Wpis z mikrobloga

tl;dr na końcu.

Dziś do sklepu przyszła policja pytając, czy tego i tego dnia byłam w pracy. Powiedziałam, że nie, więc zapytali, kto menadżerem i kiedy go można spotkać, ponieważ mieli zgłoszenie i muszą się z nim skontaktować. Powiedziałam, że następnego dnia będzie w pracy i pojechali.

W dniu, o którym mówili, pracowała moja koleżanka, która później już do pracy nie przyszła, a nikt nie mówił o co chodzi, to postanowiłam do niej zadzwonić i się zapytać, co się z nią dzieje. Normalnie bym pomyślała, że może jest chora, albo ma urlop, ale wizyta policji zaczęła mnie martwić.

Telefon odebrał jej mąż i powiedział mi, że ona nie chce o tym rozmawiać, wzięła kilka dni wolnego, ale on powie mi o co chodzi. Tylko żebym nie mówiła nikomu w pracy. Tamtego dnia do sklepu przyszedł koleś, wyglądał jakby miał gorączkę i poprosił o największe opakowanie paracetamolu (największe to była buteleczka 50 tabletek). Podała mu, zapłacił i odszedł na sklep. Po chwili wrócił i poprosił o jeszcze jedno, ale drugi pracownik, który właśnie podszedł do niego, zaczął się pytać, co on robi i powiedział koleżance, że widział, jak ten koleś całe opakowanie zjadł garściami. Koleżanka odmówiła i powiedziała, że dzwoni po karetkę. Jak klient to usłyszał, to chciał wyjść, ale ten drugi go przytrzymał. Klient trochę się szarpał, ale nie miał widocznie siły i się przewrócił. Zaczął wymiotować. Drugi pracownik starał się trzymać go na boku, a koleżanka zadzwoniła po karetkę. Karetka przyjechała, ratownicy stwierdzili, że to objawy przedawkowania, ale dziwią się, że tak mocna reakcja wystąpiła w tak krótkim czasie (od zjedzenia tabletek do przyjazdu karetki minęło jakieś 10 minut). Więc pewnie naćpany.

Okazało się jednak, że to nie był pierwszy sklep, w którym był ten klient. Pierwsze opakowanie zjadł około 15, do nas trafił po 8 wieczorem. Policja dostała zgłoszenie od pewnej kobiety, która znalazła list pożegnalny w pokoju swojego brata. Tą kobietą jest sąsiadka koleżanki z pracy mojego chłopaka i tym zrządzeniem losu poznałam dalszą część historii. Kiedy po rozmowie z mężem mojej koleżanki opowiedziałam mojemu facetowi co się stało (to nasi wspólni znajomi), skojarzył sytuację z tym, co wiedział od swojej koleżanki i opowiedział mi resztę. Koleś przyznał się siostrze po dwóch dniach w szpitalu, że był w różnych sklepach i zjadł kilka opakowań paracetamolu, bo przeczytał gdzieś, że łatwo go przedawkować i umrzeć. Później poszedł do baru obejrzeć ostatni mecz. Większość sklepów i aptek zamykają o 18, więc po meczu przyszedł do nas, bo u nas otwarte do późna, żeby dokupić jeszcze, bo zaczął mieć nudności i ostre bóle brzucha i chciał wziąć jak najwięcej zanim by zwymiotował. Do tej pory nikomu nie powiedział dlaczego chciał się zabić. Jak go zapytali, dlaczego paracetamol, to powiedział, że bał się zrobić cokolwiek innego, nie miał żadnych innych mocniejszych leków, a wyczytał, że po paracetamolu wpada się w śpiączkę i umiera i to właśnie ta śpiączka najbardziej go zmotywowała, sądził, że umrze we śnie. Niestety dla niego, pomimo natychmiastowego odtruwania, ma uszkodzoną wątrobę, ale lekarze i tak mówią, że to cud, że po takim czasie od przedawkowania dużej ilości paracetamolu, nie wpadł w tę śpiączkę. I na szczęście zwymiotował wszystkie tabletki, które połknął u nas, zanim zaczęły działać.

Dobrze, że nie stało się to na mojej zmianie, bo ja zawsze pracuję sama, więc mogło by się to skończyć zupełnie inaczej. Koleżanka i kolega nic nikomu nie powiedzieli, koleżanka była w szoku po całym zdarzeniu i nadal dochodzi do siebie, a kolega z szefem doszli do wniosku, że postarają się to utrzymać w tajemnicy jak długo się da, żeby nikt nie nękał jej pytaniami. Żadne z nich nie wie jednak nic, co działo się poza sklepem i chyba nie będę im opowiadać reszty historii, moja koleżanka sądzi chyba, że on był naćpany lub coś w tym stylu i to spowodowało, że mu po prostu #!$%@?ło. Chyba świadomość, że on chciał popełnić samobójstwo na jej oczach nie jest jej potrzebna.

Już nigdy nie będę narzekać na brak ruchu w sklepie i nudę. Lepsze to, niż takie akcje, jak ta.

tl;dr kilka dni temu koleś próbował popełnić samobójstwo faszerując się paracetamolem, najpierw w innych sklepach, na końcu w naszym. Z naszego sklepu odwiozła go karetka, żyje, ale ma uszkodzoną wątrobę.

#praca #sklep #probasamobojcza
  • 5
@Ford_van_Toch: od chooja.

To już lepiej się standardowo powiesić lub zrobić sobie harakiri.

Chociaż cie nie odratują.

Hmm ciekawa koncepcja teraz mi wpadła do głowy. Jakbym chciał szybko odejść z tego świata....

No ale pozostawię to dla siebie
@Ford_van_Toch:

@uchicha666: zależy ile dla kogo jest dużo, ale nawet 10 tabletek na raz i brak specjalistycznej opieki medycznej po 6-7 godzinach może wysłać Cię na tamten świat. Zależy też od stanu wątroby, bo to ten organ uszkadza paracetamol, dlatego też każde prsedawkowanie, nawet niewielkie, paracetamolu powinno się jak najszybciej skonsultować z lekarzem, szczególnie gdy ma się nudności, wymioty i bóle pod żebrami z prawej strony.