Mieszkam w Krakowie. Dziś (25.06.2020) osoba roznosząca ulotki z ofertą Netii dzwoniła do mnie domofonem 3-krotnie w ciągu bardzo krótkiego okresu czasu podając się za listonosza Poczty Polskiej niemniej jednak wypytana dokładniej - przyznała się do roznoszenia  ulotek (choć nadal według niej otrzymała je od listonosza ;))) ).

Poprosiłem tą osobę aby zostawiła ulotki na zewnątrz w specjalnie do tego przeznaczonym koszyczku i nie przeszkadzała mi w pracy z domu.

Ktoś jednak widocznie otworzył tej osobie drzwi a ja schodząc akurat przypadkowo kilka(naście) minut pózniej zauważyłem na swojej skrzynce pocztowej wymalowany napis (chyba długopisem): "Lecz się palancie".

Sprawę
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 1
@LordDockers > @luxkms78 Nie ma czegoś takiego jak opiekun budynku, to chwyt marketingowy xD Dodzwoniłeś się prawdopodobnie do niego samego albo jego kolegi... Jeżeli naprawdę chcesz to zgłosić to innymi kanałami

Nie sądzę aby to była ta sama osoba. Osoba dzwoniąca domofonem miała głos przepitej baby na dodatek bazując na tym co mówiła to nie grzeszyła inteligencją i nie piszę tego złośliwie. Zadzwoniłem na numer z ulotki "opiekun twojego budynku
  • Odpowiedz
  • 7
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Noż k-----a mnie zaraz strzeli. (będą bluzgi).
Równo rok temu, pojechałem sobie z żoną i córką na weekend do innego miasta, prawie 400 km dalej, i spacerując wieczorem po mieście byłem świadkiem wypadku. Samochód skręcający w lewo nie ustąpił pierwszeństwa motocyklowi. Motocykl w------ł porządnie, dwie osoby z niego bardzo poważne obrażenia.
Jako że sam moment wypadku widziałem bezwiednie, tzn. idąc i rozmawiając oraz patrząc po prostu przed siebie, okiem wieloletniego kierowcy zauważyłem po prostu nieprawidłowość, że auto skręca a z przeciwka, bardzo blisko i (chyba) szybko zbliża się inny pojazd (jego światła). Zanim mi się "oko zakomodowało" było bum, jakieś 30 metrów przed nami. Szybko podbiegłem z pomocą (praktycznie pusta ulica), zatrzymałem się przy pasażerce którą wyrzuciło z katapulty kilkanaście metrów w moją stronę i zacząłem dzwonić po pomoc.
Mam przykre doświadczenie z Policją jako świadek (inna sytuacja sprzed kilku lat) ale mimo nalegań żony zostałem po przyjeździe wszelkich służb, gotowy do spisania tego co ociupinkę widziałem.
Wahałem się, bo wypadek dla mnie był klarowny i inni świadkowie też się pojawili ale ze słyszenia wiem, że świadkowie potem cuda wyprawiają a ja, dobre kilkanaście lat temu widziałem zwykłą kolizję i zeznałem policjantowi sytuację a kilka lat później odnalazł mnie poszkodowany i powiedział, że tylko moje zeznanie pomogło mu wygrać sprawę, która ciągnęła się 4 lata.
Po zeznaniu policjantowi na miejscu, dostałem info, że wezwą mnie na zeznanie w moim mieście. Tak było, zeznałem u siebie co widziałem oraz dostałem info, że dla mnie definitywnie koniec sprawy.
  • 14
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@wlaczkomputer: zeznania świadka w takich przypadkach po roku nie wniosą niczego nowego do sprawy i najaktualniejsze i najdokładniejsze będą z dnia przesłuchania bądź kilka/kilkanaście dni po. Ja mam na jutro wezwanie do sądu gospodarczego jako świadek w sprawie ubezpieczyciel vs firma pożyczająca samochód (przeniesione z Łodzi do Krakowa) do sprawy sprzed 4 lat. Pamiętam że było zimno jak s-------n bo była zima.
  • Odpowiedz
@kopszmercen:

A teraz do brzegu: czy jest jakiś myk (oprócz zdrowotnych), żeby taki c-----y świadek jak ja nie musiał zapierniczać na tą rozprawę?

Po pierwsze - nie pień się tak, bo zdrowia szkoda. Tak niestety działa proces i prawo do obrony, że Twoja obecność i ponowne złożenie zeznań może być konieczne w sądzie (bo np. policjant przystawił Ci gnata do głowy i kazał podpisać nieprawdziwe zeznanie, albo zeznałeś na złość
  • Odpowiedz