Jak byłem mały, powiedzmy że był to schyłek lat 90., to często naszym domofonem dzwonili bezdomni i prosili o coś do jedzenia (w sumie nigdy o kasę). Rodzice wtedy robili im kanapki, dawali herbaty (bardzo mocno słodzonej, czego zazdrościłem zawsze) w słoiku i wpuszczali na klatkę. Bezdomni brali, dziękowali bardzo i jedli, po czym szli sobie gdzieś. Pytałem się o to ostatnio rodziców, to mówili, że już nie pamiętają kiedy coś takiego
@Maraschino: no to tez nie dziala do konca. Powiedzmy ze chleb czy bułkę nie weźmie, ale jak zaproponujesz ser albo parowki do bulki to weźmie a potem sprzeda za pol ceny.







Który to? Przyznać się xD