Kupiłem na rynku muchołapkę jak na fotce poniżej. Wsypuje się do niej proszek, zalewa gorącą wodą, powstała mikstura zwabia muchy, które wchodzą przez lejek w pułapce i nie mogą się wydostać. Powiesiłem w domku na działce na lampie, ale przez dwa dni złapało się raptem kilka sztuk, więc zrezygnowałem z niej i wyniosłem na dwór, wieszając ją na poręczy ławeczki. Wieczorem nie mogłem uwierzyć ile się złapało... Po wszystkim przeczytałem instrukcję, w
Tutaj stan po 5 dniach. Te które się złapały zdechły, wleciały kolejne i na nich złożyły jaja, wylęgły się mady. Jeszcze poobserwuję trochę ten ekosystem, ale niedługo, bo zaczyna śmierdzieć. :) Obieg zamknięty, perpetum mobile. :)
@Fifth_Element: Nie mam pojęcia, tak jest w instrukcji. Wydaje mi się że chodzi o ten zapach który wydobywa się z tej łapki, by unosił się do góry (dla człowieka jest bezwonny, ale muchy zwabia).
Jak miałem 4 lata, to mieszkaliśmy w pewnym egzotycznym kraju. I często przynosiłem do domu kameleony - ot chwytałem za ogon. Było wiele radości, mama zawsze piszczała żebym zabrał to paskudztwo a tato chichotał. Aż pewnego dnia niosę jednego, a ten odwrócił łeb, popatrzył na mnie i rozdziawił paszczę. Wydawało mi się że syknął, ale pewnie to moja wyobraźnia dopowiedziała... Tak mnie przeraził, że wypuściłem go i z wrzaskiem wbiegłem do domu.
Komentarze (82)
najlepsze
Wieczorem nie mogłem uwierzyć ile się złapało...
Po wszystkim przeczytałem instrukcję, w
Te które się złapały zdechły, wleciały kolejne i na nich złożyły jaja, wylęgły się mady.
Jeszcze poobserwuję trochę ten ekosystem, ale niedługo, bo zaczyna śmierdzieć. :)
Obieg zamknięty, perpetum mobile. :)
Aż pewnego dnia niosę jednego, a ten odwrócił łeb, popatrzył na mnie i rozdziawił paszczę. Wydawało mi się że syknął, ale pewnie to moja wyobraźnia dopowiedziała...
Tak mnie przeraził, że wypuściłem go i z wrzaskiem wbiegłem do domu.