Podzielę się z Wami historią mojego życia. Niech to będzie przestroga.
Brałem krokodil już od pewnego czasu. To naprawdę dziwne uczucie, ale po kolei.
Pierwsze zastrzyki były w sumie niespecjalne. Ot, wbijasz, pojawia się w miarę przyjemne uczucie, które dość szybko mija i wszystko. Jednak gdy rozmawiałem ze swoimi znajomymi, Gieną, któremu odpadły już obie ręce przez co musiał wykonywać zastrzyki szczęką w udo oraz Ludmiłą, która nie miała lewej nogi; to oboje zgodnie twierdzili, że krokodil daje najwiekszy z możliwych hajów, nieporównywalny z czymkolwiek innym. Dziwiło mnie to, nawet byłem skłonny twierdzić, że krokodil nie działa. Giena powiedział, że to dlatego, ze za mało biorę.
Do nastepnego zastrzyku znalazłem gigantyczną strzykawkę wykonywaną na bazie słynnego długopisu Lecha Wałęsy. Plotki głoszą, że jej prototyp wykonał sam Jurij Owsiak na potrzeby swoich woodstokowych bojówek. Napełniłem ją najczystszym krokodilem, produkowanym przez Miszę w baraku przy ulicy Arbat. Krokodil od Miszy był uznawany za najlepszy, bo zawierał domieszkę uranu od której śmiesznie świeciło się w nocy. Szczególnie było to widoczne na imprezach. Odciągnąłem tłoczek i wbiłem cały krokodil w żyłę. Tym razem poczułem, że zadziałało.
Chciałem pójść do kuchni ale nie mogłem się ruszyć. Powoli poruszyłem jedną nogą, potem drugą i upadłem na kolana, następnie na twarz i straciłem przytomność.
Gdy się ocknąłem wszędzie dookoła była woda. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem, że jestem w rzece. Nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem. Postanowiłem wygramolić się na brzeg. Poruszanie się jednak było utrudnione, nie mogłem się podnieść, a moje ręce i nogi sprawiały wrażenie krótkich i niezdarnych. Czułem także, że mój kręgosłup jest dłuższy niż był. Pomyślałem, że to pewnie efekt krokodila.
W końcu wylazłem na brzeg i spojrzałem w lustro wody. Tego co ujrzałem nie spodziewałem się nawet w snach.
Byłem j-----m KROKODYLEM. Miałem łuskowatą skórę, krótkie nóżki, ogon, beczułkowaty tułów i długi pysk pełen zębów. Podręcznikowy krokodyl. Popatrzyłem dookoła siebie i ujrzałem Piramidy. Wtedy zrozumiałem, ze pływam w Nilu.
Dlatego ostrzegam was, nie bierzcie krokodila. Zmienicie się w krokodyla i teleportuje Was do Nilu. Myślicie, że to takie fajne?
Otóż nie, jedyne co możecie robić to pływać tam i z powrotem, zanurzać się i wynurzac i patrzeć na piramidy. Wszystkie krokodyle się ze mną zgadzają, takie życie ssie. Ok, czasami zjesz jakiegoś egipcjanina, ale wtedy pojawia się masa kebabów ze sztucerami i chcą Cie ustrzelić. Do hipopotamów też nie ma co podskakiwać, bo są grube, mają wąsy i zachowują się jak typowe Janusze, tylko że ważą parę ton a nie pareset kilo.
Także zapamiętajcie, nie bierzcie krokodila. Nigdy.
Brałem krokodil już od pewnego czasu. To naprawdę dziwne uczucie, ale po kolei.
Pierwsze zastrzyki były w sumie niespecjalne. Ot, wbijasz, pojawia się w miarę przyjemne uczucie, które dość szybko mija i wszystko. Jednak gdy rozmawiałem ze swoimi znajomymi, Gieną, któremu odpadły już obie ręce przez co musiał wykonywać zastrzyki szczęką w udo oraz Ludmiłą, która nie miała lewej nogi; to oboje zgodnie twierdzili, że krokodil daje najwiekszy z możliwych hajów, nieporównywalny z czymkolwiek innym. Dziwiło mnie to, nawet byłem skłonny twierdzić, że krokodil nie działa. Giena powiedział, że to dlatego, ze za mało biorę.
Do nastepnego zastrzyku znalazłem gigantyczną strzykawkę wykonywaną na bazie słynnego długopisu Lecha Wałęsy. Plotki głoszą, że jej prototyp wykonał sam Jurij Owsiak na potrzeby swoich woodstokowych bojówek. Napełniłem ją najczystszym krokodilem, produkowanym przez Miszę w baraku przy ulicy Arbat. Krokodil od Miszy był uznawany za najlepszy, bo zawierał domieszkę uranu od której śmiesznie świeciło się w nocy. Szczególnie było to widoczne na imprezach. Odciągnąłem tłoczek i wbiłem cały krokodil w żyłę. Tym razem poczułem, że zadziałało.
Chciałem pójść do kuchni ale nie mogłem się ruszyć. Powoli poruszyłem jedną nogą, potem drugą i upadłem na kolana, następnie na twarz i straciłem przytomność.
Gdy się ocknąłem wszędzie dookoła była woda. Podniosłem głowę do góry i zobaczyłem, że jestem w rzece. Nie miałem pojęcia jak się tam znalazłem. Postanowiłem wygramolić się na brzeg. Poruszanie się jednak było utrudnione, nie mogłem się podnieść, a moje ręce i nogi sprawiały wrażenie krótkich i niezdarnych. Czułem także, że mój kręgosłup jest dłuższy niż był. Pomyślałem, że to pewnie efekt krokodila.
W końcu wylazłem na brzeg i spojrzałem w lustro wody. Tego co ujrzałem nie spodziewałem się nawet w snach.
Byłem j-----m KROKODYLEM. Miałem łuskowatą skórę, krótkie nóżki, ogon, beczułkowaty tułów i długi pysk pełen zębów. Podręcznikowy krokodyl. Popatrzyłem dookoła siebie i ujrzałem Piramidy. Wtedy zrozumiałem, ze pływam w Nilu.
Dlatego ostrzegam was, nie bierzcie krokodila. Zmienicie się w krokodyla i teleportuje Was do Nilu. Myślicie, że to takie fajne?
Otóż nie, jedyne co możecie robić to pływać tam i z powrotem, zanurzać się i wynurzac i patrzeć na piramidy. Wszystkie krokodyle się ze mną zgadzają, takie życie ssie. Ok, czasami zjesz jakiegoś egipcjanina, ale wtedy pojawia się masa kebabów ze sztucerami i chcą Cie ustrzelić. Do hipopotamów też nie ma co podskakiwać, bo są grube, mają wąsy i zachowują się jak typowe Janusze, tylko że ważą parę ton a nie pareset kilo.
Także zapamiętajcie, nie bierzcie krokodila. Nigdy.
#pasta #krokodil #coolstory