Jeden ze szkolnych kozaków obchodził 18-nastkę. Znajomi chcieli mu zorganizować imprezę-niespodziankę i podobno zrobili to tak udanie że nikt nie puścił farby, i jubilat naprawdę nie wiedział że na działce pod miastem czeka na niego 50 osób z grillem.
Jako że typek woził się po liceum i kreował się na niezłego madafaka, znał mnóstwo cytatów z „Ojca chrzestnego” i „Człowieka z blizną” więc bardzo imponował rówieśnikom, a szczególnie rówieśniczkom.
Jego kumple stwierdzili że tak dobrze zapowiadający się gangster, potrzebuje prawdziwie gangsterskiej podwózki na imprezę.
Jeden z koleżków skaptował swojego rosłego kuzyna, żeby ten wziął jeszcze dwóch byczków z siłowni w celu zrobienia małego show. Chłopaki przystali chętnie na propozycję, bo scenariusz wydawał się zabawny, a na imprezie czekała darmowa w---a, grill i kupa licealistek.
Sprawa wyglądała tak – wieczorem jubilat(nazwijmy go Miętus) miał wyjść na ławeczkę za garażami ze swoimi dwoma kumplami. Niedaleko czekał w samochodzie umówiony koksiu i jego dwóch kumpli.
-To jak? Skuwamy mu ręce z tyłu, i sru do bagażnika, nie?
-A nie kneblujemy go? - zapytał drugi kafar
-O żesz k---a... Nie pomyślałem. Nie no, chyba brudnych skarpetek mu do mordy nie będziemy pchać, bez przesady, w końcu ma urodziny. Jak się będzie darł to się go kulturalnie uspokoi.
-Ej, bo ja to myślałem że on nic nie będzie mówił. Jak się zacznie pytać czemu go powinęliśmy, to co my mu k---a powiemy? Przecież się zaraz obetnie że to jakaś lipa.
-Nie bój d--y, już ja mam pomysł; Słuchajcie, powiemy mu...
W tym czasie Miętus z dwoma kumplami opracowali na ławeczce flaszkę i spalili kilka nabić skuna.
Gdy w---a się skończyła jeden z kumpli powiedział że skoczy do spożywczaka po następną.
Po chwili drugi z koleżków powiedział że idzie w krzaki się wysrać; Gdy oddalił się kawałek puścił sygnał kafarom którzy czekali w samochodzie; Ci nie zwlekali i od razu zastartowali silnik.
Po chwili samochód zatrzymał się gwałtownie 2 metry przed ławką na której siedział samotny Miętus.
Chłopaki zaciągnęli kaptury na czaszki, i wyskoczyli z samochodu. Nim zjarany jubilat zdążył pojąć o co biega, jeden wykręcił mu ręce do tyłu, ale Miętus zaczął wierzgać więc drugi z typów przeciągnął mu po nerkach i grzbiecie stalową rurką – nie za mocno, o tyle żeby wiedział że to nie żarty; Wszak chłopakom bardzo zależało na realiźmie, bo tylko realistyczna akcja budzi niezapomniane emocje. Przecież jebnięcie rurką, to prawie tak jak osiemnastkowe pasowanie, c'nie?
Bo dwóch uderzeniach chłopak oklapł zamroczony bólem, a koleżkowie skuli mu ręce za plecami, splątali nogi i wrzucili do bagażnika.
Samochód ruszył, a Miętus zaczął jęczęć z bagażnika:
-Ja p------ę, ludzie zostawcie mnie, ja mam w domu te 3 stówy dla Radzia. Oddam, obiecuję.
-A kto to jest Radzio? Twój chłopak?
-Odwieźcie mnie do domu, a dam wam 300 złotych. Tyle mam. Błagam.
-Zamknij mordę. 3 stówki to ty dostaniesz jak się dzisiaj postarasz.
-Co? K---a, kto wy jesteście?
-Twoi nowi najlepsi przyjaciele, i wierz lub nie ale zabieramy cię na najlepszą imprezę w twoim zasranym życiu.
-Ja... Ja... Jaką imprezę?
-Taką że ty kręcisz tyłkiem, a my dupczymy hehehe. Jak będziesz dobrze kręcił to kto wie, może jeszcze mamusię zobaczysz.
-JEZUS! PUŚCIE MNIE! BŁAGAM!
-Ej, k---a młody, albo się ściszysz albo się zatrzymam, a jak się zatrzymam to resztę drogi będziesz zbierał zęby po bagażniku.
Przez kilka minut jechali w ciszy, aż w końcu skręcili w leśną drogę i niemłode BMW zaczęło podskakiwać na wertepach.
Jeden z ziomków usłyszał że młody popłakuje w bagażniku, więc postanowił go pocieszyć:
-Ej, młody nie martw się. Jedziemy do lasu, na grzyby, lubisz grzyby?
-No k---a! Nawet jak nie lubi to polubi, bo przecież trzy musi obrobić hehe – dorzucił drugi typek
-Muchomory! Ej młody, tylko uważaj żebyś się nie otruł hehe – dodał kierowca
-A co Maniek, grzyba nie umyłeś, że chcesz chłopaka truć?
-CHRYSTE PANIE, PUŚCIE MNIE! JA NIC NIE ZROBIŁEM! JA MAM DZISIAJ URODZINY!
-O! Urodziny? A które?
-Jezu... Osiemnaste. - zakwilił jubilat
-Ooo! Chłopaki, osiemnastka! K---a, kiedy my żeśmy mieli ostatnio tak młodą dupę? Ej młody, a powiedz jeszcze że gwinta nie masz zerwanego.
-Co... że Co? - nie zrozumiał Miętus
-O K---a! Chłopaki, dziewica!
-Like a virgin, for the very first time... - Zanucił jeden z kafarów, po czym wszyscy trzej wybuchnęli rubasznym śmiechem.
-Ej, młody, należało by ci chyba zerżnąć dupę osiemnaście razy pasem na urodziny, ale mamy drobny problem bo my wszyscy mamy dresy, więc z paskiem będzie problem. Ale nie martw się, z tym rżnięciem coś wymyślimy hłehłe
Dojechali w końcu do działki, wszyscy goście cichutko zgromadzili się przy samochodzie by przywitać jubilata gdy tylko otworzy się bagażnik.
Klapa bagażnika otworzyła się i dwóch koksiów wzięło pod ręce miętusa i postawiło na ziemi. Jednak nikt nie śpiewał „Sto lat!” bo wszyscy widzieli że chłopak ze strachu stracił kontakt z rzeczywistością; Wodził jedynie nieprzytomnym wzrokiem po gościach, a z nogawki krótkich spodenek kapał rzadki stolec. Tak więc jubilata trzeba było zawinąć w koc i ewakuować z jego własnych urodzin.
Poza nieobecnością Miętusa na jego własnych urodzinach, impreza podobno była bardzo udana.
Jeszcze w czwartek sama proponowała spotkanie na ten tydzień. Szkoda bo sama pisała dużo i na pewno pisało się lepiej niż z jakimiś tinderówkami. Poniedziałek wieczur i humor popsuty ( ͡°ʖ̯͡°) #tinder #podrywajzwykopem
Jeden ze szkolnych kozaków obchodził 18-nastkę. Znajomi chcieli mu zorganizować imprezę-niespodziankę i podobno zrobili to tak udanie że nikt nie puścił farby, i jubilat naprawdę nie wiedział że na działce pod miastem czeka na niego 50 osób z grillem.
Jako że typek woził się po liceum i kreował się na niezłego madafaka, znał mnóstwo cytatów z „Ojca chrzestnego” i „Człowieka z blizną” więc bardzo imponował rówieśnikom, a szczególnie rówieśniczkom.
Jego kumple stwierdzili że tak dobrze zapowiadający się gangster, potrzebuje prawdziwie gangsterskiej podwózki na imprezę.
Jeden z koleżków skaptował swojego rosłego kuzyna, żeby ten wziął jeszcze dwóch byczków z siłowni w celu zrobienia małego show. Chłopaki przystali chętnie na propozycję, bo scenariusz wydawał się zabawny, a na imprezie czekała darmowa w---a, grill i kupa licealistek.
Sprawa wyglądała tak – wieczorem jubilat(nazwijmy go Miętus) miał wyjść na ławeczkę za garażami ze swoimi dwoma kumplami. Niedaleko czekał w samochodzie umówiony koksiu i jego dwóch kumpli.
-To jak? Skuwamy mu ręce z tyłu, i sru do bagażnika, nie?
-A nie kneblujemy go? - zapytał drugi kafar
-O żesz k---a... Nie pomyślałem. Nie no, chyba brudnych skarpetek mu do mordy nie będziemy pchać, bez przesady, w końcu ma urodziny. Jak się będzie darł to się go kulturalnie uspokoi.
-Ej, bo ja to myślałem że on nic nie będzie mówił. Jak się zacznie pytać czemu go powinęliśmy, to co my mu k---a powiemy? Przecież się zaraz obetnie że to jakaś lipa.
-Nie bój d--y, już ja mam pomysł; Słuchajcie, powiemy mu...
W tym czasie Miętus z dwoma kumplami opracowali na ławeczce flaszkę i spalili kilka nabić skuna.
Gdy w---a się skończyła jeden z kumpli powiedział że skoczy do spożywczaka po następną.
Po chwili drugi z koleżków powiedział że idzie w krzaki się wysrać; Gdy oddalił się kawałek puścił sygnał kafarom którzy czekali w samochodzie; Ci nie zwlekali i od razu zastartowali silnik.
Po chwili samochód zatrzymał się gwałtownie 2 metry przed ławką na której siedział samotny Miętus.
Chłopaki zaciągnęli kaptury na czaszki, i wyskoczyli z samochodu. Nim zjarany jubilat zdążył pojąć o co biega, jeden wykręcił mu ręce do tyłu, ale Miętus zaczął wierzgać więc drugi z typów przeciągnął mu po nerkach i grzbiecie stalową rurką – nie za mocno, o tyle żeby wiedział że to nie żarty; Wszak chłopakom bardzo zależało na realiźmie, bo tylko realistyczna akcja budzi niezapomniane emocje. Przecież jebnięcie rurką, to prawie tak jak osiemnastkowe pasowanie, c'nie?
Bo dwóch uderzeniach chłopak oklapł zamroczony bólem, a koleżkowie skuli mu ręce za plecami, splątali nogi i wrzucili do bagażnika.
Samochód ruszył, a Miętus zaczął jęczęć z bagażnika:
-Ja p------ę, ludzie zostawcie mnie, ja mam w domu te 3 stówy dla Radzia. Oddam, obiecuję.
-A kto to jest Radzio? Twój chłopak?
-Odwieźcie mnie do domu, a dam wam 300 złotych. Tyle mam. Błagam.
-Zamknij mordę. 3 stówki to ty dostaniesz jak się dzisiaj postarasz.
-Co? K---a, kto wy jesteście?
-Twoi nowi najlepsi przyjaciele, i wierz lub nie ale zabieramy cię na najlepszą imprezę w twoim zasranym życiu.
-Ja... Ja... Jaką imprezę?
-Taką że ty kręcisz tyłkiem, a my dupczymy hehehe. Jak będziesz dobrze kręcił to kto wie, może jeszcze mamusię zobaczysz.
-JEZUS! PUŚCIE MNIE! BŁAGAM!
-Ej, k---a młody, albo się ściszysz albo się zatrzymam, a jak się zatrzymam to resztę drogi będziesz zbierał zęby po bagażniku.
Przez kilka minut jechali w ciszy, aż w końcu skręcili w leśną drogę i niemłode BMW zaczęło podskakiwać na wertepach.
Jeden z ziomków usłyszał że młody popłakuje w bagażniku, więc postanowił go pocieszyć:
-Ej, młody nie martw się. Jedziemy do lasu, na grzyby, lubisz grzyby?
-No k---a! Nawet jak nie lubi to polubi, bo przecież trzy musi obrobić hehe – dorzucił drugi typek
-Muchomory! Ej młody, tylko uważaj żebyś się nie otruł hehe – dodał kierowca
-A co Maniek, grzyba nie umyłeś, że chcesz chłopaka truć?
-CHRYSTE PANIE, PUŚCIE MNIE! JA NIC NIE ZROBIŁEM! JA MAM DZISIAJ URODZINY!
-O! Urodziny? A które?
-Jezu... Osiemnaste. - zakwilił jubilat
-Ooo! Chłopaki, osiemnastka! K---a, kiedy my żeśmy mieli ostatnio tak młodą dupę? Ej młody, a powiedz jeszcze że gwinta nie masz zerwanego.
-Co... że Co? - nie zrozumiał Miętus
-O K---a! Chłopaki, dziewica!
-Like a virgin, for the very first time... - Zanucił jeden z kafarów, po czym wszyscy trzej wybuchnęli rubasznym śmiechem.
-Ej, młody, należało by ci chyba zerżnąć dupę osiemnaście razy pasem na urodziny, ale mamy drobny problem bo my wszyscy mamy dresy, więc z paskiem będzie problem. Ale nie martw się, z tym rżnięciem coś wymyślimy hłehłe
Dojechali w końcu do działki, wszyscy goście cichutko zgromadzili się przy samochodzie by przywitać jubilata gdy tylko otworzy się bagażnik.
Klapa bagażnika otworzyła się i dwóch koksiów wzięło pod ręce miętusa i postawiło na ziemi. Jednak nikt nie śpiewał „Sto lat!” bo wszyscy widzieli że chłopak ze strachu stracił kontakt z rzeczywistością; Wodził jedynie nieprzytomnym wzrokiem po gościach, a z nogawki krótkich spodenek kapał rzadki stolec. Tak więc jubilata trzeba było zawinąć w koc i ewakuować z jego własnych urodzin.
Poza nieobecnością Miętusa na jego własnych urodzinach, impreza podobno była bardzo udana.
@egzegfo: takie mi się nawiązanie do gombrowicza z tym mietusem skojarzyło
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez autora