Wpis z mikrobloga

Rok 2007 był rokiem rewolucyjnym dla muzyki. Rewolucyjnym trochę przez przypadek. Format MP3 istniał od dawna, pierwszy utwór "nielegalnie" do sieci trafił w końcu ponad 10 lat wcześniej, więc od lat antypiraci szerzyli "prawdy" na temat udostępniania muzyki w sieci, Metallica próbowała zniszczyć cały ruch chcąc zablokować 300 tys. użytkowników, niszcząc też Napstera - najpopularniejszego ówcześnie dostawcę treści w sieci.

W takiej rzeczywistości grupie Radiohead kończy się umowa EMI. Będąc w pełni niezależnymi 10 października 2007 na swojej stronie internetowej zamieszcza cały album "In Rainbow". Można go kupić za dowolną kwotę. Tylko w jedną dobę album zostaje kupiony 1,2 mln razy za średnią kwotę 2 dolarów. Stał się jednym z najbardziej dochodowych krążków grupy.

Ale to nie koniec. 31 grudnia 2007 we współpracy z XL Recordings, album trafił na płyty CD. Promował go utwór "Jigsaw Falling Into Place".

A dwa dni później - 2 stycznia 2008 na Youtube trafił prezent noworoczny dla fanów. 50 minutowy zapis garażowego koncertu pt. "scotch mist".

Grupa Radiohead udowodniła, że można zarabiać na dystrybucji internetowej, że internauci tego chcą i są w stanie płacić pieniądze, i że antypiraci w tej kwestii kłamią i manipulują (co za przypadek).

#gruparatowaniapoziomu #muzyka #ciekawostki #radiohead #piractwo
tak-nie-wiem - Rok 2007 był rokiem rewolucyjnym dla muzyki. Rewolucyjnym trochę przez...
  • 21
  • Odpowiedz
@tak-nie-wiem: Z perspektywy czasu wydaje się niesamowite, że wytwórnie zamiast monetyzować nową gałąź dystrybucji, widziały w dystrybucji cyfrowej zagrożenie. Firmy, które zobaczyły tę szansę, zyskały. I tu warto wymienić Apple, który jako jeden z pierwszych za pośrednictwem iTunes sprzedawał legalne pliki mp3.
  • Odpowiedz
@tak-nie-wiem: jak zacząłem czytać, to myślałem, że wpis będzie o tym jak Winamp dołączał darmową piosenkę do jednego z wydań:
Tom Kafafian - Can’t change me. Pamiętam, że były to czasy gdzie dystrybucja cyfrowa raczkowała. Wtedy pojawił się fajny serwis z legalną muzyką: Jamendo.
Paczekwmasle - @tak-nie-wiem: jak zacząłem czytać, to myślałem, że wpis będzie o tym ...
  • Odpowiedz
@tak-nie-wiem: Pamiętam jakby to wczoraj było, mimo że nie byłem fanem zespołu Radiohead. W sumie to nadal nie jestem ale dzięki temu wydarzeniu zapamiętałem trwale nazwę zespołu. Można było sobie cały album ot tak pobrać za darmo lub wpłacić pieniądze, aby podziękować twórcom. Oczywiście stwierdziłem, że za darmo to uczciwa cena i pobrałem. Bardzo się wtedy ucieszyłem, że twórcy utarli nosa starym dziadom z wytwórni i zaimplementowali własny model biznesowy. To
  • Odpowiedz
Grupa Radiohead udowodniła, że można zarabiać na dystrybucji internetowej, że internauci tego chcą i są w stanie płacić pieniądze, i że antypiraci w tej kwestii kłamią i manipulują (co za przypadek).


@tak-nie-wiem: bzdury
  • Odpowiedz
@tak-nie-wiem: Gościu, przy Tobie czuję się jakbym się cofnął w czasie.
Ale nie do 2007 roku, tylko do starego dobrego Wykopu, gdzie było trochę więcej ciekawych treści, niż patostreamy i narzekanie na różowepaski.
  • Odpowiedz
Z ciekawostek -ale nie pamiętam źródła- „piraci” kupują też częściej fizyczne nośniki


@Anomalocaracid: Efekt "demo". Kiedy nie do końca jesteś pewien czy chcesz coś kupić, to tego nie kupujesz. Kiedy przed zakupem masz jakąś próbkę (raczej większą w tym rpzypadku niż jeden specjalnie wybrany kawałek), łatwiej cię ona może przekonać ostatecznie do zakupu bo uznasz że warto, że twórca zasłużył na twój grosz i tak dalej.
  • Odpowiedz
Z perspektywy czasu wydaje się niesamowite, że wytwórnie zamiast monetyzować nową gałąź dystrybucji, widziały w dystrybucji cyfrowej zagrożenie.


@Roszp: no bo cyfrowa dystrybucja w swoim założeniu była dla nich zagrożeniem, a nie okazją. Jakkolwiek wtedy nie patrząc (nie będąc mądrzejszym o 20 lat później) onaczało to bowiem że wytwórnie wypadają jako zbędny pośrednik między artystą a odbiorcą.
  • Odpowiedz