpaskami ruchem posuwisto zwrotnym. Wytrenowana renia rączkowska w końcu na coś się przydała...

W sobotę noc, #mamele krzyczy przerażona "#anon chodź szybko" Ja się pytam co się stało i biegnę bo słyszę, że naprawdę się przeraziła. Wchodzę do pralni w piwnicy, patrzę i mówię "o ja #!$%@?...". Co się okazało? Na posadzce obok pralki stało jezioro gówna. Ale nie, że brudna woda, czy coś, dosłownie staw gówna, srajtaśma, niestrawiona kukurydza z curry z kurczaka które jadłem 2 dni wcześniej ( ͡° ʖ̯ ͡°) + pomyje szczyny i wszystko z czym człowiek nie chce mieć styczności.

MA SA KRA

Chcieć nie znaczy móc, więc wyszło na to, że styczność będę miał ja (jedyny facet w domu, weekend żadnego fachowca nie wezwę, zresztą zwykłem "złotorączkować", a nie wyręczać się obcą osobą). Resztka sobotniego wieczoru upłynęła mi na sprzątaniu breji z posadzki, oraz oględzinach.

Wybiło z kanalizacji znajdującej się pod posadzką w każdym pomieszczeniu w piwnicy i garażu. Ten układ "pod posadzkowy" pomieszczeń połączony jest z głównym odpływem, czyli wszystkie WC + kuchnia, wszystko razem w jeden odpływ. No i ten główny odpływ zapchał się gdzieś niedaleko ujścia do przelotowej studzienki kanalizacyjnej, która połączona jest z kolejną, następnie leci to do kanalizacji miejskiej. Dom wybudowany w latach pięćdziesiątych jakby ktoś pytał.

W niedzielę udało mi się dopiero po południu znaleźć czas + zdobyć spiralę o długości ~ 6 metrów do udrażniania rur + rękawice gumowe i inny sprzęt. Wcześniej przygotowałem pompę (mała mało wydajna) do brudnej wody, która prowizorycznie była załączana na czas mycia chociażby rąk ( ͡° ͜ʖ ͡°)-, żeby nie zalało reszty piwnicy.

I tak w niedzielę, dryluję sobie wszystkie rury, rozkręcam skorodowane stare żeliwne zaślepki na rurach, które pamiętają pierwszą dekadę powojenną i nie były później rozkręcane. Kolanka. Rozkminaiam labirynt rur, pod posadzką na ślepo. Cisnę spiralą w każdy otwór jaki się da niczym niewyżyty seksoholik. I co?


W końcu podjąłem radykalne kroki. Na dworze ciemno, ja ogumiłem się, ubrałem w stare ciuchy, pelerynę przeciwdeszczową. Starym szalem, takim z orzełkiem i godłem polski owinąłem twarz, zakapturzyłem się i zszedłem do innego świata. Co tu dużo pisać... chyba tabletki uspokajające jakie łykam w związku z #nerwica i zmęczenie umożliwiły mi powstrzymanie odruchu wymiotnego. Ciasno w cholerą, ja 2 metry wzrostu, powietrza brak.

I działałem tak jak napisałem na początku. Spirala w każdą rurę (po pozbyciu się warstwy wiadomo czego okazało się, że są 3, a nie jedna rura wpadająca suprisemotherfucker.png). I tak sobie debugowałem sytuację, starając się wybadać i wyczerpywać wszystkie możliwe działania jakie mogę wdrożyć.

Koniec końców sama spirala nie dała rady. Zamyśliwszy się podczas chwili przerwy przyglądałem się zużytym podpaskom (moja siostra tępa dzida, brakslow.tiff), próbując nie zemdleć z wysiłku i braku powietrza i w końcu wpadłem na pomysł.

Po jakimś czasie walki wstępnej (zamarźnięty kran, facepalm.jpg, odkręcanie zaworów z wodą) w ruch poszedł szlauch ogrodowy, który wodnym strumieniem w duecie, na dwa baty razem ze spiralą zaczął drylować jak należy hekto litry szlamu. Po jakimś czasie i wielu powtórzeniach per każda rura się udało.

( ͡º ͜ʖ͡º)

Noc w pełni, "impreza" przy sztucznym świetle zakończona sukcesem. Cały cuchnący uwalony od stóp do głowy fekaliami umyłem się wstępnie w ogrodzie, później "tylko" szorowanie środkami chemicznymi piwnicy. Następnie szorowanie ciała z toną mydła antybakteryjnego i... tylkomirko

Doświadczenie słabe, ale przynajmniej oderwałem się na dłuższą chwilę od #depresja gdy zaszło przymusowe obciążenie jakimś zajęciem. Tak piszę to tutaj nie wiem po co. Doszedłem do końca opowiadania i znowu uszła ze mnie para, spać się nie chce, 4 na zegarze i smutna żaba w sercu.

Nie byłbym sobą, gdybym nie próbował doszukiwać się jakiejś głębi w banalnej sytuacji. Stwierdzam, że w niedzielę dosłownie brodziłem w gównie, tak jak brodzę nie koniecznie dosłownie ze swoim życiem. Gdyby wszystko dało się naprawić przez... drylowanie. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

nie #coolstory nie #heheszki #truestory #nocnazmiana parę metrów pod ziemią
goodbyecruelworld - Co to był za łikend mirki...

Godzina w pół do drugiej w nocy z...

źródło: comment_r5gnFbLOTKDyt4mYKWF2zKEfc0i9d1ax.jpg

Pobierz
  • 16
@goodbye_cruel_world: kiedyś pracowałem w knajpie z fajami wodnymi, w piwnicy staaarej kamienicy na miescie. Pewnego dnia z damskiego kibla zaczelo wyplywac wszystko z kanalizacji z 4 pieter. Lokal zamkniety i do boju, 3 godziny walczylismy z wylewaniem tego co splywalo. Wiadrami wynosilismy do studzienki kanalizacyjnej obok lokalu.

W miedzy czasie do walacego gownem lokalu przyszlo kilka osob i stwierdzily, ze im to nie przeszkadza i popijali sobie browarka i palili shishe.
@darco3: Jak to jest stare budownictwo to zapewne jest tak samo jak u mnie - przy domu ma swoją własną studzienkę, głęboką na 2-3 kręgi, do której schodzą się wszelkie rury z domu i dopiero z tej studzienki leci to do miejskiej kanalizacji.
BTW, kiedyś też przepychałem studzienkę u siebie, #!$%@? robota :<