Wpis z mikrobloga

Potraktujcie to #oswiadczenie jako #boldupy, zignorujcie, zróbcie, co chcecie - tylko, żeby nie było w maju, że maturzyści głupi i nauczyciele niekompetentni.

W tym roku #matura pójdzie słabo. I nie mam na myśli przypadków ekstremalnych w stylu "OMUJBOSHE ALE SKONT JA MIAUAM WIECIEĆ ŻE SINUS CZYDZIESTU STOPNI TO JEDNA DRUGA?", tylko normalnych uczniów. Poziom matury próbnej z matematyki jest tak wysoki, że nad wynikami można tylko usiąść i płakać. I ja rozumiem - trzeba podnieść poziom, bo ludzie z wykształceniem wyższym kończą w McDonaldach. Tyle, że ministerstwo jak zwykle robi to od dupy strony i w konsekwencji uwali maturzystów tego i następnego roku.

Ale spokojnie, nauczyciele powinni przygotować uczniów do matury. Tak, tyle, że nie ma kiedy. Siatka godzin z matematyki w liceum wygląda tak: 4, 3, 3. Daje to razem 10 godzin matematyki przez cały tok nauczania. Prawie tyle samo, co razem religia i godzina wychowawcza - czyt. przedmioty, na których siedzi się na dupie przez 45 minut. Do tego jeszcze wspaniała reforma zakłada, że 4 godziny z 1 klasy liceum to tak naprawdę zupełnie odrębna kwestia, niż te 6 godzin przez pozostałą część szkoły - pierwsza klasa to powtórzenie i omówienie funkcji kwadratowej. Reszta (funkcje wymierne, ciągi, podstawy analizy matematycznej, trygonometria i inne bardzo przyjemne i łatwe tematy) zostaje na te 6 godzin.

Ale spokojnie, uczeń usiądzie w domu i sam się nauczy. O, jednak się nie nauczy - nie ma z czego. Ministerstwo ma monopol na ustalanie podręczników dopuszczonych do obrotu. A że dopuszcza książki, w których jest więcej obrazków, niż treści to inna sprawa. Dobrze, powiedzmy, że znajdzie sobie ten uczeń podręcznik, który jest dobry - i co z tego? Może nie być w stanie sam się nauczyć. I ja rozumiem, że trzeba samemu zdobywać wiedzę - ale matematyka jest specyficzna. Zresztą, sama sytuacja pt. "musisz zdać obowiązkowy egzamin z przedmiotu, który teoretycznie masz w szkole, ale tak naprawdę to go nie masz i nawet nie masz z czego się nauczyć" jest moim zdaniem niemoralna. Każdy wykładowca na studiach publikuje listę pt. "polecane podręczniki do nauki", w których można przebierać. Ministerstwo dopuszcza do obrotu same gówno, w którym infografik o liczbie Pi będzie pierdyliard, ale konkretnych informacji i pomocy - zero.

Ale spokojnie, jak źle pójdzie matura to uczelnie to wyrównają progami, tak, że dobrzy się dostaną. Tak, tyle, że na studia można złożyć papiery w każdym momencie. Powiedzmy, że średnie wyniki maturalne w porównaniu z poprzednim rokiem spadną o 10 punktów procentowych. Do rekrutacji nie uwzględnia się wyniku w porównaniu z ogólnymi wynikami w danym roku, tylko suchą liczbę procentów. Innymi słowy - ktoś, kto napisał łatwiejszą maturę na 70% prędzej dostanie się na studia, niż ten, kto napisał trudniejszą na 60%, nawet, jeśli 70% z łatwiejszej to byłby wynik przeciętny, zaś 60% z trudniejszej - wybitny.

Ale jak ministerstwo podkreśla "egzamin maturalny nie jest obowiązkowy". Oczywiście, można zawsze skończyć liceum bez matury - że w dzisiejszych czasach z samym dyplomem z liceum można iść tylko na zasiłek nikt nie powie. Jest zawodówka i technikum - tyle, że ich poziom upadł na łeb na szyję, m.in. dzięki działaniom ministerstwa, które obcinało finansowanie na te szkoły. W sumie wpuszczono tych uczniów w liceum słowami "będziecie magistrami" i "tylko tam was coś czeka", po czym okazało się, że jednak za dużo osób posłuchało, więc ni z tego, ni z owego bez ostrzeżenia je #!$%@? na maturze.

I nie mam bólu dupy o to, że podniesiono poziom - to trzeba było zrobić. Rzeczywiście, za dużo osób idzie na studia. Tyle, że dlaczego podniesiono poziom nagle, ni z tego, ni z owego, nie dając żadnej alternatywy ani pomocy?

I dlaczego, do jasnej cholery, licealiści dowiadują się w trzeciej klasie w listopadzie, że uwalą maturę i nawet nie mają teraz żadnego wyboru, chyba, że nagle w kilka miesięcy opanują jakiś przedmiot na poziomie rozszerzonym (co jest oczywiście bardzo wykonalne, wszak ministerstwo stawia na samodzielne zdobywanie wiedzy).

I na koniec - owszem, studia są dla tych naprawdę dobrych. A w końcu ministerstwo bardzo troszczy się o tych naprawdę dobrych - na przykład wprowadzając opłatę za drugi kierunek, czy obcinając finansowanie dla OIG i OMG i przywracając je dopiero po głośnej nagonce w mediach, miesiąc po terminie, w którym miałyby te olimpiady normalnie się odbyć.

A tym, co mówią o prywatnej edukacji - jestem za. Przy takim burdelu, jak teraz mamy, to wszystko będzie lepsze.

#matura #boldupy #matematyka #gorzkiezale
  • 55
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: Witamy w prawdziwym świecie. Za moich czasów matura to była bzdura, za to do egzaminów wstępnych na studia siedziałem i dziobałem aż do bólu.

Nikt się za Ciebie nie nauczy, masz kiepskich nauczycieli - trudno, ale w świecie internetów, kursów online, YT i całej wiedzy dostępnej w 3 kliknięciach to żadna wymówka.

Co za różnica, czy nie zdasz matury, boś nie ogarnął jak się do niej przygotować, czy #!$%@?
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: BTW Ja ubolewam jeszcze nad systemem rozszerzeń. Według mnie to uczeń ma wybierać, jaki wymiar godzin ma mieć, zwłaszcza w bardzo małych liceach (chciałem pójść na informatykę z rozszerzeniem biologii, polskiego i matematyki, jako forma pośrednia profilu dla klasy 13-osobowej, a i tak będę chciał napisać informatykę, fizykę i matematykę). Szkoda, że nie da się wybrać tego, co uczeń chce - chce podstawę, będzie miał podstawę, a nie rozszerzenia
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: Z kierunkiem zmian się zgadzam - poziom egzaminu maturalnego powinien odfiltrowywać fajtłapy intelektualne, które z jedynym egzaminem w życiu, do zaliczenia którego wystarcza 30% nie mogą sobie poradzić, ale owszem - za tym powinna iść przemyślana akcja popularyzacji wybierania technikum zamiast LO.
  • Odpowiedz
@Behemoth-: Nie mając czasu na głębszą polemikę, zwrócę uwagę tylko na jedną kwestię.

Zaprzeczasz sobie nieco w temacie techników. Nie da się bowiem jednocześnie podnosić ich poziomu zapychając je

fajtłapy intelektualne


Rozwiązaniem pozostałych problemów z maturami byłoby przywrócenie egzaminów wstępnych na uczelniach. Proste, sprawdzone, skuteczne.
  • Odpowiedz
@dev_: Gdzie tu zaprzeczenie? Więcej uczniów -> więcej przysługującej kasy budżetowej -> więcej środków na organizację pracowni i sal technicznych. W technikach poziom ma gwarantować doświadczona kadra i odpowiednie zaplecze, z dnia na dzień nie da się ich zarówno reaktywować jak i zapewnić "poziom" uczniów.
  • Odpowiedz
Jest zawodówka i technikum - tyle, że ich poziom upadł na łeb na szyję, m.in. dzięki działaniom ministerstwa, które obcinało finansowanie na te szkoły.


@dfdrdedwdsdxdcdv: To jedno. Druga kwestia to taka, że pracodawcy nie szanują zawodówek ani techników - nie wiem jak w innych branżach, ale w IT trzeba mieć przynajmniej inżyniera. Wystarczy spojrzeć w ogłoszenia - wszędzie wykształcenie wyższe i 5 lat doświadczenia (bo pracodawcy myślą, że na studiach
  • Odpowiedz
@Behemoth-: masz sporo racji, jednak ciągle stawiasz technikum w roli przytulka dla polglowkow. Tymczasem chodzi o postawienie granicy między zawodowkami, a technikami.

Swoją drogą... Uważam, że nawet najlepiej wykwalifikowana kadra nie zrobi człowieka z barana, ale to tylko moje zdanie.
  • Odpowiedz
No #!$%@? przepraszam, ale zeby nie zdobyc tych marnych 30% majac do dyspozycji Takie tablice matematyczne to jest chyba lekka przesada.
  • Odpowiedz
@dev_: W żadnym wypadku nie miałem takiej intencji, po prostu uważam, że nie należy patrzeć na technika pod kątem "jak przygotują ludzi do matury w ten jeden rok więcej" a bardziej -> "ile umiejętności technicznych będą w stanie w tym czasie nauczyć".
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: Duzo prawdy w tym, co mowisz. 7 lat temu mialem wrazenie, ze to co przerabialo sie w gimnazjum przez 3 lata, w liceum przerabia sie w 2 miesiace. Program matematyki jest w porownaniu do innych przedmiotow niesamowicie obszerny, a matura z matematyki rozszerzonej to bylo swego rodzaju wyzwanie. Jezeli okaze sie, ze ministerstwo bedzie cisnac poziom, to nie bedzie wesolo.
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: Moje liceum było takie piękne.

Nauczycielki "sugerowały" korepetycje u nich samych, bo sobie przecież nie poradzimy. A potem liceum i dyrektor taki dumny, tyle osób na studiach, takie dobre wyniki matur. ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@dfdrdedwdsdxdcdv: o czym Ty w ogóle piszesz, o podstawie czy rozszerzeniu? Jeśli o podstawie, to naprawdę pozostaje mi tylko nad Twoim problemem porządnie prychnąć. Na tym egzaminie nie była wymagana prawie żadna wiedza (zwłaszcza mając kartę wzorów), jestem pewien że mój brat (gimbaza) po tygodniu przygotowania by to bez problemu zdał. Nie wiem o ile musieli by podnieść poziom, żeby ludzie z liceów zaczęli mieć problemy ze zdaniem tego. Chyba
  • Odpowiedz
Ale spokojnie, nauczyciele powinni przygotować uczniów do matury. Tak, tyle, że nie ma kiedy.


@dfdrdedwdsdxdcdv: Skisłem xD

Chodziłem do technikum gdzie poziom matmy był bardzo słaby. Całą ostatnią klasę po szkole pracowałem, a po pracy wieczorami przygotowywałem się do matury. Zdałem podstawę na chyba 96%(nie pamiętam dokładnie ile) a rozszerzoną na ok. 60%.

Jeśli ktoś chodząc do liceum i nie mając dodatkowych obowiązków, nie umie się przygotować do matury z
  • Odpowiedz