Wpis z mikrobloga

Drogie Mirki, nie wiem czy się smucić czy cieszyć. Jestem dość młodym człowiekiem, urodzonym na przełomie schyłku komuny. Zawsze bawiły mnie opowieści ojca, pracownika fizycznego, jak to "za komuny było lepiej" (każdy to zna) i jak prawie wszystkie sprawy załatwiało się przy pomocy wódki. Myślałem, że to takie urban legend, ot, tak było i już.

Od 1,5 miesiąca bujam się po urzędach z dość ważną sprawą. Z wiadomych przyczyn nie mogę pisać o co dokładnie chodzi. Urząd A odbija mnie do B, B chce świstka od C, a C nie wyda mi świstka bo A ma burdel w papierach, a w dodatku musi się zabrać zarząd żeby mi wydać na cośtam zgodę. Wszystko się #!$%@?, bo okazuje się że B ma złe plany i cała bajka od nowa. Nie-do-ogarnięcia na zdrowy rozum. Wczoraj byłem w barze. Zwykłej spelunie. Niepozorny człowiek, którego znam tylko z widzenia usłyszał moją historię. Przysiadł się do stolika, wypiliśmy wódkę. W pewnym momencie poprosił mnie na stronę. Dał mi swój telefon i powiedział: Bądź pod A jutro o 8:00 to załatwimy sprawę. Zazwyczaj zlewam takie pijackie gadanie, ale coś mnie tknęlo. Podbijam pod A, palę jeszcze fajkę przed wejściem. Dostaje telefon: Pokój ten i ten. Wchodź. Wchodzę, Dzień dobry nazywam się.. - Tak, tak. Tu dokumenty o które pan prosił. Dziękuje, do widzenia..

#coolstory
  • 26
@slecrumi: Smutna historia. Pieprzony urzędas, który Ci (wiem, wiem, to tylko pasta) winien te papiery w zębach przynieść musiał najpierw zrobić z Ciebie swojego ziomeczka, wiesz tu wódeczka, tam papierosik, numer telefonu, bo przecież on też może kiedyś potrzebować pomocy, hehe. A tego samego dnia odprawił z kwitkiem 20 innych osób, bo się coś w papierach nie zgadzało. Póki nie wymrze to i następne pokolenie (czyli w sumie ja też) lepie
@slecrumi: O to właśnie chodzi w posiadaniu kontaktów (tzw. networkingu). Wiem że to przykre i może się kojarzyć z nepotyzmem, ale paradoksalnie w tych krajach, do których się równamy, kontakty ceni się najbardziej. Za sam fakt posiadania rozległych znajomości można dostać pracę (vide Kazimierz Marcinkiewicz w Londynie). Najwyższe stanowiska obejmują kumple z tych samych szkół albo uniwersytetów (Eton, Harrow itp.).

Oczywiście nie powinno tak być, że do wydobycia z urzędu głupiego
@janeeyrie: Wiesz, w prywatnych firmach nie ma w tym nic złego, przy założeniu, że osoba ma jest kompetentna. W wielu firmach wprowadza się premie dla pracowników za polecenie nowego pracownika. Nikt nie poleci kogoś, o kim wie, że jest niekompetentny i leniwy, bo potem będzie za niego świecił oczami.
@slecrumi: Jak to mówił znany złodziej butów W. Cejrowski (na przykładzie Meksyku): nie każda korupcja jest zła. Jeśli łapówki są elementem pensji urzędnika i każe się nie za branie tylko za branie za dużo i w ten sposób sprawę którą normalnie załatwiało by się miesiąc załatwia się w 2 min. to jestem za takim systemem. A już na pewno uważam ze jest 100 razy lepszy niż nasz obecny.