Wpis z mikrobloga

@yosoymateoelfeo: Pewnie duzo. Chociaz oni powtarzaja, ze to nie to samo. Ale nawet ich jezyk jest bardzo podobny do katalonskiego. Chociaz mysle, ze bycie tak zamknietym to raczej cecha wyspowiczow. Lub wioski. Ludzie na wsiach tez czesto sa zamknieci dla obcych. Podobnie tutaj ;) Moze w te wakacje spikne sie z ta dziewczyna na jakies ognicho z jej znajomymi czy cos, bo mnie czesto zapraszala, to moze poznam wiecej miejscowych i
@tusiatko: Z reguły jest uznawany za dialekt katalońskiego, chociaż w Walencji też jest wielka niekończąca się dyskusja, czy valenciano to dialekt czy język :)

Przez tę przesyłkę przypomniała mi się kolejna nielubiana cecha - mentalność "mañana" :)
@yosoymateoelfeo: No taaak, co mozna zrobic dzisiaj, mozna zrobic jutro :P Albo termin o 14:00 tzn OD 14 plus kilka godzin, zalezy jak sie bedzie chcialo :3 Ale to chyba tez jest specyfika takich "cieplych" miejsc. Po prostu ludzie maja wszystko w dupie. No ale w Hiszpanii szczegolnie. Juz sama siesta 2-3 godziny po poludniu... Na szczescie siesta nie tyczy sie sklepow sieciowych czy corte ingles, to jak masz akurat czas
@tusiatko: Tia, pamiętam, jak chciałem po południu iść na pocztę i trafiłem na moment, jak babka zamykała i powiedziała mi, że jest zamknięte, a jak zapytałem, czy będzie jeszcze dzisiaj otwarte, odpowiedziała krótkim i stanowczym "nie". A podobno to my jesteśmy gburami :P

Oczywiście w oficjalnych godzinach otwarcia nic o żadnych sjestach :)
@yosoymateoelfeo: nie no np. sklepy u mnie na osiedlu zamykają jakoś o 15 i otwierają dopiero o 17:30 jakoś. Życie jak w Madrycie się mówi :P Ale co jest fajne, że jako rezydent na Majorce mam czasami taniej jakieś wstępy, bilety. Np. teraz w klubie pacha można sobie odebrać kartę rezydenta i masz cały sezon za darmo wstęp plus taniej drinki. Normalnie wstęp potrafi kosztować 30-40€. Poza tym bilety do innych
@tusiatko: Ta scena z pocztą była właśnie w Madrycie :P Pamiętam, że czytałem nawet artykuł z XIX wieku, którego bohaterem był Francuz, który przyjechał do Hiszpanii załatwić parę spraw i chciał zmieścić się w 15 dniach, ale miejscowi uświadomili mu, że to tak nie działa, że to potrwa kilka miesięcy :)
@yosoymateoelfeo: hahahhahaha to teraz inna historyjka :d w tamtym roku kuzynka chłopaka z dziećmi była na jeden dzień i poszliśmy do miasta. Poszliśmy coś przekąsić do przypadkowej "restauracji", chociaż to duży błąd, bo tu się nie zostawia nic przypadkowi, ale nie chciało nam się iść gdzie indziej. syn kuzynki wziął sobie jakieś krokieciki z kurczakiem ( croquetas de pollo) :) no i zaczyna je jesć a to zwykłe krokiety ziemniaczane :P
@yosoymateoelfeo: nooo my też nie jemy hiszpańskiej :D zazwyczaj włoska, albo jak na mięso to do argentyńskiej czy chińczyk, indyjczyk czy japoniec, ale hiszpańskiej nie jemy :P chyba, że paella od święta :P