KAMAN LEC GOŁ!
Cały ten dialog, a szczególnie to co mówi ten student, opiera się na tzw. Teodycei św. Augustyna (w odpowiednim momencie wytłumaczę czym jest Teodycea). Teodycea św. Augustyna jak i sam Augustyn bardzo mnie zainteresowali swego czasu, a moje przemyślenia opisałem w tekście: SŁYNNY FILOZOF C/A ŚW. AUGUSTYN. W tym długim artykule w bardzo prosty sposób pokazałem, że Bóg, a raczej WYOBRAŻENIE BOGA, które w swojej teologii/filozofii przedstawił Aureliusz Augustyn nie istnieje. Podkreślam jeszcze raz, że mówimy o WYOBRAŻENIU BOGA, a nie o samym Bogu. Ja opisując tematy związane z religią, wychodzę zawsze z jednego ogólnego założenia: O BOGU NIE WIEM KOMPLETNIE NIC! A wyprowadziłem to założenie z dwóch prostych faktów:
1.Tyle co „wiem” o Bogu, to przekazy ustne lub pisemne innych ludzi.
2.Ci ludzie mogli mówić prawdę lub kłamać.
To wystarczy mi żeby stwierdzić kategorycznie, że to co o Bogu „wiem” to tylko PEWNE WYOBRAŻENIE BOGA, KTÓRE PRZEJĄŁEM OD INNYCH LUDZI, a więc: nic pewnego! Zwłaszcza, iż prosta obserwacja całego religijnego świata; kilku największych religii: chrześcijaństwo, islam, hinduizm, buddyzm i wiele innych, które o Bogu mówią w różny sposób (w buddyzmie w ogóle nie ma Boga) skłaniają do kolejnych pytań. Która z tych religii jest właściwa? Proste, logiczne rozumowanie ukazuje, że jeśli kilka osób czy religii mówią o jednej rzeczy w różny sposób, to wniosek może być tylko jeden:
Tylko jedna z tych osób/religii może mówić prawdę. Słowo: MOŻE jest bardzo ważne, gdyż oznacza to, że nawet ta jedna osoba/religia wcale nie musi mówić prawdy.
Zatem na tysiące religii, tylko jedna może być prawdziwa, albo żadna. Na dziesięć różnych kamieni tylko jeden może być diamentem, ale nie musi – zwłaszcza, gdy ktoś nie wie jak wygląda diament. To są prawa logiki. Ja uważam, że wszystkie religie są fałszywe, natomiast nie mogę tego w logiczny sposób udowodnić (jeszcze hehe), a zatem jest to wg mojego rozumowania również kwestia wiary. Niestety. Dopóki jest to dla mnie kwestia wiary, moje uważanie nie jest równoznaczne z wiedzą bezwzględnie pewną. Koniec kropka.
Powyższy dialog, który zaraz poddam sekcji, jest przykładem bezsensownego przeciągania liny między ateistą (Pan profesor), a wiernym (student). Postawa ateisty jest równie niemądra jak postawa głęboko wierzącego fanatyka. Jest to po prostu drugi skrajny biegun! Z jednej strony jest fanatyk, który krzyczy, że Bóg jest, a z drugiej fanatyk – że go nie ma. I muszę Państwa zaskoczyć i tak na marginesie ze zgrozą powiedzieć, że jak poddam się uważnej obserwacji, to również u siebie zauważam elementy fanatyzmu. No bo jak nazwać kogoś kto krzyczy, że nie wie czy Bóg jest? Wklejam przecież swoje teksty na fora internetowe i staram się przekonać kogoś do moich racji. Jest tylko taka różnica, że Ci wierzący i ateiści są bardzo często agresywni. Jestem wyzywany od analfabetów, kłamców, manipulantów, hochsztaplerów, wysyłają mnie do przedszkola i takie takie. Możliwe, że gdyby któryś z nich spotkał mnie live, mógłbym nawet zostać pobity. Nie wiadomo. Dlatego Ja swój punkt widzenia mogę opisać i puścić w eter. Ktoś może się z nim zapoznać i przyznać mi rację lub nie, u niektórych (tych wątpiących) może spowodować zdziwienie i impuls do poszukiwań. Jednak, gdy ktoś zaczyna mnie wyzywać, to wiem, że mam do czynienia ze 100% fanatykiem, od którego trzeba uciekać, a nie dyskutować z nim. Z tego też względu nie podejmuję polemiki w realu i nie obnoszę się ze swoim punktem widzenia, bo to wcześniej czy później prowadzi do awantury! Ostatnio bardzo cenię sobie spokój i nie lubię awantur – jestem niespotykanie spokojny człowiek ;) I teraz chciałbym coś wytłumaczyć moim agresywnym przeciwnikom. Nawet jeśli piszę coś ewidentnie źle, to robię to nieświadomie, a wg jednego z dogmatów KK – tylko świadoma czynność jest grzechem. Zatem wg tego dogmatu czuję się całkowicie czysty. Ja naprawdę zanim coś napiszę, staram się to bardzo dokładnie przemyśleć.
Więc jak jest naprawdę? Nie mam bladego pojęcia! Być może Bóg jest, a być może go nie ma. Jeśli jest, może mieć różne formy, a spekulowanie o nim i przypisywanie mu cech jest nonsensem oraz „tworzeniem Boga na obraz i podobieństwo człowieka!” Przytoczę tu teraz mojego ulubionego autora – Jezuitę, księdza katolickiego! A. De Mello:
„Wielki niemiecki filozof i teolog napisał całą książkę tylko o milczeniu św. Tomasza. A on po prostu milczał. Nic nie mówił. W prologu do "Summy Teologicznej", będącej syntezą całej jego teologii, napisał: "O Bogu nie możemy powiedzieć, kim jest, ale raczej, czym nie jest". A więc, nie możemy mówić o tym, jaki On jest, ale raczej, jaki On nie jest. A w swym słynnym komentarzu do traktatu Boecjusza "O Trójcy Świętej" mówi, że są trzy drogi poznania Boga: pierwsza poprzez dzieło stworzenia, druga poprzez działanie Boga w historii i trzecia poprzez najwyższą formę wiedzy o Bogu - poprzez poznanie Boga tamquam ignotum (poznanie Boga jako niepoznawalnego).
Najwyższą forma wiedzy o Trójcy jest to, iż nie wie się, kim Ona jest. I takiej tezy wcale nie wygłasza Wschodni Mistrz Zenu. Mówi tak kanonizowany święty Kościoła rzymsko-katolickiego, od wielu stuleci uznany za księcia teologii. Poznać Boga jako nieznanego. W innym miejscu św. Tomasz powiada nawet: jako niepoznawalnego. Rzeczywistość, Bóg, boskość, prawda, miłość są niepoznawalne, to znaczy nie mogą być pojęte przez myślący umysł. Powinno to powstrzymać olbrzymią ilość pytań, które ludzie stawiają, ponieważ żyją iluzją, że możemy wiedzieć. A nie wiemy. I wiedzieć nie możemy.
Czym zatem jest Pismo Święte? Jest aluzją, kluczem, ale nie opisem. Fanatyzm jednego szczerze wierzącego, któremu wydaje się, że wie, powoduje o wiele więcej zła niż wspólny wysiłek dwustu łajdaków. Przerażenie ogarnia, gdy się widzi, co szczerze wierzący wyczyniają tylko dlatego, iż wydaje im się, że wiedzą. Czyż nie byłoby wspaniale żyć na świecie, gdzie wszyscy ludzie mówiliby: "Nie wiem". Jedną wielką przeszkodę mielibyśmy za sobą. Czy nie byłoby to cudowne?
Przychodzi do mnie mężczyzna niewidomy od urodzenia i pyta:
- Czym jest to, co nazywacie zielonym?
Jak opisać komuś zielony kolor, kto nie dostrzega barw od urodzenia? Może przez analogię?
Mówię mu więc:
- Kolor zielony jest czymś w rodzaju delikatnej muzyki.
Pyta:
- Jak delikatna muzyka?
- Tak - mówię - jak delikatna, kojąca muzyka.
Przychodzi drugi ociemniały i pyta:
- Czym jest kolor zielony?
I mówię mu, że jest podobny do miękkiej satyny, bardzo miękkiej i kojącej w dotyku. Następnego dnia widzę, jak tych dwóch wygraża sobie nawzajem.
Jeden z nich mówi:
- Jest jak delikatna muzyka.
Na co drugi:
- Jest jak miękka satyna. I tak to trwa. Żaden z nich w gruncie rzeczy nie wie, o czym mówi, gdyby bowiem wiedzieli, milczeliby. I to tak właśnie jest. A nawet gorzej, ponieważ pewnego dnia przywracasz, powiedzmy, temu niewidomemu wzrok, a on siedzi w ogrodzie i rozgląda się wokół. Mówisz do niego:
- Teraz wiesz, jak wygląda kolor zielony.
A on odpowiada:
- To prawda. Słyszałem go trochę tego ranka.
Prawda jest taka, że otoczeni jesteście przez Boga i nie widzicie Go, bo coś o Bogu "wiecie". Ostateczną barierą w dostrzeżeniu Boga jest wasze wyobrażenie o Nim. Brak wam Boga, bo wydaje wam się, że "wiecie". Jest to straszny aspekt religii. Mówią o tym Ewangelie, że religijni ludzie "wiedzieli", a więc pozbyli się Jezusa. Najwyższa forma wiedzy o Bogu jest wiedzą o Bogu niepoznawalnym. Stanowczo zbyt wiele słychać gadaniny o Bogu, świat jest tym przesycony. Zbyt mało za to jest świadomości, zbyt mało miłości, zbyt mało szczęścia - ale nie nadużywajmy i tych słów. Zbyt mało porzuceń iluzji, odrzuceń błędów, rezygnacji z własnych uwikłań i zbyt wiele okrucieństwa. Zbyt mało świadomości. I to jest przyczyna cierpienia świata, a nie brak religii. Religia dotyczyć ma przebudzenia, ma mówić o braku świadomości. Spójrzcie, jacy jesteśmy zdegenerowani. Odwiedźcie mój kraj i zobaczcie, jak zabijają się nawzajem z powodu religii. Znajdziecie to wszędzie. "Ten, który wie, nie mówi. Ten, który mówi, nie wie". Wszystkie objawienia są niczym innym, jak tylko palcem wskazującym na księżyc. Tu na Wschodzie mówimy: "Kiedy mędrzec wskazuje księżyc, idioci patrzą na palec" [Przebudzenie]
Ale przejdźmy już do sedna
SEKCJA (zaczniemy od pewnego momentu, bo wcześniej jest mało ciekawie)
Mówi profesor: „Przecież zgodnie z wszelkimi zasadami przeprowadzania doświadczenia, nauka twierdzi że Twój Bóg nie istnieje... Co Ty na to synu?”
(Błąd profesora: Nauka nie dowiodła istnienia Boga, co wcale nie oznacza, że Bóg nie istnieje. Na przykład nauka do tej pory nie dowiodła również, że jest coś szybszego od prędkości światła, ale to nie oznacza, że tego nie ma, bo w przyszłości naukowcy mogą to odkryć. Po prostu tego nie wiemy.)
„- Nic - pada w odpowiedzi - mam tylko swoją wiarę.
- Tak, wiarę... - powtarza profesor - i właśnie w tym miejscu nauka napotyka problem z Bogiem. Nie ma dowodów, jest tylko wiara.
Student milczy przez chwilę, po czym sam zadaje pytanie:
- Panie profesorze - czy istnieje coś takiego jak ciepło?
- Tak.
- A czy istnieje takie zjawisko jak zimno?
- Tak, synu, zimno również istnieje.
- Nie, panie profesorze, zimno nie istnieje.
Wyraźnie zainteresowany profesor odwrócił się w kierunku studenta.
Wszyscy w sali zamarli. Student zaczyna wyjaśniać:
- Może pan mieć dużo ciepła, więcej ciepła, super-ciepło, mega ciepło, ciepło nieskończone, rozgrzanie do białości, mało ciepła lub też brak ciepła, ale nie mamy niczego takiego, co moglibyśmy nazwać zimnem. Może pan schłodzić substancje do temperatury minus 273,15 stopni Celsjusza (zera absolutnego), co właśnie oznacza brak ciepła - nie potrafimy osiągnąć niższej temperatury. Nie ma takiego zjawiska jak zimno, w przeciwnym razie potrafilibyśmy schładzać substancje do temperatur poniżej 273,15stC. Każda substancja lub rzecz poddają się badaniu, kiedy posiadają energię lub są jej źródłem. Zero absolutne jest całkowitym brakiem ciepła. Jak pan widzi profesorze, zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła. Nie potrafimy mierzyć zimna. Ciepło mierzymy w jednostkach energii, ponieważ ciepło jest energią. Zimno nie jest przeciwieństwem ciepła, zimno jest jego brakiem.”
(Gra słów oparta na słowie klucz: BRAK. Na tym słowie oprał swoją teodyceę św. Augustyn. Dla tych, którzy nie wiedzą, Teodycea to do tej pory nierozwiązany problem, który sprowadza się do próby odpowiedzi na pytanie: skąd zło w świecie, który został stworzony przez nieskończenie dobrego Boga? Student twierdzi, że nie ma zimna, gdyż jest to brak ciepła. Na tej samej zasadzie Augustyn twierdzi, że zła w istocie nie ma, bo to brak dobra. Student mówi:„ Zimno jest jedynie słowem, które służy nam do opisu braku ciepła”. Równie dobrze można powiedzieć: brak ciepła jest jedynie określeniem, które służy do opisu zimna. Zgadza się? To zwykła gra słów, można tu sobie lawirować jak się tylko chce. Tak czy siak, jakbyśmy nie lawirowali słownictwem jedno jest pewne: jeśli Bóg stworzył wszystko, to stworzył również zjawiska, które określamy mianem: braku dobra, braku ciepła. Jakbyśmy nie nazywali tych zjawisk (to tylko słowa, metki, etykietki) to nie ulega wątpliwości, że zjawiska te pochodzą od wymyślonego przez tych ludzi Boga (czyt. WYOBRAŻENIE BOGA). To jest następstwo logiki Augustyna, i błędu logicznego, który nazywa się ładnie: „ignorowanie konsekwencji własnego dowodu”. Szczegółowo wyjaśniłem to w tekście SŁYNNY FILOZOF C/A ŚW. AUGUSTYN, a błąd logiczny o który mowa jest zauważalny na każdym kroku.
koniec cz. 2
Facebook - Słynny Filozof