Co w waszym życiu było takim przełomowym momentem, że zaczęliście się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens?
U mnie to chyba końcówka podstawówki. Nie przekonywała mnie argumentacja osób, uczących religie w podbazie. Zadawałem pytania dotyczące poszczególnych fragmentów Biblii, a w szczególności starego testamentu. Rodzice trochę pod przymusem wysłali mnie potem do gimnazjum katolickiego i mimo początkowych oporów trafiłem na dość fajną grupę
@Maliszak: Powiem tak, niechodzenie do kościoła w moim wydaniu po prostu nie jest skorelowane niewiarą. W okresie liceum próbowałem z całych sił być ateistą, by lepiej wyglądać w oczach osób z mojego pokolenia. Przychodziło mi na myśl nawet psychiatryczne pozbycie się wiary. Skończyło się max na agnostycyźmie. Dwa lata temu miałem poważny kryzys egzystencjalny napędzany tanatofobią i w tym momencie postanowiłem skonfrontować najbardziej prominentne przesłanki co do istnienia i nieisnienia Boga
Pewnego razu przegapiłem jeden odcinek mojego ulubionego serialu "Świat według Kiepskich" , postanowiłem więc, że obejrzę go na Ipli. Po skończeniu zobaczyłem, że jest jeszcze jeden odcinek "Kiepskich" co mnie zdziwiło. Z ciekawości odpaliłem, poczekałem kilka minut i rozpoczął się odcinek. Intro serialu było niemal takie samo jak w starszych odcinkach, bez tego telewizorka na żółtym tle itp. Była tam nawet ś.p. "Babka" Kiepska. Jednak były rzeczy, które wzbudziły moje podejrzenia, że
Kiedy przestaliście chodzić do Kościoła?
Co w waszym życiu było takim przełomowym momentem, że zaczęliście się zastanawiać, czy to w ogóle ma sens?
U mnie to chyba końcówka podstawówki. Nie przekonywała mnie argumentacja osób, uczących religie w podbazie. Zadawałem pytania dotyczące poszczególnych fragmentów Biblii, a w szczególności starego testamentu. Rodzice trochę pod przymusem wysłali mnie potem do gimnazjum katolickiego i mimo początkowych oporów trafiłem na dość fajną grupę