Wpis z mikrobloga

Czuję taki dziwny zgrzyt. W ostatnich latach bardzo poprawiłem swoje zachowanie. W różnych aspektach. Jeśli chodzi np. o moje poczucie humoru. Miejsce i czas kiedy można żartować, i do kogo. Staram się też za często nie narzekać na rzeczy które mi nie pasują. Nie używać za często "shock value" w swoich wypowiedziach. Generalnie staram się mówić mniej i bardziej z sensem, tak bym to nazwał. Po części jestem z siebie zadowolony, ale jednocześnie, czuję taką pustkę w środku... Jakbym nie mógł wyrażać do końca siebie. Ludzie (głównie w pracy) wydają mi się tak cholernie nudni i sztywni. Zresztą nie tylko tam. Momentami czuję, że muszę prowadzić rozmowę niczym jakiś bot AI. Nie można sobie pozwolić żeby jakoś za bardzo "odstawać". Każdy żart na rozluźnienie atmosfery zdaje się średnio robić robotę. I czuje, że w pewnym sensie zostałem przez społeczeństwo zahukany i uciszony. Ciągle wracają do mnie wspomnienia jakiś głupich spin, bo ktoś nie skumał o co mi tak naprawdę chodziło. Może czasami słusznie, ale na pewno nie zawsze.
Nie wiem czy to kwestia #adhd #autyzm czy co tam jeszcze, ale tak po prostu się czuję przez większość czasu. I dlatego momentami nam ochotę specjalnie wyskoczyć z czymś, żeby komuś szczena opadła. O tak. Już z tej całej frustracji.

Przynajmniej jeszcze w internecie mogę czytać wpisy ludzi o podobnym poczuciu humoru i spojrzeniu na świat. I jakoś integrować się z nimi. Bo tak to szkoda gadać...
#przegryw #depresja #psychologia #psychiatria
  • 4
  • Odpowiedz
@Join_Da_Tag: Bo to trzeba się hamować przed rzeczami, które mogą mocno obrażać innych. Jednak, gdy trafi się żart lub odpowiednia okazja - to właśnie wtedy zażartować. Nawet jeśli ktoś z kijem ma się obrazić. Bez tego jest się niewyrazistym nikim i tak jest się postrzeganym.

Może popracuj nad wprowadzaniem w żart, żeby rozwiać wątpliwości, co do twoich zamiarów, zanim wystąpią.
  • Odpowiedz