@czteroch: Dokladnie, ja w moim pasku B3 wymienialem nagrzewnice - cena na allegro 20-25 zł plus wysyłka. Wymiana w warsztacie 400 zł !. Sam wymienialem, ale jakbym nie mial narzedzi i cieplego garazu to bym musial wybulić.
@czteroch: Od kiedy stare auto to niższe koszty ubezpieczenie? Chyba wszystkie ubezpieczalnie doliczają za wiek ponad 10 lat. Bez sensu, ale tak to jest.
Dlaczego mechanik jeździ starymi autami? Bo nie stać ich na lepsze auta. Dlaczego na zachodzie jeżdżą nowymi autami, następnie sprzedają je, a te trafiają do Polski? Bo ich stać kupić sobie nowe auto. Tam auto za 2000 euro nie zrobi na nikim wrażenia, ponieważ jest to szrot który należy wymienić, a u nas jest to w pełni sprawne auto które nierzadko jest powodem zazdrości sąsiadów. Taki mechanik nie powie Ci "Chciałbym takie
@Helio: fucha może, zarobki jak na polske dobre ale to dalej nie zmienia faktu że Andzej ma racje. Bo za 3,5k to nie odłozysz na auto więcej niz 15-20 tysiaków szczególnie jak masz już rodzine.
@Andzej: Mój brat jest mechanikiem w podrzędnym warsztacie gdzie pracuje 5 osób. On zarabia najmniej. 3.000 do 3.500 na rękę zależy od miesiąca. Jego koledzy wyciągają nawet powyżej 5.000 na ręke, no ale są mega fachowcami. Warsztat mieści się w Gdańsku na Morenie. Obok są jeszcze dwa inne a oni i tak od roboty nie mogą się opędzić. Mechanik samochodowy to teraz świetna fucha.
Ja - szczerze mowiac - nie rozumiem podejscia do zakupu samochodu jak do inwestycji finansowej. Ile strace, ile zyskam, ile traci na wartosci etc. Dziwnym trafem tylko samochody ludzie traktuja jak jakis instrument finansowy.
Ale jesli juz idziemy w analizowanie samochodu jako intrumentu finansowego to odpowiedz na pytanie "Dlaczego mechanizy jezdza zlomami" brzmi - bo sa glupi. Paradoksalnie to jest wlasciwa odpowiedz. Nie wiem czemu waszym zdaniem mechanik samochodowy ma byc autorytetem
@bkapust: mechanik nie traktuje samochodu jako instrumentu finansowego lecz jako zwykłą rzecz, która człowiekowi ma służyć (patelnia, biurko, telewizor). Po co się napinać skoro pojazd ma służyć do codziennych dojazdów do pracy i na zakupy, a kilka razy do roku na odwiedziny do rodziny rozrzuconej po kraju.
Sam jestem mechanikiem, chociaż narazie w zawodzie nie pracuje.
Ale nikt mnie nie namówi na "nowe auto". Na codzień jeżdżę starą Sierrą z gazem i nie mam z nim praktycznie żadnych problemów ponad eksplatacje (raz poraz jakaś pierdółka ale nigdy nie stałem w trasie czy na lawecie wracałem jak nowe syfroeny i fewu)
W te wakacje przejeździłem jakieś 6000km i 0 problemów i spalanie 11l LPGi na 100km czyli ekonomia na poziomie
Kolejny ktory traci w pierszym/drugim roku jakies pieniadze.
Primo: Stracisz jak sprzedasz albo ci ukradna i ubezpieczalnia wyplaci ci mniej.
Secundo: Skoro tyle tracisz to idz i kup taki 2 letni samochod za te psie pieniadze.
Z tym ze starsze auta sa trwalsze tez trudno sie zgodzic.
Bo te ktore widzisz dzis (stare i jezdzace) sa tymi ktore przetrwaly. Tych ktore zgnily czy wyzionely ducha na drodze (niezywy silnik, nie wypadek) nie
@ptoki1: 400 zł na 8 lat daje Ci niecale 40000 zł. Co chcesz za to kupić, co będzie jeździło bezawaryjnie przez 8 lat? Chyba resoraka. Nie ma gwarancji, że nowe auto kupione w salonie po zakończeniu gwarancji będzie super jeździło. Analogicznie, możesz kupić używane auto 3-4 letnie, które będzie się sprawowało bardzo dobrze. Kwestia decyzji i wzięcia odpowiedzialności. Ty jednak przeciągasz strasznie sprawę w jedną stronę.
Dodam jeszcze, że kupując nowe auto do firmy możemy mówić o inwestycji i opłacalności. Kupując auto do domu to koszt - traci się i na nowych i na używanych.
Na jakimś forum znalazłem lament właściciela kilkuletniego samochodu, że zazdrości innym kierowcom poruszającym się samochodami z lat 90-tych, bo mają jednak więcej spokoju.
Zaplanowana awaryjność nowych samochodów wynika z rozwoju materiałoznawstwa i pokrewnych. Kiedyś producent chcąc uniknąć napraw w okresie gwarancyjnym robił po prostu podzespoły tak, żeby jak najdłużej wytrzymały. Teraz producent jest w stanie z dużym prawdopodobieństwem oszacować co i jak wyprodukować, aby zepsuło się akurat po np. 100.000km. Warto przeczesać
Posłuchałbyś wykładu jakiegoś historyka gospodarczego, a nie Wszystko-wiem-na-każdy-temat-najlepiej-Korwina.
Cezurą w tym przypadku nie są daty powstania jakichś urzędów, stacji kontroli i testów, a Wielki Kryzys. To on wywołał zmianę podejścia producentów do produktów, ich jakości i innych pierdół z nimi związanych.
Gwałtowny spadek popytu na przełomie lat 20 i 30 spowodował bankructwa wielu firm. Z jednej strony z pomocą przyszedł nowy nurt gospodarczy nastawiony na fiskalną stymulację popytu, z drugiej
@mefiu: Ogólnie masz rację ale Woody_90 też trochę ma racji. Te wszystkie regulacje, koncesje etc... cementują rynek. A rynek, ten wolny nie znosi pustki. Teraz pustkę mamy pośród produktów trwałych. Prędzej czy później zmęczeni, wcale nie tanią, tandetą konsumenci zapragną bardziej trwałych produktów. Znajdą się producenci, którzy tą okazję wykorzystają. Przy czym, gdyby nie utrudnianie działalności gospodarczej przez głupią politykę, to by nastąpiło prędzej niż później.
Wniosek? Marzenia o jakimkolwiek samochodzie odłożyliśmy na bliżej nieznaną przyszłość. Jeśli będzie taka potrzeba, zakładam, że w ciągu tygodnia, za kwotę 10-15 tys. zł - znajdę coś, co będzie nadawało się do jazdy - starego passata, octavię, toyotę, może volvo. Fakt - na pewno nie będzie lśnić nowością i rozkładać sąsiadów mnogością wyposażenia dodatkowego.
Przestań myśleć o rozkładaniu sąsiadów czymkolwiek - będziesz szczęśliwszym człowiekiem.
Komentarze (199)
najlepsze
W kieszeni zostanie mi dobre 30 tys. złotych!
Cóż, w ten sposób w krótkim czasie można się poczuć jak milioner.
Ja zrezygnowałem z tej oferty, w kieszeni zostało mi dobre 17 milionów złotych!
warunek był jeden - przebieg maksymalnie 150 tys. zł
Gdzie auta takie przebiegi robią?
- często jest tak, że tanio okazyjnie kupili,
-kiedy coś się zepsuje to komputer nie blokuje auta, więc nawet przy jakiejś małej awarii może dojechać do siebie na warsztat o własnych siłach,
-stare auto to tez niższe koszty ubezpieczenia 300zł
-STARYCH AUT NIE KRADNĄ DLA KASY
-części są tanie i szybko można wymienić. Znajomy jak potrzebuje np chłodnicę do swojej fiesty to kupuje fieste, wykręci co potrzebuje
Zresztą nie tylko ja mam wrażenie że tym nowsze samochody tym są gorszej jakości.
Ich stać na złomy bo sobie prawie darmo naprawiają.
Ale jesli juz idziemy w analizowanie samochodu jako intrumentu finansowego to odpowiedz na pytanie "Dlaczego mechanizy jezdza zlomami" brzmi - bo sa glupi. Paradoksalnie to jest wlasciwa odpowiedz. Nie wiem czemu waszym zdaniem mechanik samochodowy ma byc autorytetem
gdzie najmłodsza ma 19 lat i jedno "nowe" bo 4 letnie autko w leasingu.
Auto nowe nawet dla firmy generuje dość duże koszty:
-przeglądy w ASO
-drogie ubezpieczenie bo i OC i AC
-nowe auto drogie naprawy (koło dwu-masowe, zawieszenie silnik)
Auto starsze :
-tańsze ubezpieczenie / rezygnujemy z AC
-dla aut w leasingu są
Ale nikt mnie nie namówi na "nowe auto". Na codzień jeżdżę starą Sierrą z gazem i nie mam z nim praktycznie żadnych problemów ponad eksplatacje (raz poraz jakaś pierdółka ale nigdy nie stałem w trasie czy na lawecie wracałem jak nowe syfroeny i fewu)
W te wakacje przejeździłem jakieś 6000km i 0 problemów i spalanie 11l LPGi na 100km czyli ekonomia na poziomie
Primo: Stracisz jak sprzedasz albo ci ukradna i ubezpieczalnia wyplaci ci mniej.
Secundo: Skoro tyle tracisz to idz i kup taki 2 letni samochod za te psie pieniadze.
Z tym ze starsze auta sa trwalsze tez trudno sie zgodzic.
Bo te ktore widzisz dzis (stare i jezdzace) sa tymi ktore przetrwaly. Tych ktore zgnily czy wyzionely ducha na drodze (niezywy silnik, nie wypadek) nie
Wszystko się zgadza poza tym kosztem miesięcznym.
Dodam jeszcze, że kupując nowe auto do firmy możemy mówić o inwestycji i opłacalności. Kupując auto do domu to koszt - traci się i na nowych i na używanych.
Zaplanowana awaryjność nowych samochodów wynika z rozwoju materiałoznawstwa i pokrewnych. Kiedyś producent chcąc uniknąć napraw w okresie gwarancyjnym robił po prostu podzespoły tak, żeby jak najdłużej wytrzymały. Teraz producent jest w stanie z dużym prawdopodobieństwem oszacować co i jak wyprodukować, aby zepsuło się akurat po np. 100.000km. Warto przeczesać
Posłuchałbyś wykładu jakiegoś historyka gospodarczego, a nie Wszystko-wiem-na-każdy-temat-najlepiej-Korwina.
Cezurą w tym przypadku nie są daty powstania jakichś urzędów, stacji kontroli i testów, a Wielki Kryzys. To on wywołał zmianę podejścia producentów do produktów, ich jakości i innych pierdół z nimi związanych.
Gwałtowny spadek popytu na przełomie lat 20 i 30 spowodował bankructwa wielu firm. Z jednej strony z pomocą przyszedł nowy nurt gospodarczy nastawiony na fiskalną stymulację popytu, z drugiej
Przestań myśleć o rozkładaniu sąsiadów czymkolwiek - będziesz szczęśliwszym człowiekiem.