Wpis z mikrobloga

#codziennadruzynapierscienia

10. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Dzień wstał ciemny i duszny, gęste chmury szczelnie zasłaniały niebo. Gollum opuścił na kilka godzin hobbitów, którzy odpoczywali w ukryciu; po południu stwór wrócił jednak i zarządził dalszy marsz. Wieczorem dotarli do rozstaju dróg – z jednej strony mieli drogę z Osgiliath do dawnej twierdzy Minas Ithil, którą obecnie osnuwała budząca grozę ciemność, z drugiej zaś, z południa prosto do Czarnej Bramy.



Frodo długą chwilę stał u Rozstaja przejęty grozą, gdy nagle spostrzegł światło. Jego odblask padał na twarz Sama. Szukając źródła światła Frodo poprzez okno sklepione z konarów zwrócił wzrok na drogę do Osgiliath, która niby napięta taśma opadała w dół ku zachodowi. Na dalekim widnokręgu, poza smutną ziemią Gondoru otuloną w mrok, zachodzące słońce trafiło wreszcie na skrawek nieba nie zasłonięty przez ogromny skłębiony całun chmur i świecąc złowieszczą pożogą zniżało się ku nieskalanemu jeszcze morzu. Blask oświetlił na chwilę ogromny posąg przedstawiający siedzącego mężczyznę, dostojnego i spokojnego jak kamienni królowie z Argonath. Ząb czasu skruszył ten pomnik i okaleczyły go brutalne ręce. Zamiast głowy ktoś na drwinę umieścił okrągły, grubo ciosany głaz i namalował na nim niezdarnie twarz wyszczerzoną w szyderczym uśmiechu, z jednym jedynym wielkim czerwonym okiem pośrodku czoła. Nagryzmolone i wydrapane napisy, bezmyślne zygzaki i wstrętne godła, rozpowszechnione wśród dalekich ludów Mordoru, pokrywały kolana, wspaniały tron i cokół posągu.


Nagle ostatnie poziome promienie słońca wskazały Frodowi odrąbaną głowę kamiennego króla: poniewierała się opodal drogi na ziemi.


– Spójrz, Samie! – krzyknął Frodo zdumiony. – Spójrz! Król odzyskał koronę!


Oczodoły ziały pustką, rzeźbione kędziory brody były spękane, lecz wysokie surowe czoło otaczała srebrna i złota korona. Pnącze o drobnych, białych, podobnych do gwiazd kwiatach oplotły skronie, jak gdyby składając hołd obalonemu władcy, a wśród kamiennych pukli włosów kwitły żółte rozchodniki.


– Nie został pokonany na zawsze! – rzekł Frodo.


W tym momencie ostatni promień zgasł. Słońce zanurzyło się w morzu i znikło; jakby ktoś zdmuchnął lampkę nad światem, od razu zapadła czarna noc.


Ruszyli na wschód. Od tej pory Pierścień ciążył na szyi hobbita znacznie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Tymczasem Théoden szykował do przeglądu swe wojska. Świt, jak przepowiedział Gandalf Pippinowi, nie wstał nawet w Rohanie. Merry był świadkiem rozmowy, jaką król prowadził z gońcem z Hirgonem.



– Ciemność przyszła z Mordoru – mówił [Hirgon]. – Nadciągnęła wczoraj o zachodzie słońca. Ze wzgórz Wschodniej Bruzdy twojego królestwa widziałem, jak się podnosi i pełznie po niebie. Teraz ogromna chmura zawisła nad całą krainą pomiędzy nami a Górami Cienia i coraz bardziej się rozrasta. Wojna już się zaczęła.


Wkrótce wojska Rohanu gotowe były go wyruszenia w drogę. Niziołkowi król polecił zostać z Eowiną, która miała sprawować rządy w Rohanie pod nieobecność króla, a trzeba tu powiedzieć, iż decyzja władcy również i kobiecie była nie w smak, chciała bowiem ruszyć w bój. Merry sprzeciwiał się temu, lecz na nic były jego protesty. Théoden zdecydował, iż zostawi hobbita w stolicy.
Około południa wojska Rohanu dotarły do Edoras i tam Merry miał zostać. Zrozpaczonego hobbita zagadnął jednak pewien rycerz, który przedstawił mu się jako Dernhelm i zabrał niziołka ze sobą, a ciemności panujące wokół sprawiły, że nikt go nie zauważył. Ruszyli do Minas Tirith.

W Minas Tirith tymczasem zwolniło się miejsce giermka namiestnika, ponieważ dotychczasowy giermek odszedł na służbę na murach, toteż Pippin został wciągnięty na nowe stanowisko. Denethor poprosił Pippina, by ten zaśpiewał swemu władcy, lecz hobbit odmówił, nieśmiało tłumacząc, iż nie zna pieśni właściwych na wielkie salony i na trudne czasy. Później odprawiono hobbita do zbrojowni po wyposażenie, namiestnik zaś toczył długie rozmowy z Gandalfem.
Gdy tak kręcił się po mieście bez zajęcia, spotkał Beregonda. Z murów wspólnie obserwowali osobliwą scenę – atak Nazgûlów na jeźdźców polach Pelennoru. Wśród nich był Faramir, a nie mieli oni szans w starciu ze sługami Saurona. Z pomocą przybył jednak Gandalf, który, przeganiając Nazgûlów, ocalił syna Denethora, dając tym samym pokaz swej potęgi.
Dalej wspólnie zasiedli w prywatnej komnacie namiestnika – Denethor, Gandalf, Faramir i Pippin. Syn zdał ojcu i gościom relację z ostatnich zdarzeń, nie pomijając również spotkania z Frodem. Denethor wyrzucał Faramirowi, iż ten wypuścił z rąk Froda i Zgubę Isildura, którą niziołek niósł. Z pretensjami mówił również do Gandalfa, oskarżając go za różne intrygi, które skutkowały tym, iż Pierścień powędrował w granice Mordoru.

Aragorn wraz z osobliwą armią opuścił tymczasem Calembel i ruszył w dalszą drogę na południe.
tłumaczenie cytatu: Maria Skibniewska

Na ilustracji "Riders of Rohan", autor: Ted Nasmith


#lotr #wladcapierscieni #ciekawostki
Majku - #codziennadruzynapierscienia

10. marca 3019 roku Trzeciej Ery

Dzień wstał c...

źródło: TN-The_Riders_of_Rohan

Pobierz
  • 9
Nagle ostatnie poziome promienie słońca wskazały Frodowi odrąbaną głowę kamiennego króla: poniewierała się opodal drogi na ziemi.

– Spójrz, Samie! – krzyknął Frodo zdumiony. – Spójrz! Król odzyskał koronę!

Oczodoły ziały pustką, rzeźbione kędziory brody były spękane, lecz wysokie surowe czoło otaczała srebrna i złota korona. Pnącze o drobnych, białych, podobnych do gwiazd kwiatach oplotły skronie, jak gdyby składając hołd obalonemu władcy, a wśród kamiennych pukli włosów kwitły żółte rozchodniki.

– Nie
xgre - >Nagle ostatnie poziome promienie słońca wskazały Frodowi odrąbaną głowę kamie...

źródło: lotr

Pobierz