Wpis z mikrobloga

Spotkałem ostatnio swoją dawną "miłość", w której się podkochiwałem parę lat temu. Byłem wtedy pełen pasji, głodny kariery, z ogromnymi pragnieniami. Nie byliśmy razem. Po prostu szalenie mi się podobała, byliśmy przez pewien czas dość blisko jak na znajomych, ale gdy się otworzyłem z moją intencją tej relacji, to nie była mną zainteresowana. Zabolało. Przeżyłem. Byliśmy wtedy w dość podobnej sytuacji - akurat kończyłem wówczas kilkuletni, dość burzliwy związek, w którym nie widziałem przyszłości, ona w swoim związku również. Moja ówczesna eks, którą zostawiałem mieszka teraz w UK, jest poważną szychą w wysokim zarządzie global korpo, ma dom w UK, obywatelstwo brytyjskie, kasę, kota i jakiegoś faceta. I to nie jest wyznacznik. Jest naprawdę mądra i po latach widzę, że ogromnie wiele wniosła do mojego życia. Życzę Jej z serca dobrze - naprawdę. Wracając do tej dawnej "miłości", złożyło się akurat tak, że ostatnio mieliśmy okazję po prostu na spokojnie spędzić chwilę i porozmawiać. Taka gadka szmatka, bo o czym tu gadać po latach braku kontaktu. Ma teraz męża i trójkę dzieci. U mnie też się sporo w życiu pozmieniało, ale wciąż nie mam żony ani dzieci. Jak opowiada, opiekuje się dziećmi, kupili mieszkanie na kredyt na Tarchominie w wielkiej płycie. Cieszy się z dzieci, choć "wymagają ogromnych wyrzeczeń". Narzeka na okolicę w kupionym mieszkaniu, bo sąsiedztwo nie jest idealne. Nie pracuje, ale wciąż ma socjal, więc to plus, choć mówi, że pieniądze z nieba nie spadają (sorry, ale te 800x3 + wypłata z macierzyńskiego z pracy + pensja męża nie wymaga obecnie jej wysiłku). Tylko nie dogaduje się do końca z mężem. Jakoś nie czułem w jej głosie szczęścia i radości. Takie miałem wnioski po tej rozmowie po latach. Zreflektowałem się jakim jestem chu*em, gdy przez chwilę poczułem satysfakcję, jak pomyślałem jak ona ma przeje*ane, a ja w sumie jestem wolny i teraz mogę dalej żyć. Naprawdę życzę Jej dobrze.

Przypomniało mi się jak też zupełnie niedawno rozmawiałem z pewną bliską mi osobą z rodziny, która wiele lat mieszka poza Polską - w turystycznym i dość ciekawym miejscu na zachodzie. Jeszcze zanim wyjechała, pracowała dawniej w PRLu w powszechnie znanym państwowym zakładzie. Ostatnio była w Polsce i tak jedziemy po Warszawie i mi mówi, jak to miała stanowisko w tym państwowym znanym zakładzie pracy i odłożoną książeczkę mieszkaniową za 2-3 pensje, z szansą na M2 na warszawskim Bródnie. Spytałem się - i co, żałujesz, że wyjechałaś? Spojrzała na mnie z tak wymownym spojrzeniem, że nawet nic nie trzeba było mówić, by znać odpowiedź i wiedzieć jak wygląda życie.

I wiecie co? W jednej chwili poczułem ogromną wdzięczność i zarazem przerażenie, gdy byłbym (jak mi się wydawało) najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby ona wtedy mną była zainteresowana, a zarazem największym przegrywem, będąc obecnie na miejscu jej męża. Jakie to przykre. Naprawdę, życzę Jej tak samo dobrze, tylko zobaczyłem jak perspektywa raptem kilku lat potrafi wszystko zmienić - a goniąc ślepo za marzeniami można stracić wszystko, co cenne. Nie ciągnie mnie teraz do związków. Obecnie dojrzewam, cenię sobie niezależność, dojrzałość, świadomość i docenianie nawet drobnych chwil - ot, jak choćby dzisiejszy wieczór.

Nie chcę tagować tego "świętego tagu" - ale jak ktoś kojarzy, to doceńcie szczerze "przegrywy" to, co macie.

#zwiazki #refleksja #przemyslenia #logikarozowychpaskow
Tino - Spotkałem ostatnio swoją dawną "miłość", w której się podkochiwałem parę lat t...

źródło: dc3ec8207042dfc3a6d64ed202464085

Pobierz
  • 8
@Tino: jaki właściwie z tego morał? że dzieci uziemiają człowieka i ograniczają jego możliwości
a co dopiero trójka!
tak że ten jej mąż to przegryw (dla świętego tagu) a z punkru widzenia biologii - wygryw

właściwie na tym polega różnica miedzy wami - że ona się wpakowała w bombelki i nie może tak jak ty spedzać jedengo wieczoru w Londynie a drugiego w Shanghaju, ale może jej to odpowiadać, przecież ludzie
Spotkałem ostatnio swoją dawną "miłość", w której się podkochiwałem parę lat temu.


@Tino: To widzisz, u mnie dla odmiany kiedy spotykam na przykład jakąś dziewczynę która dała mi kosza widzę w ich oczach jedynie poczucie straconej szansy.
W jednej chwili poczułem ogromną wdzięczność i zarazem przerażenie, gdy byłbym (jak mi się wydawało) najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby ona wtedy mną była zainteresowana, a zarazem największym przegrywem, będąc obecnie na miejscu jej męża


@Tino: ale wiesz że jak byś był z tą laską to wasze życie potoczyło by się zupełnie inaczej. Pewnie nie mielibyście mieszkania na tarchominie tylko mieszkalibyście gdzie indziej. Może wygralibyście w totka a może idąc do