Deklaracja nowej wiary

Oddech wyziera z ust jak niepożądany gość. Nie wszyscy jednak są tego samego zdania. Część zagubionej jazni wita się z nim po raz wtóry, po raz wtóry z uśmiechem i szacunkiem. Mącę w garncu, kręcę coraz szybciej. Wulgarnie dopytuję się o szybszy akt łaski. Czy zmiana frontu wolności jest odpowiednim rozwiązaniem? Może to też kolejna prozaiczna aura czynności dnia codziennego. Dobro bądz zło. Szczęście lub smutek. Życie albo śmierć.
Zataczam skromne kółko przed wejściem do klubu. Od rana chodzę rozedrgany od wewnętrznej orkiestry dawno uśpionych emocji. Zapach świeżej myśli budzi we mnie wszystko to co najlepsze. Rozglądam się za znajomymi twarzami. Z góry wiem, że takich nie będzie, ale lustrzany obraz przyszłości zawsze może odbić się na jakiejś sympatycznej twarzyczce. Kogo dzisiaj zbrukamy niewidzialny sekundancie? Jeden, dwa, trzy kroki i przekroczę bramy nocnej aury przyjemności. Muzyka rozkosznie zadamawia się w głowie.
Mój pierwszy zamieszczony #wylewtrebrona po kilku poprawkach. Edycja 2.0

( ͡ ͜ʖ ͡)

Zajechałem czarnym polonezem na plac zabaw. Mój plan był już od dawna ułożony w głowie. Nie był trudny do zrealizowania, wymagał jedynie pewnej dozy odwagi. W oczach szaleńca całość wydawała się fraszką, dla innych ludzi było to zapewne rozwiązanie bez drogi odwrotu. Czy jest uprawnionym nazywanie się samemu szaleńcem? Czy taka osoba byłaby w stanie stwierdzić swój stan w sposób rzetelny. Śmiem wątpić, ale całość nieskończonych zagadek w mojej głowie każe mi obrać właśnie taką drogę w labiryncie decyzji. Zagubienie uchyla się percepcji zmysłów. Logika zdań przestaje istnień, tok rozumowania przybiera konsystencję chłodnej brei. Czuję pulsowanie krwi w skroniach. Wychodzę. Po twarzy przetacza się lekki powiew chłodnego wiatru. Czas przywitać się w pełni z jesienią. Obserwuję ludzi. Mała dziewczynka wpatruje się w moje oczy. Nie odnajduję granic jej zrenic, wydaje mi się, że te dziecko nigdy nie spało. Jest ulotne, nieme. Gdybym mógł, to przebiłbym jej skórę palcem niczym wilgotną chusteczkę. Pociągam za spust. Nikt nie płacze, nie krzyczy. Jesteśmy tylko my. Całuję moją bratnią duszę, leżę wraz z nią w kałuży dowodu jej cielesnego istnienia. Mój policzek przylepia się do powoli zasychającej krwi na chodniku. Szarpanie policjantów jest nieodczuwalne. Moje myśli są gdzie indziej. Ciało jest osłonięte betonowym murem od tych wszystkich ludzi.
Przegryzam kapsułkę z cyjankiem. Śmieję się, jestem szczęśliwy. Podróż w nieznane. Nie jestem sam, jestem obleczony
Siedzę, oglądam TV. Bez echa myśli panoszą się po pokoju. Prostota skupiska problemów przyprawia mnie w głupkowaty nastrój. Przenoszę się w inny rejon nieobecności. Powoli zdaję sobie sprawę, że męczy mnie zagmatwanie literackie, przesadna gęstość. Mam zamiar posmarować nocne zwątpienie masłem zmieszanym ze wspomnieniami. Brak soczewki, brak celu. Pielęgnuję ostatnią żywą cząstkę obrazu szczęścia który ukrywa się głęboko w mojej głowie. Nowe warstwy farby mają odcień blondu. Jej włosy są symbolem materialnej
@wysuszony: Dlatego poszukuję lekarza. Treść odzwierciedla realne emocje, ale nie dziwię się, że masz takie odczucia. Krytyka zawsze mile widziana! Choć teza o używaniu "trudnych słów" jest chyba trochę naciągana, bo nie ma tu żadnych anachronizmów czy innych dziwolągów których nie używa się na co dzień. W każdym razie zarzekam się, że w każdym zdaniu kryje się mnóstwo refleksów różnorakich myśli i kontekstów, w żadnym wypadku nie jest to sztuka
  • Odpowiedz
#wylewytrebrona #opowiadania #coolstory

Burza emocji w głowie rozświetla mrok racjonalizmu. Nawał pytań odnośnie suchości myśli pozostaje bez odpowiedzi. Czy zupa emocji może być potraktowana jako pełnowartościowy posiłek? Brak akceptacji dla takiej prawdy życia zwraca mnie ku odosobnieniu. Paradoks smutku i szczęścia takiego położenia nie pozwala zamknąć furtki z pytaniami. Pozorne szczęście wiedzie wszędzie prym nad smutną prawdą. Nie mam pojęcia czy moje spojrzenie jest tym właściwym,
  • Odpowiedz
#coolstory #opowiadania #wylewytrebrona

Chłodne powietrze drażni płuca. Rozdygotane trzewia najlepiej oddają stan ducha. Dwadzieścia minut po dziewiętnastej miał po mnie podjechać kolega. Krótka rozmowa w aucie, jesteśmy na miejscu. Kilku znajomych pali papierosy przed wejściem do budynku. Wieczorne kręgle i parę piw są jedyną sluszną odpowiedzą na zły dzień. Zaciągam się marlboro, odpływam w nikotynowym odrętwieniu.

Po chwili jesteśmy już w środku, nie mam ochoty nic zamawiać, a jednoczenie przyjąłbym cały alkohol świata wprost do swojego gardła. Nieporadność w podejmowaniu decyzji jest wyrazem narastających paranoi. Proste do bólu, irracjonalne w świetle doświadczeń życia. Siadam w loży, zaczynam słuchać moich znajomych. Jeden wielki szum. Nie mam pojęcia czy słyszę ich, czy moje własne ciało wydaje dżwięki. Gubię się w pogłosie panoszącym się w uszach. Od czasu do czasu przebijam się ze swoim zdaniem z tej klaustrofobicznej matni. Próby włączenia się do dyskusji są marną protezą akceptacji dla towarzyskich pogaduszek. Świat w którym obecnie się znajdowałem, nie dawał szansy na swobodne cieszenie się obecnością innych osób. Miłym akcentem było zimne piwo sączące się w głąb mnie. Lubiłem tego intruza. Wszystkie substancje które kąpały się w basenie myśli, które go mąciły, były mile widziane. Dzięki nim życie które dla mnie było snem, nie wirowało jedynie wokół rdzenia przeżytych chwil. Obcy impuls podczas marzeń sennych był czymś co wprawiało mnie w przyjemne zakłopotanie.

Dwie
#coolstory #wylewytrebrona #opowiadania

Niewidzialny człowiek jest wśród nas. Pusty, obdarty z emocji. Uwięziony między konwenansami. Bez nich uleciałby całkowicie w przestrzeń. Zderzenie dżwięków świeżości poranka z brakiem dostępu do receptorów szczęścia. Przemierza świat w szklanej kuli. Zgrzytanie szkła wprawia go w zakłopotanie. Docenia czas, nie docenia życia. Wspomina chwile minionych uniesień. Metalowa winorośl poczucia winy oplata jego serce. Zaczyna odczuwać swój ciężar. Nie w taki sposób
#wylewytrebrona #coolstory #opowiadania

Popatrzyłem z dumą na swoje dzieło. Cofnąłem się na górę schodów. Piwnica okazała się idealnym miejscem na moje małe ustrojstwo. Wykonanie projektu zajęło mi prawie trzy miesiące, trzy miesiące ostrej harówy w piekarni, oraz urzędowania w piwnicy. Każdy centymetr podziemnego królestwa zamienił się w wizję z moich snów. Chleb. Wszędzie był chleb. Upychałem go przez ten cały czas. Zapach był zachęcający. Należy wziąć pod uwagę fakt, że zapach pleśni był dla mnie podniecający. Mógłbym w tym momencie umrzeć, ale na to jeszcze przyjdzie czas.

Najpierw moje dokonanie musi ujrzeć światło dzienne. Świetna praca, szczęśliwa rodzina nie wystarczały mi. Moi rodzice mieli przyjść w przyszłym tygodniu na obiad. Noc przed zjawieniem się rodziców nie była łatwa. Najmłodszy syn dawał się nam we znaki. Ryczał, ordynarnie ryczał. Powiedziałem swojej żonce, że się tym zajmę. Zrobiłem to co zawsze. Małemu #!$%@? wsadziłem do mordy chleb. Niech się trochę podławi, zaprzyjażni z pleśnią. Nie przestawał płakać. Wróciłem do kuchni po taśmę. Zalepiłem mu jego przebrzydłe usta. Skurczybyk miał katar, mógł się udusić. Byłem na taką sytuację przygotowany. Wsadziłem mu dwie plastikowe rureczki przez nos wprost do gardła. Gdy pierwszy raz to robiłem, zostałem z nim na wiele godzin. Chciałem sprawdzić, czy te rozwiązanie zdaje egzamin. Położyłem się z powrotem obok mojej kurki. Ustawiłem tak budzik, aby wstać 10 minut przed nią. W końcu nie byłaby zbyt zadowolona z widoku który zastałaby w pokoju naszego dziecka.

Ranek
#coolstory #opowiadania #wylewytrebrona

Zajechałem czarnym polonezem na plac zabaw. Mój plan był już od dawna ułożony w głowie. Nie był trudny do zrealizowania, wymagał jedynie pewnej dozy odwagi. W oczach szaleńca całość wydawała się fraszką, dla innych ludzi było to zapewne rozwiązanie bez drogi odwrotu. Czy jest uprawnionym nazywanie się samemu szaleńcem? Czy taka osoba byłaby w stanie stwierdzić swój stan w sposób rzetelny. Śmiem wątpić,