Wpis z mikrobloga

Chciałbym podzielić się z Wami moją historią. Historią z poszanowaniem smartfonów w tle. TL,DR na samym dole.

Rozwaliłem dziś swój nowy telefon za który w dniu premiery dałem równy 1 tysiąc złotych.

W zasadzie to wydarzenie dowodzi, iż "do trzech razy sztuka", bo już od sporego czasu cierpię na - jedni nazwą to -dystymią, drudzy niezdyscyplinowaniem a trzeci #!$%@? mózgowym w najczystszej postaci. Jak zwał, tak zwał. Cofnijmy się proszę jednak do początku. Do dnia kiedy to zmęczony zasiadłem w wannie z telefonem by posłuchać z niego muzyki oraz skorzystać z dobrodziejstw pewnej aplikacji kończącej się na literę "t". Rzadko biorę kąpiel bo opowiadam się zawsze za prysznicem. Ale wtedy akurat miałem ochotę na chwilę oderwania się od rzeczywistości. Wanna posiadała pewne "siedzenie" wewnątrz niej, takie gdzie osoba może do wanny wejść by zanurzyć np. wyłącznie stopy (cała wanna ma trójkątny kształt i w jej rogu jest dziura na posadzenie czterech liter).

Wszedłem do wanny. Położyłem na chwile telefon właśnie w tym miejscu - do poziomy wody było jeszcze daleko, zamknąłem swe oczy i... położyłem się w wannie. Poleżałem tak chwilę i dopiero otworzyłem oczy. Patrzę się w lewo a spod wody coś przebija, mieni się coś czarnego. O kur... - to telefon. Gdy położyłem się cały w wannie, woda podniosła swój poziom i telefon został zalany. Wyskoczyłem wtedy z niej niczym Archimedes, tyle że nie z okrzykiem "Eureka" na ustach a "Kuuuuuuurwaaaaaaaa!!!!!". Wysuszyłem szybko telefon. Na szczęście wydawał się sprawny. Dopiero następnego dnia dotarło do mnie, że totalnie nie łapie zasięgu. Wystrzeliłem więc natychmiast jak z procy na miasto szukać pomocy. Pożyczyłem innego smartfona by korzystać na nim z internetu w poszukiwaniu sklepów. Byłem w jednym, powiedziano mi, że nie ma sensu naprawiać. Wyszukałem inny serwis i opisałem też całą sytuacje. Pan powiedział by go przynieść. A miałem na to 20 minut do zamknięcia serwisu. Dotarłem więc tam z miasta zdyszany by pozamykać te sprawy jak najszybciej. Bo wiecie, bez telefonu - jak bez ręki.

Koniec końców, udało się go naprawić, drugiego dnia go odebrałem i było po kłopocie.

Stracha napędziłem sobie znów 2 tygodnie temu. Kiedy ubrałem się w dresy jadąc na halę. W samochodzie kolegi telefon wypadł mi z dresów i wpadł tuż przy siedzeniu. Zorientowałem się już po wyjściu z samochodu na hali, że go nie mam. No bo gdzie by się podział? W aucie go nie było. Pomyślałem więc, że po prostu go nie zabrałem. Jednak po powrocie do domu zorientowałem się, że go tam nie ma. No i panika. Dzwonie na niego z innego telefonu, nie słyszę nigdzie sygnału. Biorę lampę LEDową i biegną pod samochód kolegi w nocy, świecę do środka i dzwonię na swój telefon - nie słyszę sygnału. No to w tym momencie strach, płacz i zgrzytanie zębów. W telefonie mam naklejkę zbliżeniową PayPass (na szczęście mały limit sobie ustawiłem), kartę ze swoim świetnie brzmiącym numerem telefonu, kartę Aero 2 z darmowym netem i kartę pamięci. Oraz tuziny haseł, utworzonych kont, prywatnych wiadomości, zdjęć i wszystkiego jeszcze. No więc serce w gardle. Na samą myśl o tym, że utraciłbym możliwość korzystania już z Aero2, być może również swój numer telefonu (bo z Orange zawsze jakieś problemy nastaną) i w czyjeś ręce wpadłaby też moja naklejka zbliżeniowa miałem serce w gardle. Mnóstwo chodzenia, proszenia, wyrabiania, ustawiania by mnie czekało i nie odbyło by się to bez stresu i zażenowania niepotrzebną stratą czasu. No i oczywiście wartość samego telefonu, 800-1000 złotych to dla mnie spory wydatek. Na szczęście telefon się odnalazł. Był w... samochodzie, tuż obok siedzenia. Kolega otworzył auto i go znalazłem, głośnikiem przyciśniętym do podłoża. Mimo tego, wciąż nie wiem jakim cudem nic nie słyszałem gdy na niego telefonowałem. W magiczny sposób telefon wrócił do mnie, poprosiłem kolegę o otwarcie na wszelki wypadek i na szczęście był obok fotela, możliwy do wyciągnięcia wyłącznie przy otwartych drzwiach.

Natomiast to do czego doszło dzisiaj... przechodzi ludzkie pojęcie i kryje się w największych arkanach głupoty. Choć to w sumie nieszczęśliwy wypadek. No, ale „nieszczęśliwe wypadki” spotykają mnie nieprzerwalnie – i to na każdej płaszczyźnie życia. Dziś również miałem grę w piłkę na hali. Również miałem czekać na przystanku na samochód, który po mnie podjedzie i również ubrałem spodnie dresowe. Pamiętam też moment gdy tuż przed wyjście zastanawiałem się „brać ten telefon tym razem czy nie brać?”, grrrrr! Wsiadłem do samochodu z telefonem, ruszyliśmy na autostradę, kierowca oznajmił, iż ktoś ma niedomknięte drzwi. Spojrzałem na swoje i domknąłem. A potem zacząłem szukać swojego telefonu. No dobra, już wiecie czym to się skończyło. Telefon musiał wysunąć mi się znowu ze spodni dresowych i wypaść na autostradę przy domknięciu drzwi. Co dziwne, nie czułem aby opuszczał moją kieszeń, nie widziałem aby wypadał, nie słyszałem żadnego stukotu telefonu o plastikowe elementy auta czy o jezdnie. I co tu teraz robić? Odjechaliśmy od miejsca już dobre kilka kilometrów, wtedy dopiero też skończyłem przeszukiwać swoje kieszenie oraz elementy samochodu i torby sportowej w poszukiwaniu smartfona. Ani stanąć na autostradzie, ani cofnąć, jadę też z ledwo znanymi mi starszymi ludźmi, którzy jadą na piłkę i generalnie takie czyjeś problemy mają w dupie. Co mam robić? Dojechałem na miejsce no i strach. Każdy może znaleźć telefon, każdy może płacić zbliżeniowo, stracę swój numer, drugiego Aero2 mi nie wyrobią, stracę tygodnie na załatwianie wszystkiego od nowa, hasła, konta, konfiguracja – o rany! I znów panika. Dzwonię więc z pożyczonego telefonu do kolegi z osiedla – nie ma go. No i teraz „jak trwoga to do Boga” i dzwonię do rodziny, do siostry. Wyjaśniam naprędce całą sytuację, gdyż nie ma czasu. Nie wiem gdzie dokładnie może leżeć telefon, czy tuż przy przystanku autobusowym skąd mnie zabierali, czy trochę dalej. Siostra chora – biedna, głupio jest mi ją prosić bo się nie dogadujemy i zawsze mamy ze sobą „kosę” mimo dojrzałego już wieku i tak dalej. Zgodziła się. Ja się boję, odcięty od świata. Wyobrażam sobie jak trudne zadanie przed nią postawiłem, bo autostrada, bo pędzące samochody, bo brak chodnika. Koniec końców telefon znalazła. Nie pytajcie jak, ale znalazła. Smartfon roztrzaskany w drobny piach, pęknięte wszystko co tylko mogło pęknąć. Co najciekawsze, znalazła również baterie z naklejką zbliżeniową – w trawie obok (uffff!) a karta SIM oraz Aero2 nie wypadły (uffff!). Co ciekawe, wyleciała tylko karta pamięci (nawet nie napiszę co tam było, bo gdyby ktoś się o tym dowiedział to by mnie żywcem za to #!$%@?ł, spokojnie panie - nie było tam żadnej Waszej golizny ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Także, tym właśnie sposobem w idiotyczny sposób pozbawiłem się telefonu za tysiaka. I będę musiał wydać jakieś 800 na nowy. Cóż, jedyny plus zaistniałej sytuacji to taki, że do tego czasu Pentagram zdążył wydać nową wersję mojego modelu, który w końcu doczekał się aparatu o znośnej jakości oraz lepszego procesora (choć taki konieczny wg mnie nie był – w przeciwieństwie do aparatu). No i będę miał 4 baterie do niego w sumie. Ale nie jestem tą koniecznością zmiany zadowolony :( Zamiast jakiegoś gadżetu do lustrzanki, będę musiał kupić telefon. I tyle kasy w #!$%@? :(

#coolstory #notcoolstory #smartfon #android #gorzkiezale

TL,DL: Wypadł mi telefon na... autostradzie. Nie noście ze sobą smartfonów, jeśli akurat ubraliście spodnie dresowe. Patrzcie z czego żyjecie. Jestem tysiaka w plecy niepotrzebnie. Kończę się psychicznie. Jestem przeklęty.
Pobierz Bunch - Chciałbym podzielić się z Wami moją historią. Historią z poszanowaniem smartf...
źródło: comment_O8yqC3UpLnKiEHkUwP9R9S37knnNkwC9.jpg
  • 16
@D4kai: Ja w ogóle nie wiedziałem, że mi wypadł, no bo jak? Wsiadasz, a 10 sekund później orientujesz się, że nie masz telefonu. Jednocześnie nie słysząc jego upadku ani nie czując jak się wysunął.
@Bunch: pisaj co to za apka kończąca się na literę "t" bo sprawdzam swoją pamięć mózgu i za nic nie potrafię sobie przypomnieć. Może być na pw :)

Ps. Masz teraz nauczkę aby walnąć pin na blokadę w razie "w". Wiadomo, że rozwiązanie nie jest idealne ale w jakimś tam stopniu chroni.
@Chael: Hej, no stary - to jest akurat łatwe :]

Mam blokade 'na wpisanie wzoru', ale w tym wypadku telefon został rozjechany pewnie przez 50 aut w tym czasie, więc nie działał.