Wpis z mikrobloga

Też kiedyś o mało nie trafiłem do Januszeksu. Pożegnałem się z poprzednią firmą i szukałem pilnie roboty, aby zachować ciągłość zatrudnienia. Rekruterzy już nie zalewali mnie spamem jak dawniej. To były ciężkie czasy dla juniorów. Większość firm szukała stażystów na umowę zlecenie za 10 zł/h lub seniorów z 10 lat komercyjnego doświadczenia w danej technologii. Wysłałem CV do kilku firm przez jakiś portal, ale bez odzewu. Ostatecznie odpaliłem Google, znalazłem jakieś lokalne firmy i napisałem e-maile.

W końcu ktoś chce się spotkać. No to idę. Biuro to pokój w stylu PRL przypominający kanciapę profesora na uczelni, a nie siedzibę dużej firmy. Dwa stanowiska komputerowe. Poza gościem nikogo nie ma. Robota polega na projektowaniu i budowaniu frontu dla aplikacji mobilnych, czyli wstawianiu ikonek i użeraniu się ze stylami. Nic rozwojowego. Choć z technologiami webowymi jestem związany od lat, to design zawsze był i nadal jest moją słabą stroną. Umowa na okres próbny, pensja o 25% mniejsza niż w poprzednim JanuszSofcie. Dostaję zadanie domowe do wykonania w ten sam dzień, jakiś ekran w aplikacji według słownych wytycznych, gdzie ma być responsive design, gdzie ma się coś zadziać, inaczej ustawiać w zależności od rozdzielczości. Idę jeszcze na kolejne spotkanie. Dopiero wtedy wracam autobusem do domu (ok. 2h jazdy), ogarniam się, odpalam kompa i wybija 20:00. Odpalam Notatnik i coś kombinuję. Przeglądam grafiki Google w poszukiwaniu inspiracji i tych cholernych ikonek. Robię to na sprzęcie z Athlonem 2000+ i 256 MB RAM. Tutaj żadne ciężkie IDE nie było potrzebne. Nie znałem żadnych frameworków CSS, generalnie wszystko czysty HTML5 + CSS, flexboxy, media query, itd. Jak to zwykle bywa, są przeciwności losu, coś nie działa tak jak powinno, z czymś się za długo pieprzę, bo w sumie to wcześniej niewiele takich rzeczy robiłem. Z programów graficznych ogarniałem trochę GIMP-a (nie pamiętam, czy tu był potrzebny). Siedzę nad tym do 2 w nocy, ale jeszcze przed 23 otrzymuję na maila solidną zjebę, że nie szanuję pracodawcy, że poświęcili mi czas, a nawet nie zadam sobie trudu, aby wykonać zadanie rekrutacyjne (i to w ciągu kilku godzin prywatnego czasu!). Mimo wszystko wysyłam im zadanie, ale całe szczęście wybierają kogo innego, bo ktoś to jednak zrobił lepiej i na czas.

Z innych, wcześniejszych rekrutacji, to też ciekawe historie:

1. Pracuję jako junior w firmie X za 17 zł/h, ale nie ma roboty, więc wysyłają mnie na bezpłatny urlop. Szef sugeruje iść do firmy Y, bo szkoda, żebym nic nie zarabiał i nie zdobywał doświadczenia. Część ludzi już tam przeszła. W firmie Y proponują mi znacznie niższą stawkę, a ja się upieram, że chcę co najmniej tyle samo, bo już mam trochę komercyjnego doświadczenia i wiele lat niekomercyjnego. Rozmawiam z kilkoma osobami i wydaje się, że mnie chcą i żegnamy się w przyjemnej atmosferze. Po kilku dniach przychodzi krótki mail: wynik rekrutacji negatywny. Nie podają mi przyczyn. Rok później idę i proponują mi praktyki. I to duże znane korpo. Pytam HR-ówy, czy chodzi o moje #!$%@?, to oczywiście nie, tylko o umiejętności techniczne. Ale zawsze jak przychodziłem, to szef oddziału chował się w piwnicy. Postanowiłem, że moja noga tam już nie postanie.

2. Inna duża firma. Wysyłam maila. Szukają na PHP. Rozmowa techniczna. Gość mówi ok. Na pewno dostanę pracę. Ale w międzyczasie rzuca coś "nie widzę cię w zespole". Mija tydzień, drugi, trzeci i cisza. Piszę do gościa. Cisza. Piszę maila do rekrutacji. HR-ówa odpisuje, że wrócą do mnie i dalej cisza. Czyli z jakiegoś powodu trafiam na czarną listę i nawet nie mają odwagi na feedback.

3. Startup. Praca 100% zdalna, ale można też z biura. Młody gość, co założył firmę i ma dużo projektów. Rozmowa się klei, ale niepotrzebnie mu wyznaję, że niektórych zabawek nie znam, których przecież łatwo się nauczyć w weekend (webpacki i inne npmowe narzędzia). Znów homework. Tym razem większe zadanie, chyba front i back-end. Znów robię to na antyku z Windowsem XP na pokładzie. No i 2 godziny zajmuje mi znalezienie takiej wersji Node, która pójdzie na tym systemie, a potem zaparzam i piję kawę, kiedy Node się odpali i wypluje bundle'a. Znów e-mail z upomnieniem, ale przynajmniej nie w pretensjonalnym tonie, tylko czy mi w czymś pomóc. O 4 w nocy wysyłam projekt. Kilka dni czekania i informacja zwrotna, że moje kompetencje są niewystarczające do projektów, jakie teraz mają. I taki kontakt z drugim człowiekiem się szanuje.

Wcześniej rektuterzy sami pisali i były to oferty z drugiej części Polski, z kosmicznymi wymaganiami, ale 2x-3x wyższymi stawkami, praca zdalna lub relokacja. Wychodziłem z założenia, że nawet jak zdalna, to i tak by ci kazali przyjeżdżać do biura co jakiś czas, a finalnie by cię relokowali, więc nie odpisywałem i nawet nie dopytywałem o szczegóły, ech, pewnie to duży błąd, tylko gdzie miałbym pracować zdalnie, bo w domu nawet nie było możliwości się odizolować w wielkiej płycie, a sprzęt jeszcze z podstawówki.

Kurczę znów piszę pasty, a rano do roboty.

Tekst objęty prawem autorskim. Zakaz kopiowania na PPBIT.

#pracbaza #korposwiat #praca #programista15k #przegryw
  • 2