Miałem w pracy ciekawego kumpla. Na pierwszy rzut oka był niepozornym, niewysokim i pospolitym trzydziestolatkiem. Interesował się piłką, głosował na Kukiza, a czasem po robocie szedł prosto na siłownie. Przez dłuższy czas miałem go za typowego, prostolinijnego faceta z jasno określonymi celami w życiu.
Wszystko się zmieniło, gdy pewnego wieczoru zadzwonił do mnie. Powiedział, że jest w okolicy mojego domu i chciałby do mnie zajrzeć dosłownie na pięć minut. Jego stanowczy głos nieco mnie zaniepokoił, ale zgodziłem się bez wahania, tłumacząc sobie w głowie, że pewnie chce mu się srać.
Dwie minuty później stał w moim mieszkaniu z obitym ryjem i zakrwawionymi dłońmi. Widok ten kompletnie mnie zaszokował, chciałem dzwonić po karetkę, pytałem co się stało i stopniowo zacząłem wpadać w panikę. Kumpel spokojnie poprosił o możliwość skorzystania z łazienki i zapewnił mnie stanowczo, że nie potrzebuje opieki medycznej.
Nie pozwoliłem mu opuścić mojego mieszkania dopóki nie wyspowiadał się z całej sytuacji. Otóż okazało się, że człowiek z którym w ciągu dnia pracuję, nocami zamienia się w miejskiego mściciela, który wdaje się w uliczne bójki z rezydentami najciemniejszych zaułków i bram. Robił to od wielu miesięcy, tłumacząc się tym, że kiedyś gdy nie potrafił się jeszcze bić, dostał #!$%@? od kibiców na oczach swojej ówczesnej dziewczyny. Było mu przez to tak wstyd, że postanowił coś sobie udowodnić, tłukąc agresywnych dresów.
Gdy dopytywałem o szczegóły, powiedział tylko, że teraz nie ma czasu, że opowie mi więcej innym razem. Następnego dnia nie przyszedł do pracy. Pomyślałem, że pewnie przez to, że tak mocno go obili. Nikomu nie powiedziałem o tym co zaszło poprzedniego wieczoru w moim mieszkaniu, więc wszyscy jednogłośnie uznali, że pewnie kolega zapił i nie zdołał wyczołgać się z łóżka.

Problem
@corneliush: Jako jedyny znasz jego sekret, przyszedł do ciebie kiedy potrzebował pomocy, mogłeś zostać jego pomocnikiem, uszyć mu strój, zszywać jego rany po bójkach itp.
  • Odpowiedz
1. Masz 25 lat, skończyłeś studia, pracujesz w korpo
2. Przez całe studia byłeś z cudowną dziewczyną, ale coś nie pykło i teraz #tfwnogf
3. Bądź ustawiony przez rodziców do końca życia, samochód i mieszkanie motzno
4. Znajdź loszkę 11/9, która jest chętna mieszkać wzamian za #seksy
4. W między czasie regularnie zalewaj pałę
5. Kolejna impreza, kumple, znajomi i #rozowepaski
Nienawidzę ogłoszeń o pracę, w których wtrąca się niepotrzebną angielszczyznę. Czemu ktoś pisze "Poszukiwany Project Manager" zamiast używać ojczystych zwrotów. Tak trudno napisać "Zarządca Projektu"? Albo Menadżer Projektu?

Albo inna, #!$%@?ąca rzecz. Jakaś firma, a właściwie jej dział HR, wrzuca do sieci ogłoszenie, gdzie w jedenastu (11!) podpunktach wymienia wymagania, jakie stawiane są przed ewentualnym kandydatem. Oczywiście znajdziemy tam takie zwroty jak: doświadczenie w branży minimum dwa lata (mile widziane), książeczka sanepidowska, znajomość języków obcych będzie dodatkowym atutem.

Myślisz, po grzyba mi ta książeczka i dwuletnie doświadczenie, skoro mam pracować w biurze, w którym farba łuszczy się na ścianach. No ale czytasz dalej, brniesz w to gówno, bo ceny w biedronce tylko pozornie są niskie, a twoje ciało jeszcze nie radzi sobie z trawieniem gruzu.

Docierasz
Słuchajta mirasy. Piszę pracę na temat wpływu gier na branżę rozrywkową na świecie. Zainspirował mnie przykład GTA V, które podbiło serca 33 milionów klientów (plus drugie tyle, które ma peceta, a nie może pograć). Zastanawiam się, czy znacie może jakieś ciekawe artykuły, albo czytaliście coś fajnego w tym temacie. Oczywiście nie musi się to odnosić do konkretnej gry, raczej do całości tematu. Nie musicie rzucać linkami, wystarczy jakiś trop. Znalazłem już całkiem
  • 0
@corneliush: Możesz coś napisać o Uwe Bowle'u (nie jestem pewien co do poprawności nazwiska :) ). O Halo i całym jego extended universe, Minecraft i np. pojawiające się lego dedykowane tej grze (powstaje też film o ile wiem).
  • Odpowiedz
#coolstory a może raczej #niecoolstory Sam nie wiem. Streszczenie na dole, w spoilerze.

Mój osobisty odwrót spod Moskwy AD 2013.

Styczeń, z tego co pamiętam, był mroźnym początkiem roku 2013. Nadszedł piątek, z nieba padał drobny śnieg, a ja, wraz z dwójką moich przyjaciół, szedłem w stronę toruńskiej starówki, by rozgrzać się, w którymś z przytulnych lokali. Osobiście chciałem upodlić się w jakimś kameralnym miejscu, gdzie nikt i nic nie zakłócałoby naszego spokoju. Niestety, moi przyjaciele mieli inne plany - chcieli iść na jakąś “grubą” imprezę, gdzie mogliby “wyrwać jakiś towar”.

Nasz
Nocne #coolstory Wyszło dość długie, więc tl;dr jest w spoilerze na dole.

Przez kilka ostatnich dni zastanawiałem się czy opowiedzieć wam tę historię, czy może lepiej ją przemilczeć. Ostatecznie moja dziewczyna przekonała mnie, że świat musi poznać prawdę.

Rzecz wydarzyła się pewnej marcowej nocy w moim rodzinnym mieście. Przyjechałem do domu, gdyż moja matka obchodziła tego dnia urodziny. Tak się dobrze złożyło, że moi starzy przyjaciele mieli w tym czasie wolne, więc umówiliśmy się na wieczorne piwkowanie przy meczu, jak na prawdziwych samców przystało. Oczywiście spotkanie trochę nam się przedłużyło, a zamiast jednego piwa, wypiłem cztery. Ale czułem, że nie jest jakoś koszmarnie źle ze mną, miałem dobry, wiosenny nastrój, inspirowany zapewne znajomym powietrzem.

Ulice
W spoilerze na dole tl;dr

No cześć. Tak na szybko, jako zakąska przed południem, opowiem wam historię mojej znajomej, której imię brzmi Maja. Uwierzcie mi na słowo, że nigdy w życiu nie spotkaliście osoby, która byłaby choć w połowie tak pozytywnie zakręcona jak Maja. No, może gdybyście poznali jej rodziców... No, ale do rzeczy.

Owa znajoma, koleżanka, pochodzi z małej mieściny, w której wszyscy się znają, więc gdy poszła do szkoły, naturalną rzeczą było, że każdy mówił do niej "Maja" lub "Majuśka". Lecz, pewnego dnia, gdy nasza bohaterka miała 12 lat, przyjechali panowie z kuratorium, wręczyć jej dyplom zwycięzcy prestiżowego konkursu plastycznego. Jakież było zdziwienie Mai, gdy panowie wyczytują jej nazwisko, lecz przekręcają imię, nazywając ją Marią. Dziewczyna powiedziała im, że mają chyba jakąś literówkę, że jest tam błąd, że ona jest Majka i w ogóle.

Ale
@indeed: mam kuzyna, dopiero 2 lata temu dowiedziałem się, że ma na imię Zbigniew (chyba), a nie Maciek. Na mojego wujka z kolei mówią Marek, ale ma na imię Kazimierz (bodajże) - ale o tym wiedziałem.
  • Odpowiedz
Kolejny raz taguję to jako #coolstory choć nie wiem czy jest tutaj ktokolwiek skłonny uznać tę historię za fajną. Tl;dr nie będzie, a wszelkie komentarze streszczające treść będą usuwane. Nie chce Ci się czytać to nie czytaj, ale nie psuj radości czytania innym.

W zeszłym roku, w listopadzie, wprowadziłem się do nowego mieszkania, w nowym mieście. W aklimatyzacji pomógł mi mój współlokator Tomasz, który zabrał mnie na dwie, małe imprezy, jakie zorganizowała jego firma dla integracji pracowników. To pozwoliło mi się oswoić z klimatem nowego miejsca i nawiązać kilka ciekawych znajomości. Jednak najlepsze miało dopiero nadejść.

Któregoś dnia, gdy jesień wzięła sobie wolne i niebo przestało przeciekać, wybrałem się na spacer po okolicy, bo niektóre rejony mojego osiedla ogarniałem w stopniu niezadowalającym. Gdzieś około kilometra od mojego bloku natrafiłem na targowisko, na którym różni ludzie wykładali swoje towary, a w niektórych budach miłe panie sprzedawały wędliny. Kręciłem się między stoiskami, trochę bez celu, a trochę z ciekawości i wtedy nagle spostrzegłem dziewczynę. Akurat kupowała mięso, więc nie mogę powiedzieć, że zakochałem się w niej od pierwszego wejrzenia, bo byłoby to niedorzeczne. Miała sympatyczny wyraz twarzy, uśmiechała się pogodnie, a wiatr rozwiewał jej, nieco przydługie, włosy w kolorze miodu.

Postanowiłem
Nie wiem czy jest to #coolstory, ale na wszelki wypadek zostawię ten tekst pod tym tagiem. Tl;dr nie będzie, więc jak nie macie sił i ochoty czytać całości, scrollujcie sobie dalej.

Rzecz wydarzyła się jakieś trzy lata temu, podczas wakacji, które spędzałem jako opiekun kolonijny. Razem ze mną pracowała wówczas moja przyszła dziewczyna oraz dwoje najlepszych przyjaciół. Pod naszą opieką znalazło trochę ponad czterdziestu dzieciaków w wieku 13-16 lat. Na nasze szczęście nie była to jakaś patologiczna młodzież jakie teraz pełno w gimnazjach, lecz bardzo kreatywne dzieciaki, skore do nauki i zabaw. Ważne dla tej historii jest jednak to, że była tam pewna dziewczyna, Magda, piętnastolatka z wrodzoną wadą słuchu, a ja, jako jedyna osoba w promieniu 10 km, znałem język migowy.

Nasza kolonia rezydowała w niewielkim ośrodku położonym nad brzegiem jeziora. Mieliśmy do dyspozycji kuchnię, niewielką stołówkę, gdzie ledwo ten tłum dzieciaków się mieścił, oraz dwie łodzie, jedną wiosłową, drugą wiosłowo-motorową. Także jak była ładna pogoda to woziliśmy dzieciaki łódką po jeziorze.
Gryzę się z pewnymi myślami dzisiaj. Jak to jest, że w erze wszechobecnego internetu i błyskawicznej komunikacji, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy? Mam na facebooku ponad 250 znajomych i prawie z nikim nie piszę, nie komunikuję się, jeśli czegoś nie potrzebuję. Najlepsze jest jednak to, że jak już dopadnę kogoś, kto jest dostępny i spytam co słychać i jak leci, to ta osoba po 10-15 minutach znika, albo przestaje odpowiadać,
@fifithebest: Mylisz się. Nie wyhodowałem sobie rzeszy porządnych znajomych, ponieważ całe życie byłem wciskany w trzyletnie segmenty. Trzy lata w pierwszej podstawówce, trzy lata w drugiej. Później trzy lata gimnazjum, liceum i studia. Widziałeś kiedyś, żeby porządny sad wyrósł na polu, które jest regularnie zaorywane?

@NieznanyAleAmbitny: Zawsze można coś wymyślić, jeśli jest się upartym, ale bardziej mnie, nie wiem, krępuje pisanie do nich tak bez celu, bo czuję
  • Odpowiedz
@corneliush: cycki tez wazna sprawa ;)

W sumie ja sie nie krepuje do dawnych znajomych pisac tylko szkoda na to mojego czasu. Wiesz jak jest z kumplami np z klasy. Konczysz szkole. Dzwonicie do siebie, jakies sms, odwiedziny... Potem juz nie ma odwiedzin tylko kartka na swieta, tel milczy... Potem kartka zaminia sie w wierszyk sms... A w koncu kontakt sie urywa. To normalna kolej rzeczy...rMedia spolecznosciowe mialy ten proces
  • Odpowiedz
Przeglądałem dziś swoje stare zdjęcia. Cholera, włączył mi się jakiś melancholijny nastrój, jakaś tajemnicza tęsknota za utraconym dzieciństwem i strach przed kolejnymi kilogramami, które niebawem zamienią mnie w chodzącego klopsa. I już któryś raz mówię sobie, że się zbiorę i rano będę ćwiczył, że pójdę na rower, że napiszę wreszcie ten licencjat, albo jakieś opowiadanie...

A potem budzę się rano i siadam do kompa by grać w czwartą część Europy Universalis.