#sziszucontent #pkp
Chyba dawno nie było żadnej historyjki, a ponieważ bardzo się nudzę ostatnimi dniami to postanowiłem o czymś wam opowiedzieć. Historia miała miejsce nie tak dawno temu.
Jechaliśmy sobie w wakacje, a jak to w wakacje mnóstwo osób bierze ze sobą mnóstwo bagażu - ironią jest to, że czym starsi ludzie tym więcej walizek ze sobą biorą. Trafiła nam się grupa 3 emerytek, zresztą bardzo miłych Pań, które jednak nie do końca przemyślały to co robią. A my, niestety nie zdążyliśmy zareagować. Co się stało? Ciąg dalszy nastąpi.
Chyba dawno nie było żadnej historyjki, a ponieważ bardzo się nudzę ostatnimi dniami to postanowiłem o czymś wam opowiedzieć. Historia miała miejsce nie tak dawno temu.
Jechaliśmy sobie w wakacje, a jak to w wakacje mnóstwo osób bierze ze sobą mnóstwo bagażu - ironią jest to, że czym starsi ludzie tym więcej walizek ze sobą biorą. Trafiła nam się grupa 3 emerytek, zresztą bardzo miłych Pań, które jednak nie do końca przemyślały to co robią. A my, niestety nie zdążyliśmy zareagować. Co się stało? Ciąg dalszy nastąpi.
Miałem tam kiedyś służbę na cztery pociągi. Historia tyczy się trzeciego pociągu. Wyjeżdżamy z Wrocławia 45 minut spóźnieni, ponieważ wracaliśmy z innego miasta i tam złapaliśmy 30 minutowe opóźnienie ze względu na jazdę jednym torem. Mamy kilka grup z przesiadką. Około 25 osób do jednego pociągu i 45 osób do drugiego + kilka osób na samolot.
Kierownik dzwoni do dyspozytora i mówi jak to wygląda, dyspozytor zgodził się zatrzymać jeden z pociągów, a drugi puścić (ponieważ ten drugi jechał do miasta do którego jechał następny pociąg godzinę później) więc zapowiadało się, że problem będzie rozwiązany przynajmniej jeśli chodzi o grupy. Wszystko było spoko, dopóki nie wjechaliśmy do Wielkopolski, ponieważ jeden z tamtejszych dyżurnych ruchu zatrzymał nas na jakiejś wiosce, by przepuścić sześć innych osobówek. Kierownik delikatnie ujmując bardzo się zdenerwował, bo dyżurny zatrzymał nas dosłownie 30 minut drogi od stacji docelowej na której ludzie mieli się przesiąść. Dyżurny postanowił nas dowalić o dodatkowe 45 minut i w momencie, gdy opóźnienie przekroczyło 80 min jedyne co nam jako drużynie pozostało zrobić to błagać dyspozytorkę by trzymała ten przeklęty pociąg na przesiadkę tej grupy. Co gorsze nasz pociąg, którym mieliśmy wrócić też już czekał od dobrych 45 minut (bo na przejście między pociągami tego dnia było około 20 minut), więc postanowiliśmy poprosić drużynę, która nim jechała o podprowadzenie go nam do naszej pozycji. To nam się chociaż udało.
No
Jest taki pociąg co to jeździ chyba z Gdyni, przez Ciechanów, Warszawę do Krakowa (i pewnie gdzieś dalej) i on #!$%@? ma zawsze w Krakowie opóźnienie i to zawsze mniej więcej tej samej wielkości rzędu 37-43 min.
No to ja się #!$%@? zapytuje czemu nikt nie zmieni po prostu rozkładu tego pociągu?!