Wpis z mikrobloga

Mam nerwicę natręctw, a precyzyjniej w postaci pure-o. Są momenty, kiedy przytłoczony ruminacjami i grzebaniem w pamięci osiągam nagle stan nirwany - w moment totalnie zaczynam akceptować wszystkie myśli i przestaję walczyć. Godzę się nawet z najbardziej absurdalnymi myślami, ironicznie wtedy mówię do siebie "tak, tak, jasne, tak właśnie jest". Wtedy też powtarzam sobie, że takie jest po prostu życie, przestań oczekiwać cudów, przecież to potrwa jeszcze tylko jakiś czas i wszystko zniknie. To jest niesamowicie wyzwalające i wprawia wręcz w euforię - niestety, trwa to krótko i generalnie rzadko mi się to udaje osiągnać.
To jest tak abstrakcyjne, że wszystkie nasze problemy, którymi tak żyjemy i którymi jesteśmy przesiąknięci, są zamknięte w tej małej bańce zwanej życiem i że to wszystko przestanie mieć za chwilę znaczenie. Oczywiście, może okazać się, że po umarciu obudzimy się w innej rzeczywistości i to nasze teraźniejsze życie będziemy wspominać np. jak sen, ale chyba można wierzyć, że nawet wtedy te problemy przestaną być istotne, a co najwyżej będziemy mieć inne :)

#przegryw
#nerwica
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach