Znalezisko "Lesbijki zmieniają płeć 8-letniemu chłopcu. Chcą, żeby był dziewczynką" - https://www.wykop.pl/link/5592143
Jak jest w rzeczywistości?
- To lekarz psychiatra zdiagnozował transpłciowość u tego dziecka, ta para lesbijek nawet nie była w tym temacie dostatecznie wykształcona.
- To nie one "zmieniały mu płeć". Wcale nie chciały, aby "był dziewczynką". Wręcz mówiły mu, że jest chłopcem i powinien nosić ubrania dla chłopców, zanim udali się do lekarza.
- Mając 8 lat rozpoczął się
Jak jest w rzeczywistości?
- To lekarz psychiatra zdiagnozował transpłciowość u tego dziecka, ta para lesbijek nawet nie była w tym temacie dostatecznie wykształcona.
- To nie one "zmieniały mu płeć". Wcale nie chciały, aby "był dziewczynką". Wręcz mówiły mu, że jest chłopcem i powinien nosić ubrania dla chłopców, zanim udali się do lekarza.
- Mając 8 lat rozpoczął się
- konto usunięte
- Burnaby
- przeciwko78
- Kondzio11121555
- elf_pszeniczny
- +157 innych
Ale jakieś granice też mam. Jeżeli gostek, który w żaden sposób nie "upodabnia" się do kobiety, a chce aby nazywać
go Małgorzata oraz używać wobec niego żeńskich końcówek to to jest ten moment w którym ja wysiadam.
Czytam sobie w necie, że zatrzymali jakąś aktywistkę lgbt, patrzę na fotkę a tam zdjęcie faceta. Absolutnie rozumiem,
Próbowanie żeńskiego imienia i żenskich końcówek to zwykle pierwszy krok osób kwestionujących swoją tożsamość płciową. To logiczne - jest to krok najprostszy, niewymagający żadnych ingerencji w ciało, takich jak np regulacja brwi czy ogólnie nóg.
Dlatego osoby będące na początku swojej drogi zazwyczaj wybierają ten właśnie sposób, aby postawić pierwszy krok w kierunku tranzycji, albo sprawdzić, czy rzeczywiście takie formy im pasują.
To pierwsza sprawa.
Druga to taka,
Podaj mi metodę naukową przy pomocy której można stwierdzić czyjąś przynależność do płci, jednocześnie zakładając, że największą i decydującą wartość podczas takiego pomiaru ma deklaracja badanego.
W tej chwili konsensus naukowy jest taki, że przy diagnozowaniu dysforii płciowej (a więc przynależności do innej płci niż płeć biologiczna chorego) korzysta się z
Działa to tak, że jeżeli osoba rzeczywiście cierpi na dysforie płciową, po hormonach poczuje się lepiej. Jeśli jednak na nią nie cierpiała, u osoby tej zaczną występować objawy dysforii płciowej ze względu na przyjęcie hormonów płci przeciwnej - wtedy taka osoba nie czuje
Weszłam z Tobą w dyskusję, aby wytłumaczyć Ci, że transpłciowość jest szeroko akceptowanym i oczywistym wręcz zjawiskiem wśród społeczności lekarskiej. Nie robię tego dla pieniędzy.
Prawda jest taka, że nawet w zacofanej względem Europy Zachodniej Polsce żaden seksuolog czy psychiatra, do którego pójdziesz z podejrzeniem dysforii, nie będzie próbował
No cóż. Łatwiej jest Ci zaprzeczyć wiarygodności szerokiej i budowanej od tysięcy lat gałęzi medycyny, niż zaakceptować istnienie osób transplciowych. Wydaje mi się, że dalsza polemika jest bezcelowa :)
To po pierwsze.
Po drugie, jako że bardzo ładnie operujesz statystyczną nomenklaturą, wiesz pewnie również, że koleracja nie jest równa kauzacji. Owszem, wśród osób trans często występują także zaburzenia psychiczne, popełniają częściej samobójstwa, etc. Powodem w tym wypadku jest życie przez wiele lat w nieodpowiednim ciele, co naraża te osoby na ciągły stres i ból psychiczny, a także występująca wszędzie transfobia,
Co do tranzycji, to niestety nie jest takie proste, zwłaszcza w Polsce. Rodzina często jest ostatnią grupą, która dowiaduje się o tranzycji, ponieważ to właśnie z rodziną związany jest największy strach przed reakcją. Poza tym, rodzina często pochodzi z innego, mniej tolerancyjnego pokolenia, niż ludzie, z którymi osoba trans ma do czynienia na codzień.
1a) odsyłam do słownika
b) nie
c) nie
2) tranzycja w dużym uproszczeniu jest lekiem na dysforię płciową, która jest uznaną w środowisku lekarskim chorobą, więc jako taka powinna być leczona jak każda inna choroba
3) pytanie z tezą (tak samo jak zresztą większość). Nie ma czegoś takiego w leczeniu dysforii, jak bezwarunkowa wiara w słowa pacjenta. Przed