Wpis z mikrobloga

Na dzisiaj jeszcze jedna anegdotka. Tomasz Wołek - były działacz opozycji w czasach PRL, publicysta polityczny, dziennikarz i komentator sportowy, dawniej rzecznik prasowy Lechii Gdańsk i Arki Gdynia.

Na koniec anegdota opowiedziana ostatnio przez jednego z dziennikarzy. Podobno rzecz dzieje się dobrych kilka lat temu. Przy stoliku większe grono, Tomasz Wołek opowiada o jakiejś drużynie sprzed czterdziestu lat, załóżmy że o złotym peruwiańskim ataku Henriquez - Ramirez - Romalu (nazwiska z dupy wzięte).


I mówi tak: - Henriquez, fantastyczny drybler, z nogami chudymi jak patyki. Kiedy biegł, śmiesznie bujał biodrami, ale dzięki temu z łatwością nabierał przeciwników na swój charakterystyczny zwód: markował, że drapie się po bujnej czuprynie i niepostrzeżenie biodrem wykonywał taki balans, że przeciwnik zostawał w tyle. Na środku Ramirez, wielki chłop, o dłoniach tak silnych, wkręcał nimi śruby w podkładach kolejowych. No i Romalu, filigranowy, wiecznie uśmiechnięty, z biednej rodziny, ojciec zginął w wieku 32 lat, gdy splatał warkocz indiańskiemu wodzowi i trafiła go strzała…


Bla, bla, bla…


Nagle przysł#!$%@?ący się temu jeden z dziennikarzy mówi: - Ty, Tomek, ale Henriquez to nie grał w tym zespole. Pomyliłeś go z Dos Santosem…


Sekunda konsternacji…


- Tak, masz rację! Jasne! Dos Santos, a nie Henriquez! Pełna zgoda. Dos Santos, ten ze szramą na policzku, który potrafił tak podkręcać piłkę, że bramkarze nawet nie podejmowali próby interwencji!


I wszystko byłoby pięknie, gdyby ów dziennikarz miał jakiekolwiek pojęcie o futbolu i gdyby owego Dos Santosa nie wymyślił na poczekaniu…

Bądźcie czujni słuchając komentarza Wołka w czasie Copa America.

#pilkanozna #weszlo #anegdotypilkarskie #heheszki
  • 1
  • Odpowiedz