Wpis z mikrobloga

Mirki, ja to jednak jestem...

Jedna z okolicznych piekarni wpadła na pomysł, żeby codziennie jeździć po okolicy i handlować świeżym pieczywem bezpośrednio z samochodu. Świetna sprawa! Każdego ranka, mniej więcej o tej samej godzinie kierowca zatrzymuje auto w umówionym miejscu, daje znać, trąbiąc kilka razy klaksonem i przez około 20 minut można się u niego zaopatrzyć w pieczywo.

Dziś do pracy wyjeżdżałem kilka minut przed spodziewanym przyjazdem piekarza. Kiedy ruszałem, zatrąbiłem, żeby dać radochę córce, która machała do mnie z okna. Coś mnie podkusiło i zatrąbiłem w charakterystyczny dla piekarza sposób. Chwilę później dziwnie się czułem jadąc wzdłuż ulicy, mijając moich nieco zdezorientowanych sąsiadów...

#truestory #coolstory
  • 12