#ciezkidzien
Duzo wpisow dzisiaj, ale jak to wytlumaczyc, ze skladam rece do modlitwy, opieram sie o nie, zamykam oczy, mowie w myslach:
"Jahwe, Ojcze, zniszcz szatana i jego slugi" i nagle zaczynam widziec dziwne zarysy twarzy...

To musi byc sila wyobrazni, jak ksiadz Piotr trace zmysly od tego wszystkiego...

Wstawiennictwo
  • Odpowiedz
Kurła co za dzień w #pracbaza ( ͡° ʖ̯ ͡°)
- udajesz, że nie wiesz, chociaż wiesz, bo nie chcesz narobić komuś problemów,
- robisz dla kogoś coś extra, ale zero docenienia, a jeszcze pretensja,
- odwołane wolne,
- jedna z fajniejszych
W robocie dostałem tak po pupie, że aż głowa mała. Byłem w ekipie, która miała za zadanie odkręcić coś co inny dział sknocił (niech ich kulawa gęś kopnie). Dwa razy trzeba było doprowadzić gotowy produkt do takiego stanu, ażeby zadowolić wygórowane wymagania klienta. Wypruwałem sobie przy tym flaki, ażeby wszystko wyglądało tak jak należy. Najwyraźniej ta robota odbiła mi się na zdrowiu bo po wyjściu z roboty szedłem jakby mnie pobito. Po
CulturalEnrichmentIsNotNice - W robocie dostałem tak po pupie, że aż głowa mała. Byłe...

źródło: comment_1595018344zB2uiRw38mMCDlmp0caCT1.gif

Pobierz
@acidd: w skrócie : sam wychowuje córkę , mamusia sobie poszła w #!$%@? a ja walcze o odebranie jej praw i dziś mamy badania i testy które potrwaja kilka godzin
  • Odpowiedz
@kufelmleka:
@brylant_brylant:
@sonix111: wyszlo tyle ze matka dziecka się nie stawiła , nawet nie odebrała wezwania bo przyszła zwrotka . Powiedzieli mi ze te testy nie maja teraz sensu bo to głównie o nią chodzi ( ma jakieś zaburzenia psychiczne ) . Także spędziłem tam 30 min większość w poczekalni . Wzięli numer tele do mnie , muszą się teraz z sadem skontaktować i podjąć decyzje
  • Odpowiedz
Życiowych dylematów dyżur kolejny.


Transporty sanitarne karetką S jako rat-med to niby spokojna, opanowana i momentami wręcz nudna praca, w której teoretycznie za dużo niespodziewanych rzeczy pojawić się nie może, bo pacjent jest wstępnie zaopatrzony, po wstępnej diagnostyce, leczeniu i ustabilizowaniu funkcji życiowych. Taki też był dzisiejszy transport, wydolnego oddechowo i krążeniowo pacjenta z zawałem NSTEMI, który miał być przewieziony na koronarografię ze szpitala powiatowego do wojewódzkiego. Dystans około 35-40km, jedziemy sobie na gwizdkach, jednak pojawienie się w nietypowym miejscu sporej długości (na oko ok. 2km) korka nie wróżyło nic dobrego. Przebijamy się środkiem pomiędzy kolumną stojących aut, a autami nadjeżdżającymi z naprzeciwka, i w pewnym momencie przed maską wyrasta nam policjant machający jak tylko mógł najmocniej, żebyśmy się zatrzymali. Kierowca się zatrzymał, a ja spokojnie siedziałem sobie w przedziale medycznym z pacjentem, ponieważ w mojej karecie nie ma przejścia, a okienko pomiędzy szoferką a przedziałem jest symboliczne, to nie ogarnąłem z początku sytuacji. Po chwili postoju, zaniepokojony brakiem powrotu kierowcy, wstaje by otworzyć boczne drzwi w celu rozeznania sytuacji - mina WTF?! a tam na ziemi, pomiędzy samochodami leży dzieciak - na oko 8-10 lat, przykryty folią NRC, wygląda na nieprzytomnego, szybki ogląd sytuacji zmroził krew w żyłach - auto z charakterystyczną pajęczyną na szybie, dziecko na ziemi - tragedia!. Pojawia się wielki problem natury moralnej - jest nas 3, co robić? Pacjent w karetce, z zawałem, na drodze dzieciak nieprzytomny, niereagujący, na całe szczęście na oddechu własnym, najbliższy szpital 15km dalej, innego zespołu pogotowia nie ma. Przy otwartych bocznych drzwiach, by obserwować mojego pacjenta, zaczynamy szybką akcję badania urazowego, a w głowie ciągły dylemat - co robimy?! zostawiamy naszego zawałowca, bierzemy na pokład dziecko, zostawiamy zawałowca, bierzemy dwóch?, czekamy na drugi zespół? W głowie mętlik myśli, błagalna mina w stronę kierownika zespołu, który też nie do końca wiedział jak sprawę ugryźć. Stan dziecka z każdą minutą się pogarszał, anizokoria która dołączyła do całokształtu stanu pacjenta pomogła dokonać wyboru. Szybkie badanie pacjenta z zawałem - stan się nie pogorszył, wydolny k-o, przy delikatnej pomocy przesadzony do radiowozu pod opiekę policjanta będącego na miejscu, CPR powiadomiony o całej sytuacji, prośba do zespołu nadjeżdżającego o zabranie nie dziecka z wypadku, a osoby z zawałem.
Koniec końców - ciągle się zastanawiam czy było jedno słuszne wyjście z tej sytuacji, a jeżeli tak to jakie. Moja karetka po całej sytuacji wyglądała jak po strasznej bitwie, jednak wg. mnie bitwa została wygrana - pacjent szybko, sprawnie i w maksymalnym możliwym zaopatrzeniu odstawiony na SOR szpitala dziecięcego, gdzie już czekał powiadomiony zespół anestezjologiczny, który mam nadzieje sprawnie zajął się pacjentem.
P.S Jeżeli przeczyta to mój pacjent z zawałem, to z całego serca przepraszam za przymusową przesiadkę, ale niech Pan wie, że być może dzięki temu, że Pan nie bronił się przed tym za mocno, to dziecko przeżyje.
@Vuze: na chwile obecną nie, mam nadzieje, że przy najbliższej okazji będąc w dziecięcym, dowiem się czegoś więcej. Mocno kibicuje, żeby przeżył całą sytuacje, jednak kiepsko to dzisiaj wyglądało.
  • Odpowiedz
@user_Adrian: przepisy zabraniają to raz, a dwa, w tym wypadku nie widziałem opcji wsadzenia dwóch poszkodowanych do jednego ambulansu, bo po pierwsze naruszyłbym ich godność i prawo do intymności, dwa - naraziłbym pacjenta przytomnego na nieprzyjemny widok, ewentualny kontakt z wydzielinami lub krwią, a to mogłoby być podstawą do roszczenia prawa do odszkodowania i ciągania nas po sądach ;)
  • Odpowiedz
Jak mnie #!$%@?ą #!$%@? właściciele psów w #komunikacjamiejska #!$%@? się taka na siedzeniu, pies na środku, ale #!$%@? nie jego wina, widać, że nie ogarnia co się dzieje, ta się tylko gapi i głupkowato uśmiecha, a ludzie za #!$%@? nie mają jak przejść. I środek autobusu pusty, ludzie stłoczeni głównie z tyłu no #!$%@?...z drugiej strony jakieś dziecko w wózku drze mordę, babcia sobie nic z tego nie robi...Kiedy już
  • Odpowiedz
Spałem 3h... To będzie bardzo ciężki dzień, mam dziś mnóstwo spraw do załatwienia w różnych częściach miasta, więc jak gdzieś trafie na jakichś pieprzonych fanatyków co mi będą stali na drodze procesją czy innym marszem to jak kocham makaron obiecuje rozpirzyć ich wszystkich w taki sposób że będą marzyć o mgle i brzozie. Dziś nie stawać mi w przeszkodzie bo będą o czym mieli mówić w wiadomościach. No to do boju!

#
@jestem_legenda: No i widzisz. Z zaspania nie wyłapałem karygodnego błędu. To nie smok a Potwór! Latający Potwór Spaghetti. Jego makaronowa mackowatość. Pan życia i piwa, jedyny, nie wzruszony i ostateczny. Niech klopsiki jego będą chwalone ponad świat. Ramen.
  • Odpowiedz