Trzy wiersze Anny Świrszczyńskiej, uczestniczki Powstania Warszawskiego.
Rozmowa przez drzwi
O piątej nad ranem
pukam do jego drzwi.
Mówię przez drzwi:
w szpitalu na Śliskiej
umiera pana syn, żołnierz.
On uchyla drzwi,
nie zdejmuje łańcucha.
Za nim żona
dygoce.
Ja mówię: syn prosi matkę,
żeby przyszła.
On mówi: matka nie przyjdzie.
Za nim żona
dygoce.
ja mówię: doktor pozwolił
dać mu wina.
On mówi: proszę zaczekać.
Podaje przez drzwi butelkę,
zamyka drzwi
Rozmowa przez drzwi
O piątej nad ranem
pukam do jego drzwi.
Mówię przez drzwi:
w szpitalu na Śliskiej
umiera pana syn, żołnierz.
On uchyla drzwi,
nie zdejmuje łańcucha.
Za nim żona
dygoce.
Ja mówię: syn prosi matkę,
żeby przyszła.
On mówi: matka nie przyjdzie.
Za nim żona
dygoce.
ja mówię: doktor pozwolił
dać mu wina.
On mówi: proszę zaczekać.
Podaje przez drzwi butelkę,
zamyka drzwi
I masz... I znów to samo... Czarna noc, wystygłe popioły, płomyk świecy ściskanej w twojej drżącej pięści i powtarzane w kółko to „Proszę cię! Proszę!” [...] Najbliższe dni. (Pauza) Dziś wieczór... (Pauza) Dziś wieczór – nic. (Pauza) Jutro... jutro... o dziewiątej hydraulik. A potem... potem już nic. (Pauza. Zakłopotany) O dziewiątej hydraulik? (Pauza) Ach tak, żeby oczyścić. (Pauza)