Średnia prędkość z całego wyjazdu - 13,5 km/h. Sam bym zrobił trochę więcej, ale na pewno mniej niż 18 km/h.
Dzień drugi i trzeci to objechanie wyspy wokół. W przewodniku napisane 105 km, wyszło jak widać trochę więcej.
Wyspa mocno zmienna - północ zdecydowanie bardziej pagórkowata żeby nie powiedzieć górzysta, plaże kamieniste, na południu więcej równin i piaszczystych plaż.
Rowerzystów mnóstwo. Ceny ogromne. Przykładowo - za wypożyczenie czterech rowerów (dwa MTB i dwa trekkingi) zapłaciliśmy na 5 dni 600 zł - po sporym rabacie. O jedzeniu już nie wspominając.
Pogoda - kiepska. Przede wszystkim bardzo zmienna i trzeba się nauczyć przewidywać co będzie za 15 minut. Ogromny wiatr - poniżej 60 km/h nie spada, a nierzadko osiąga ponad 100 km/h. Wyobraźcie sobie co się dzieje gdy próbujecie pokonać solidną górę z wiatrem w oczy w deszczu ;)
Sporo słońca przerywanego 5-10-15-minutowymi falami deszczu. Za chwilę znowu słońce, nowe chmury deszczowe i tak w kółko. Temperatury niskie - okolice 15-20*C.
Takie szybkie wnioski - nikt tam rowerów nie kradnie, nikt nie zasłania okien firanami/roletami/żaluzjami, niektóre miasteczka mają przecudny klimat, bardzo przyjaźni, cierpliwi i pomocni mieszkańcy (jak i turyści, choć to już oczywiście nie reguła). Wszyscy mówią po angielsku w stopniu co najmniej średnim.
Ogólne wrażenie - fajnie, ale drugi raz tam nie pojadę. Raz warto być, ale to by było na tyle.
Już widzę jak lewica przejmie resort edukacji, ja, jako nauczyciel, będę musiał przynosić banana do szkoły i uczyć dzieci zakładania kondomów. "Dzisiaj drogie dzieci będziemy uczyć się zakładać prezerwatywy, a tego banana przyniosłem, bo nie staje mi na głodnego".
#rowerowyrownik #rower #dania #bornholm
Cztery dni jazdy na Bornholmie.
Średnia prędkość z całego wyjazdu - 13,5 km/h. Sam bym zrobił trochę więcej, ale na pewno mniej niż 18 km/h.
Dzień drugi i trzeci to objechanie wyspy wokół. W przewodniku napisane 105 km, wyszło jak widać trochę więcej.
Wyspa mocno zmienna - północ zdecydowanie bardziej pagórkowata żeby nie powiedzieć górzysta, plaże kamieniste, na południu więcej równin i piaszczystych plaż.
Rowerzystów mnóstwo. Ceny ogromne. Przykładowo - za wypożyczenie czterech rowerów (dwa MTB i dwa trekkingi) zapłaciliśmy na 5 dni 600 zł - po sporym rabacie. O jedzeniu już nie wspominając.
Pogoda - kiepska. Przede wszystkim bardzo zmienna i trzeba się nauczyć przewidywać co będzie za 15 minut. Ogromny wiatr - poniżej 60 km/h nie spada, a nierzadko osiąga ponad 100 km/h. Wyobraźcie sobie co się dzieje gdy próbujecie pokonać solidną górę z wiatrem w oczy w deszczu ;)
Sporo słońca przerywanego 5-10-15-minutowymi falami deszczu. Za chwilę znowu słońce, nowe chmury deszczowe i tak w kółko. Temperatury niskie - okolice 15-20*C.
Takie szybkie wnioski - nikt tam rowerów nie kradnie, nikt nie zasłania okien firanami/roletami/żaluzjami, niektóre miasteczka mają przecudny klimat, bardzo przyjaźni, cierpliwi i pomocni mieszkańcy (jak i turyści, choć to już oczywiście nie reguła). Wszyscy mówią po angielsku w stopniu co najmniej średnim.
Ogólne wrażenie - fajnie, ale drugi raz tam nie pojadę. Raz warto być, ale to by było na tyle.
Jeśli macie jakieś pytania - śmiało piszcie.
Mój skrypt trzyta tylko pierwszą linijkę.
@anonim1133: #grammarnazi