Chcę zrozumieć logikę zjawiska występującego w biznesie.
Są branże specjalistyczne, powiedzmy prawnicy, finansowcy, IT itp.
Mowa o firmach o powiedzmy 20 osób plus. Bezrobocie w tych branżach nie istnieje - rekruterzy często się odzywają do tych osób itp. Praca jest od ręki.
Załóżmy ze firma zatrudnia 20 specjalistów zarabiających po 10k. Wiadomo są lepsi, gorsi ale każdy dowozi projekty.
Załóżmy ze wynagrodzenia rosną po trzech latach 40%.
Bardzo ciężko o nowa osobę,
Są branże specjalistyczne, powiedzmy prawnicy, finansowcy, IT itp.
Mowa o firmach o powiedzmy 20 osób plus. Bezrobocie w tych branżach nie istnieje - rekruterzy często się odzywają do tych osób itp. Praca jest od ręki.
Załóżmy ze firma zatrudnia 20 specjalistów zarabiających po 10k. Wiadomo są lepsi, gorsi ale każdy dowozi projekty.
Załóżmy ze wynagrodzenia rosną po trzech latach 40%.
Bardzo ciężko o nowa osobę,
Czy może ktoś polecić jakiś artykuł który ma przełożenie na polski rynek pracy w zakresie negocjacji wynagrodzenia ?
Chciałabym zostać w firmie z różnych przyczyn.
Przyjmując się kilka lat temu miałam wynagrodzenie powyżej rynkowej o ok 20%, ale tez wyższe kompetencje.
Na dzień dzisiejszy przyjmują do firmy randomów za ok 40% więcej ode mnie, gdzie z dużym prawdopodobieństwem jestem znacznie bardziej przydatna dla firmy i da się to policzyć.
Jak to