Wpis z mikrobloga

Człowiek sobie weźmie dzień wolnego na pozałatwianie spraw na mieście i w sumie uświadamia sobie ile życia przelatuje mi przez palce gdy siedzi w robocie.
Wystarczy sobie usiąść w staromodnej kawiarence o 10 rano, zamówić kawę i oglądać spęd emerytów, debatujących o sprawach wszelakich, czytających gazety, obgadujących sąsiadki.
Albo przejść się ruchliwą ulicą za dnia, te osobiste dramaty, te dyskusje 3 eleganckich panów na rogu, te spontaniczne sytuacje typu 90 letnia babcia pożyczająca laskę dziadkowi by wyciągnął spod samochodu bilet parkingowy, który zdmuchnął mu wiatr.

Wracasz na chatę o tej 16/17 i zwykle takie rzeczy już są czasem przeszłym, ludzie miasta siedzą w domach, na drogach i ulicach zostaje tylko napięty klimat, by coś szybko zjeść, by zrobić szybko zakupy i wrócić do domu.

Ehhh życie to nie praca, a praca to nie życie.

#pracbaza #oswiadczenie #przemyslenia
  • 25
  • Odpowiedz
@Iskaryota: fajnie jeśli jak najszybciej uświadomimy sobie po co żyjemy i jak mało znaczymy, wtedy nabieramy dystansu i przestajemy się martwić o różne nieistotne sprawy
  • Odpowiedz
  • 12
@greenbong: Serio w takich momentach zaczynam rozumieć ludzi pracujących sezonowo. Narobić siopy w zimne miesiące, a w ciepłe spokojnie sobie żyć i powoli ściągać z konta zarobioną górkę. Ech, sezonowa praca na platformie wiertniczej pracuj pl szukaj.
  • Odpowiedz
Wystarczy sobie usiąść w staromodnej kawiarence o 10 rano, zamówić kawę i oglądać spęd emerytów, debatujących o sprawach wszelakich, czytających gazety, obgadujących sąsiadki.


@Iskaryota: To jest tak zwany błąd przeżywalności. Nie widzisz tych samych lub innych emerytów siedzących w domach, którzy nie widzieli rodziny od kilku miesięcy. Jak pójdziesz do kina to też nagle się okaże, że wszyscy są na pierwszych randkach XD
  • Odpowiedz
  • 8
@Urajah: Owszem, widzę tylko to, co dzieje się wokół mnie, nie przenikam w ściany i umysły, nie znam osobistych dramatów wszystkich tych ludzi. Tak na to patrząc to zawsze można wyciągnąć jakieś ale, a to emerytka samotna, a to matka na spacerze która żałuje rodzicielstwa, a to młody człowiek siedzący na ławce, zapewne w kryzysie egzystencjalnym albo bezrobocia. Po co jednak psuć sobie każdy obraz przed sobą i wmawiać sobie, że na pewno stoi za tym jakiś haczyk? To ma być jakiś cope mechanism by odrzucić fakt, że nie każdy zapierdziela w owczym pędzie? Prawdą dla mnie jest, że życie ucieka, a czas na ziemi mamy ograniczony. Większość z nas musi pracować, aby przeżyć, a wielu z nas nawet nie dotrwa do czasu spokojnej emerytury, czy momentu, kiedy praca większość tygodnia nie wymagana jest do spokojnego bytu. Nie chcę przy tym od razu bawić się w jakieś zabawy "co zamiast tego?" bo jeszcze taki się nie narodził, co by wszystkim dogodził. Dobrze jest po prostu czasem wrzucić na luz, nasz dorobek cywilizacyjny chociaż wyrobił w naszym systemie te kilkadziesiąt dni wolnego do wykorzystania w roku xD. Hurray!

Żadna z tych sytuacji którą opisałeś nie jest dla mnie atrakcyjna.


@PfefferWerfer: Może masz po prostu inną wrażliwość. Ja to lubię pod parasolem pić colę i chronić się
  • Odpowiedz