Wpis z mikrobloga

Wielkie piękno (bez spoilerów, za to sporo dygresji, w tym zestawień z literaturą, co tutaj może być poczytane za snobizm. Wiernie ostrzegam, kogokolwiek kto w ogóle zechce to przeczytać :) )

41 003 - 1 = 41 002

I otóż to Pustka! Puste wszystko, jak pusta Butelka, jak Badyl, jak Beczka, skorupa. Bo tyż, choć straszna męka nasza, przecie pusta, pusta i pusty Strach, pusty Ból, a już i sam Rachmistrz pusty, jak Próżne Naczynie.


Trans-Atlantyk

Można powiedzieć, że na taki film czekałem wiele lat. Nie znaczy to oczywiście, że ten obraz z miejsca stał się moim ulubionym, nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że już dawno przestałem wierzyć w nowe kino, w to, że mogę pójść na premierowy seans i obejrzeć coś wysokobudżetowego, co jednocześnie naprawdę do mnie przemówi. Szkoda klawiatury by narzekać na morze hollywoodzkiej przeciętności i poprawności jakie każdego roku zalewa wszystkie kina. Od czasu do czasu Tarantino zafunduje nam trochę dobrej rozrywki, Nolan zrobi kolejny pomysłowy i inteligentny, ale wciąż nastawiony na rozrywkę masowego widza film. I tak dalej. Powiedzmy, że to nie moje kino. Brakuje mi w tym wszystkim starej, dobrej szkoły refleksyjnego kina autorskiego i autobiograficznego.

Naturalnie istnieje jeszcze kino nieanglojęzyczne, tutaj częściej trafia się coś ambitniejszego. Lecz są to najczęściej filmy skromne, nie tego kalibru. Przyznam, że z powyższych powodów z nowościami jestem na bakier, nie wdziałem jeszcze Polowania, ani Miłości ani nawet nowego filmu Polańskiego z którym wiążę spore nadzieje, więc może jakieś perełki mnie ominęły. Niemniej na stan mojej obecnej wiedzy - ostatni film z takimi ambicjami, który dotarł do szerszej publiczności, to Synekdocha, Nowy Jork Kaufmana.

Ostatnia taśma Gambardellego

Odtwórcą głównej roli jest Toni Servillo, facet o wyrazie twarzy znudzonego arystokraty, którego polubiłem już w Skutkach miłości, swoją drogą również bardzo udanym filmie Sorrentino (coś czuję, że to może być znakomita para filmowa). Bohater to stary dziennikarz i pisarz - intelektualista, który kiedyś coś tam napisał, a teraz zmaga się, a właściwie poddaje swojej twórczej niemocy. Życie upływa mu na próżniactwie, piciu i dekadenckich rozmowach z lekko zblazowanymi przyjaciółmi z artystycznego światka. Oklepane? Cóż, ja to deja vu przywitałem z niekłamaną radością. Główny bohater może uchodzić za everymena - jest nikim, więc może być każdym. Każdym który co wieczór czeka na Godota. Choć w filmie cytuje się przede wszystkim francuskich pisarzy przełomu XIX i XX wieku, Gambardello raczej przypomina bohaterów Becketta. Stare gadające głowy wspominające młodość, zmagające się z pustką i własną stagnacją.

Z niczego może być tylko nic.


William Szekspir

Bohater często wspomina, że Flaubert miał pomysł napisać książkę bez tematu. Oczywiście nigdy takiej nie napisał. Przypomniał mi się jeden z jego listów w którym pisał"Wymagam od artysty doskonałości, która mnie doprowadza do rozpaczy, skończy się tym, że nie napiszę ani jednego wiersza". Nasz dziennikarz bardziej niż na sobie koncentruje swoje wymogi na otoczeniu - w postmodernistycznym świecie nie ma o czym pisać i nie ma po co pisać.

Fellini wchodzi do nocnego klubu

Porównuję wciąż(i w dalszym ciągu będę) "Wielkie Piękno" do literatury, ale porównanie do klasyków kina włoskiego wydaje się nieuniknione. Nie można nie zauważyć, że film Sorrentino to w dużej mierze połączenie 8 i pół, Słodkiego życia i wielu innych filmów przeniesione do współczesności.

Podobnie jak Federico Fellini reżyser pokazuje Włochy jako piękne, lecz pełne pustej, hedonistycznej zabawy i duchowo zepsute miejsce. Ironicznie spogląda na świat intelektualnych filistrów i artystycznych elit, i prostych zabaw bogatych ludzi. Dostaje się właściwie wszystkim, ale moim zdaniem błędem byłoby sądzić, że autor kogokolwiek surowo potępia - na wzór Federico jest wyrozumiałym satyrykiem. Równie dobrze co z obrazami Felliniego można zestawić Wielkie Piękno z Nocą i innymi dziełami Antonioniego. Największą różnicą między filmem Sorrentino a starymi mistrzami stanowi oczywiście czas, który upłyną. Wraz ze światem zewnętrznym zmieniła się postawa bohaterów wobec życia. Nihilizm i konsumpcjonizm został ostatecznie zaakceptowany. "Traktować poważnie można tylko menu" żartuje w pewnym momencie bohater.

Całość chciałoby się zgryźliwie skwitować cytatem z Króla Leara:

Źle się wiedzie błaznom w nędznym roku tym, gdy mędrzec głupcem się staje i nie wiedząc, co począć z umysłem swym, błazeńskie małpuje obyczaje.


Lecz reżyser stara się odwieść nas od tak jednoznacznej oceny. Mimo cynizmu i wypalenia bohatera, jego podskórna tęsknota za pięknem, autentycznością i wielkością przesiąka cały film. O wymowie obrazu można by powiedzieć znacznie więcej , ale nie chcę zdradzać nic istotnego z jego końcowych wydarzeń, które wszakże mają wielki wpływ na finalny odbiór dzieła.

The trains at our parties are the best in Rome. They're the best cause they go nowhere. - Jep Gambardella(główny bohater)

Oczywiście znajdą się ludzie, którzy będą twierdzić, że film to przewidywalna wydmuszka, która ładnymi widokami i banalnymi spostrzeżeniami próbuje przykryć swoją miałkość. Takie opinie można usłyszeć na filmwebie i wykopie pod każdym szerzej znanym ambitnym filmem, więc nie wiem czy warto się nimi przejmować póki nie są porządnie uzasadniane. (Tak przy okazji - mimo wszystko, jeśli się wie gdzie szukać, to na filmwebie z którego tak się śmiejecie zdarzają się naprawdę dyskusje na poziomie, jakich tutaj nigdy nie widziałem). Nie chcę przy tym deprecjonować każdego komu obraz się nie spodobał. Jest to film kontrowersyjny zarówno w formie jak i treści, w dodatku jego zakończenie może być różnie postrzegane. Nic prostszego niż wyobrazić sobie kogoś bardziej konserwatywnego, komu ten film nie przypadł do gustu. Będę zatem dość subiektywny w ocenie, ale tym razem nie może być inaczej. Wielkie Piękno nie musi być arcydziełem na miarę klasyków z połowy XX wieku, ważne że jest nomen omen wielkim i pięknym filmem, zrobionym w nowoczesny sposób, jakiego najnowszej kinematografii i mi osobiście brakowało. Na pewno wrócę do niego jak tylko zostanie wydany na dvd. Może mi się trochę odwidzi, a może tylko się w swoim zdaniu utwierdzę. W każdym razie polecam. Dla mnie to nie tylko film roku, to zdecydowanie jeden z najważniejszych filmów ostatnich 10 lat.

Sekret nie robi na nikim wrażenia. Trik, w którym go używasz jest wszystkim.


Prestiż

Szybko jeszcze kilka słów o stronie formalnej filmu, która bynajmniej nie jest mniej ważna. Jest zdecydowanie barokowo. Mnogość detali i z wyczuciem obmyślonych scen nie pozwala odwrócić oczu od ekranu. Ale może aż za bardzo barokowo? Niektórym taki montaż i muzyka mogą wydać się trochę zbyt nachalne. Ja manierę, która mierzi mnie w wielu współczesnych filmach tutaj przełknąłem bez problemu. Sorrentino to wreszcie reżyser, który potrafi się dobrze posługiwać nawet kiczem i wulgarnością. A tego przecież w filmie o współczesności zabraknąć nie może. Warto to podkreślić - w porównaniu do starych klasyków ten obraz jest we wszystkim "bardziej". Intensywniejszy, posępniejszy, a zarazem bardziej komediowy, czasem wprost karykaturalny. Sorrentino "Skutkami Miłości" pokazał, że ma swój własny styl, a "Wielkim Pięknem", że ma również rozmach i odwagę. To jest nowy rodzaj wrażliwości i ma on szansę przypaść do gustu także młodszemu pokoleniu. Dzieło bez wątpienia zainteresuje też wielbicieli mody, bo zdecydowanie jest na co popatrzeć. Zdjęcia są przepiękne i tu nie ma dyskusji, warto iść do kina choćby dla samych widoków. Muzyka również bardzo mi się podobała, zarówno ta klasyczna jak i ta klubowa. :) Jednym słowem - film jest tak zrobiony by porywać i hipnotyzować od początku do końca. W moim przypadku w pełni mu się to udało. Jeśli macie taką możliwość, koniecznie oglądajcie w kinie, na mniejszym ekranie może stracić część swojego uroku. Ja już mam ochotę powtórzyć seans.

Ocena: 9/10

TL;DR: Dobry film, polecam.

Taguję #parsifalclub , żeby tag chociaż w naszej pamięci nie umarł . Na dyskusję raczej nie liczę, bo niewiele osób jeszcze film widziało.

#film #filmy #maratonfilmowy #kultura #humanistycznybelkot
Palosanto - Wielkie piękno (bez spoilerów, za to sporo dygresji, w tym zestawień z li...
  • 10
@Palosanto: Ładnie napisane. Wielkie piękno to zdecydowanie jeden z najpiękniejszych filmów od dawna. Sceny, w których Pep spaceruje po Rzymie są takie cudowne, że mógłbym je chyba oglądać bez końca <3
@Palosanto: Traktować poważnie można tylko menu – kupiłeś mnie tym.

Wspomniałeś o nihilizmie i zblazowaniu, zatem pytanie. Film pokazuje tylko problem i oglądamy rozterki bohatera, a potem trzeba przytaknąć i iść do domu, czy raczej stawia jakieś pytanie na które trzeba samemu sobie odpowiedzieć?

Pamiętam że zachęcony opinią obejrzałem Melancholię, Larsa von Trier (von Trier'a?). Młody byłem i głupi, przyznaję się, a do tego chyba nieuważny, bo nic istotnego po
@Palosanto: w moim przypadku przesłanie tego filmu dotarło do mnie wiele dni po seansie. Muszę obejrzeć go jeszcze raz, ale już teraz mogę powiedzieć, że Sorentino w "Wielkim pięknie" uchwycił w kadrze refleksję, która towarzyszy mi codziennie, ale którą tak trudno określić, tak trudno udowodnić, która się po prostu jakoś umyka, wyślizguje, gubi się w chaosie nadmiaru bodźców. Tą refleksją jest zdanie sobie sprawy z pustki dzisiejszego świata. Przerażającej próżni, która
@staa:

Traktować poważnie można tylko menu – kupiłeś mnie tym. Wspomniałeś o nihilizmie i zblazowaniu, zatem pytanie. Film pokazuje tylko problem i oglądamy rozterki bohatera, a potem trzeba przytaknąć i iść do domu, czy raczej stawia jakieś pytanie na które trzeba samemu sobie odpowiedzieć?


Film zawiera swoją tezę, ale to nie zwalnia nas przecież z własnej odpowiedzi. Przynajmniej ja tak do tego podchodzę. Troszkę spoiler, ale jeśli jesteś ciekawy, to proszę:
@staa: Tak, słyszałem już takie opinie. Cóż mogę dodać, mi się zakończenie podobało, a różnica w odbiorze z pewnością wynika z naszej małej różnicy światopoglądowej. Nie każdego stać na kierkegaardowski skok do wiary, ja w ogóle nie potrafię sobie wyobrazić Jepa mówiącego o metafizyce. A nawet gdyby dało się to "posunąć do końca" bez wielkiego zgrzytu, to nie widzę powodu dla którego reżyser powinien to zrobić. On nie ma takich ambicji
@Palosanto: Do filmu nic nie mam, doskonale eksploatuje myśl na jakiej się opiera i chętnie do niego jeszcze wrócę.

Dwie osoby zabijają się tam wobec zakłamania innych ludzi, jedna osoba wobec fundamentalnego braku sensu życia, główny bohater świadomy jest absurdalności świata, a Święta jest przykładem konsekwentnego dążenia do autentyczności… ale to wszystko już było, w tym sensie brakuje zakończenia a historia po prostu się urywa. I wcale nie oczekiwałem, że ktoś