W dobie pomawiania Polaków o wszystko (i nie tylko przez Żydów ale głównie "oświeconych" tubylców), co najgorsze, generalizowania i uwypuklania mniej i bardziej wydumanych zbrodni naszej nacji warto na chwilę zatrzymać się przy wspomnieniach Stanisława Adlera "Żadna blaga, żadne kłamstwo... Wspomnienia z warszawskiego getta". Wspomnienia nie są szczytem narracji, autor skupił się na rozgrywkach personalnych, samemu stawiając się z boku, co biorąc pod uwagę sytuację wydaje się niemożliwe... Niemniej jest to dokument epoki i warto się z nim zapoznać. Autor jest raczej uczciwy w spostrzeżeniach, chociaż wymowne są fragmenty, gdzie przemilczane są czyny jeszcze bardziej haniebne... Mniejsza z tym. Pamiętacie zapewne akcję z książką o "złotych żniwach". Tutaj też mamy złote żniwa:
"Najistotniejsza jednak afera cmentarna musiała być, o ile mnie pamięć nie myli, całkowicie zatuszowana. Któregoś dnia stwierdziłem jakieś dziwne ożywienie w Referacie Służby i Wyszkolenia. Niespodzianie wypożyczono ode mnie z referatu kolegę-pomocnika. Na pytanie, o co chodzi, wyjaśnił mi Lederman, że została wykryta olbrzymia afera "dentystów" cmentarnych. Grabarze wieczorem, po grzebaniu zwłok rozkopywali świeże mogiły i wyrywali trupom z jamy ustnej złote mostki, korony i plomby. Proceder ten uprawiany był bezkarnie przez długi okres czasu. Aresztowani "dentyści" nie ukrywali swego zdziwienia, że ich czyny są tak ujemnie kwalifikowane. Zabierając trupom złoto, nikogo nie krzywdzili, natomiast ich proceder poważnie przyczyniał się do poprawy bilansu płatniczego naszej dzielnicy", S. Adler, Żadna blaga, żadne kłamstwo... Wspomnienia z warszawskiego getta, Warszawa 2018, s. 222.
Komentarze (1)
najlepsze