Wpis z mikrobloga

Nienawidzę ogłoszeń o pracę, w których wtrąca się niepotrzebną angielszczyznę. Czemu ktoś pisze "Poszukiwany Project Manager" zamiast używać ojczystych zwrotów. Tak trudno napisać "Zarządca Projektu"? Albo Menadżer Projektu?

Albo inna, #!$%@?ąca rzecz. Jakaś firma, a właściwie jej dział HR, wrzuca do sieci ogłoszenie, gdzie w jedenastu (11!) podpunktach wymienia wymagania, jakie stawiane są przed ewentualnym kandydatem. Oczywiście znajdziemy tam takie zwroty jak: doświadczenie w branży minimum dwa lata (mile widziane), książeczka sanepidowska, znajomość języków obcych będzie dodatkowym atutem.

Myślisz, po grzyba mi ta książeczka i dwuletnie doświadczenie, skoro mam pracować w biurze, w którym farba łuszczy się na ścianach. No ale czytasz dalej, brniesz w to gówno, bo ceny w biedronce tylko pozornie są niskie, a twoje ciało jeszcze nie radzi sobie z trawieniem gruzu.

Docierasz do magicznej części ogłoszenia zatytułowanej "Obowiązki".

Przyjmowanie zamówień, bieżąca obsługa klienta, wystawianie faktur, wprowadzanie danych do systemu, nadstawianie nasmarowanej dupy, gotowej do wyruchania przez szefa i sprzątanie nieczystości pozostawionych przez innych pracowników w firmowym kiblu.

A na koniec, tak dla żartu, ktoś dorzuci krótką informację do ostatniej części ogłoszenia. W "Zapewniamy" niemal zawsze przeczytasz o miłej atmosferze, zgranym zespole, ciekawych doświadczeniach, elastycznym grafiku czy możliwościach rozwoju.

Nikt nie wspomnij o śmiesznie niskich zarobkach, bezpłatnym urlopie, śmieciowej umowie, zwanej dumnie "zleceniem". Miła atmosfera w pracy prawie zawsze zależy od ludzi, a są to osoby, które, podobnie jak ty, były na tyle naiwne, że dały się naciągnąć na tę robotę i teraz jesteś zmuszony egzystować razem z nimi w tym bagnie. Ta sytuacja zresztą oczywiście może prowadzić do tego, że staniecie się zgranym zespołem, jednak znacznie realniejszym scenariuszem jest opcja, w której twoi "koledzy i koleżanki z pracy" będą kombinować w jaki sposób zwalić na ciebie część swoich obowiązków lub odsunąć od ciebie perspektywę awansu.

Nie wiem czy do ciekawych doświadczeń związanych z pracą jest notoryczny #!$%@? i "orientacja na zysk", które ostatecznie kończą się rozmową z szefem i niezręcznymi pytaniami w stylu "czy tobie nie zależy na tej pracy?".

O elastycznym grafiku i możliwościach rozwoju już nie będę wspominał, bo przeważnie wygląda to tak, że przez pół roku wykonujesz dokładnie te same działania, niczym maszyna, która mogłaby cię z powodzeniem zastąpić. Przychodzisz do roboty niemal bez przerwy, dowiadujesz się, że musisz zostać dłużej, bo "ktoś dał dupy i teraz trzeba nadrobić" albo "wiesz, mamy normy i trzeba je wyrobić".

Ale jesteś dyspozycyjny, dasz sobie radę. Jeżeli nie masz grupy inwalidzkiej lub ważnej legitymacji studenckiej, a planujesz poważną karierę zawodową, przygotuj się na to, że szef będzie zawsze patrzył się prosto w twoje oczy, pytając się całej ekipy, kto jest gotów zostać po godzinach. Inni mają wymówki, szkołę i lekarzy, a ty co im powiesz? Panie, bo z dziewczyną umówiłem się na... bo chcę sobie #!$%@?ć w planszową "Grę o tron" paląc hasz z kumplami do późna.

Ni #!$%@?. To jest biznes, to jest Polska, Tutaj za 1777 złotych #!$%@? minimum 180 godzin miesięcznie i musisz cały czas orientować swoje działania na zysk, nawet jeśli brzydzą cię pieniądze i ludzie, którzy pozwolili się nimi skorumpować.

#gorzkiezale #pilesniepisznamikro #corneliushapisanie #ogloszeniaoprace #tagujetogownobardzomocno
  • 5