Wpis z mikrobloga

Wczoraj zakończenie roku szkolnego było. Z tej okazji, jak co roku pojeździłem sobie po mieście i pooglądałem jak to wygląda. Widoki oczywiście dla przegrywa okrutnicze, uśmiechnięte grupki młodzieży, ładne dziewczyny, 15 latki, przerastający mnie o głowę, ta radosna atmosfera. Pomimo że sprawia mi to ból to i tak co roku to robię. Moja przygoda z edukacją zakończyła się kilka lat temu. Nie żałuję. Tak naprawdę w szkole mało co bywałem, miałem na to przyzwolenie rodziców, którzy uczyli mnie potrzebnych rzeczy we własnym zakresie.

Zamiast siedzenia w ławkach, ja zwiedzałem sobie z rodzicami kolejne kraje, miejsca. Doświadczałem nowych rzeczy i uczyłem się przydatnych umiejętności. Któż wtedy mógł przewidywać, że cała rodzina praktycznie wymrze, a moja rola jako spadkobiercy i zarządcy wypracowywanego przez kilka pokoleń kapitału, przestanie istnieć. To był najlepszy okres mojego życia, skończył się na dobre po śmierci mamy. Wtedy nastąpił całkowity upadek psychiczny, ale też pewien rodzaj mobilizacji. Praca za granicą, jedna druga, trzecia, potem gra na zyski. Jakoś się udało i mam co mam, ale to i tak jest bezwartościowe w moim położeniu. Ostatecznie wszystko faktycznie wypracowałem sam. Ostatecznie nie przypadło mi prawie nic, z majątku rodzinnego, który został rozkradziony i zaprzepaszczony przez okrutników i fałszywych przyjaciół. Ale co zobaczyłem dzięki rodzicom, to jest moje i nikt mi tego nie zabierze.

Mama mówiła, że szkoła jest złem koniecznym, które muszę przejść, natomiast oceny czy tam inne punkty i tak są bezwartościowe w realnym życiu. Ona też patrzyła z perspektywy swojej, bo w jej oczach, tak jak poprzednicy pokoleniowi, miałem być kolejnym "ogniwem" w rodzie, który będzie rozwijał dalej biznesy i pomnażał kapitał. Miałem zapewnione nauki języków, sportów, dostęp do rozwijania pasji, jakich tylko chciałem, jakieś podstawy biznesu, podatków, takie na prawdę przydatne rzeczy, które faktycznie do dziś wykorzystuję. Pomimo że niezbyt dużo się uczyłem, to oceny miałem dobre, 4, 5. Zaliczałem jakieś egzaminy itd. Socjalizacja nigdy mi nie szła zbytnio, nigdy nie lubiłem innych dzieci, a one mnie. Przyjaciół też raczej nigdy nie miałem, w gimnazjum często się konfliktowałem z klasowym alfa i jego przydupasami. Myśleli, że sobie ofiarę znaleźli, ale potem sami latali do dyrektorki z płaczem, jak dostawali krzesłem, workiem z zimowymi butami, czy kartonikiem Capri na wigilii klasowej. (ciekawa historia ogółem, może kiedyś ją opowiem). Generalnie stałem gdzieś obok osób z klasy, razem z takim jeszcze jednym spierdonem, który jak się dowiedziałem kilka lat temu popełnił magika. On był w porządku, dogadywaliśmy się. Rówieśników miałem, ale to bardziej dzieci innych rodzin zaprzyjaźnionych z moją. Z nimi się dogadywałem, miałem nawet jakieś "przyjaźnie" ale ze względu na moje częste zmiany lokalizacji, urywały się. Te dzieci wykazywały trochę inne wychowanie i wartości, zresztą nie dziwi mnie to. Wraz z upadkiem rodziny, dostęp do tych osób został utracony. Pewnie sobie żyją gdzieś nad słonecznymi wybrzeżami oceanów. Ehh.

W podstawówce był spokój, mało co mnie było w szkole. W liceum było specyficznie, bo było bardzo mało osób, i większość z nich miała swoje grupki towarzystwa. Takie bananowe towarzystwo, nawet parę razy próbowałem się "socjalizować" z nimi, ale niezbyt mi się to środowisko podobało, zgnilizna moralna, chlanie, narkotyki itd., itd. Po maturze nigdy więcej tych ludzi na oczy nie zobaczyłem. Z nikim ze szkoły kontaktu nie mam, wiem, mniej więcej kto gdzie poszedł i jak skończył. Wyszło jak wyszło, musiałem przejść przez ten system edukacji, to przeszedłem, nic z niego nie wyniosłem i do szkoły bym nigdy nie wrócił. Nic co tam było nie przydało mi się w życiu. A wy jak wspominacie swoje szkoły? Macie jakieś ciekawe historie koliedzy?

https://www.youtube.com/watch?v=SDTZ7iX4vTQ ( ͡º ͜ʖ͡º)

#przegryw #samotnosc #depresja
Van-der-Ledre - Wczoraj zakończenie roku szkolnego było. Z tej okazji, jak co roku po...

źródło: overr

Pobierz
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@ArystokracjaPomarancza: każdy zdrowy facet będzie tęsknić do tego co go ominęło, ominięcie głupiego młodzieńczego związku z lat szkoły średniej czy studiów będzie dręczyć do usranej śmierci. taka 15-17 latka nie zapyta ile zarabiasz w pierwszej rozmowie, nie zapyta o samochód, czysta radość z przebywania ze sobą 2 osób. Tego nie da się nadrobić czy zastąpić i takie wpisy są tęsknotą za życiem które wielu miało ale nie wszyscy
  • Odpowiedz