Wpis z mikrobloga

✨️ Obserwuj #mirkoanonim

Pewnie spora część osób mnie zlinczuje po tym, jak napiszę, że mam 24 lata (25 w tym roku) i takie wysrywy piszę ( ͡° ͜ʖ ͡°) ale co tam. Przechodząc do sedna - mam wrażenie, że zmarnowałem swoje najlepsze lata - pod kątem możliwości rozwoju i ewentualnej rozrywki.

Ogólnie historia dość zawiła. W wieku 17 lat mieszkałem przez chwilę za granicą, później wróciłem do Polski i mieszkałem sam. W utrzymaniu pomagała mi matka (i niby ojciec też, ale ja w to nie wierzę, bo ciągle chlał - o ile można tego człowieka nazwać ojcem). Potrafił mi wbijać na chatę co jakiś czas (jak pokłócił się z matką i postanowił wsiasć w transport i przyjechać do mnie, a potem chlać przez tydzień-dwa, aż łaskawie wracał za granicę - ile ja przez niego miałem akcji i stresu to do dziś pamiętam, jak mi się na chatę włamywał ( ͡° ͜ʖ ͡°)). Ostatecznie zmarł z przechlania gdzieś w moim mieście (miasto wojewódzkie), jak miałem 19 lat. Pamiętam, że poczułem wtedy ogromną ulgę. Z matką niestety relacje mam jakie mam, raz lepiej, raz gorzej - mam do niej do dzisiaj żal, że nie potrafiła przez 5 lat załatwić sprawy rozwodu ze starym, tylko ciągle odwlekała, bo się poprawi, a ostatecznie zesłała mi go na głowę, jak mieszkałem sam w Polsce, chodziłem do technikum i jednocześnie pracowałem po wieczorach. Poza nią, nie mam żadnej innej rodziny - albo okazali się fałszywi i straciłem kontakt, albo po prostu się urwał. Znajomych też zbytnio nie mam, typ osoby introwertyk + niechęć do nawiązywania nowych znajomości nie pomaga, także ze znajomych mam moją dziewczynę i jednego kumpla (w pracy też tam kogoś mam, ale wiadomo, w pracy są tylko znajome twarze, a nie znajomi ( ͡° ͜ʖ ͡°))

No ale wracając, od 17 roku życia żyję już "samodzielnie" - z początku matka mi pomagała (ja technikum od rana, wieczorami pracowałem jako dostawca), ale niestety długo tak nie pociągnąłem. Więc zmieniłem szkołę na wieczorową i pracowałem w ciągu dnia. Koniec końców, w wieku 19 lat udało mi się złapać też pierwszą robotę w IT (jakaś gówno-robota na helpdesku, za minimalną krajową), więc od rana praca, wieczorami szkoła, a w międzyczasie dorabiałem sobie jeszcze w poprzedniej robocie (bez zdradzania konkretności, ale dorabiałem - i w sumie dalej tam pracuję, z przyzwyczajenia, ale o tym później - jako kierowca, czas nienormatywny, pracuję jak są zlecenia), i jakoś to szło. Mimo tego, że sytuacja jako tako nie była super (no bo nie łudźmy się - praca za minimalną + wspomaganie się w wolnym czasie inną robotą to nie jest nie wiadomo co), to czułem w końcu ulgę - starego nie miałem na głowie, byłem w stanie normalnie żyć (bo nigdy się nie przelewało) i miałem w końcu spokój, bo przecież mieszkałem sam. W międzyczasie udało mi się zmienić dwie razy pracę, aż doszedłem do obecnego etapu - czyli pracę w IT (jako support). Zarabiać niby nie zarabiam źle, bo mam 8k brutto, i dalej dorabiam jako kierowca, już od prawie 5 (albo i 6) lat, co by sobie podreperować wypłatę. Statusu materialnego też złego nie mam - mieszkanie co prawda wynajmuję, ale mam 100k oszczędności i jakieś tam całkiem fajne auto - także źle nie jest.

Ale przechodząc do sedna - czuję, że zmarnowałem te ostatnie kilka lat na ciągłą pracę i gonitwę za pieniędzmi, nie myśląc przy tym zbyt logicznie. Lepiej byłoby zwolnić, trochę odpuścić i się pouczyć czegoś, co da większą kasę w przyszłości - niestety nie myślałem w ten sposób, a jedynie o tym, że skoro teraz rzucę dodatkową robotę, to stracę dodatkową kasę. Mam wrażenie, że przez to, że od początku było krucho z pieniędzmi, to mam cały czas obawę, że mi na coś zabraknie i nie chcę nigdy dopuścić do sytuacji, że będę musiał brać coś z oszczędności. 25 lat to niby nie dużo, ale ja przez ostatnie 7 lat nawet nigdzie nie wyjechałem - najdłuższy urlop jaki wziąłem, to 4 dni pod rząd, bo nie potrafię sobie odpuścić. Dobija mnie też myśl, że gdybym odpuścił i wziął się za siebie wcześniej, to mógłbym dziś na spokojnie zarabiać 2 albo i 3 razy więcej i nie musieć się bawić w dodatkowe fuchy - ale z drugiej strony wiadomo, że nie ma co gdybać. Dopiero w tym roku zacząłem się jakoś bardziej zajmować swoją karierą, robić certy i planuję zmienić robotę w połowie roku - na taką, żeby móc zrezygnować z pracy kierowcy bez obawy o finanse. Z rozwojem też o tyle ciężko, że jak już mam czas, to chcę go wykorzystać na odpoczynek, którego mam dość mało. Tak samo boli mnie dupa, jak widzę jakichś młodszych (nie wiem, 22 lata chociażby) którzy przychodzą do firmy i startują chociażby od razu na roli devopsa, gdzie ja sie kisze już 5 lat na supporcie.

pewnie część tego wysrywu średnio ma jakikolwiek sens, ale tak mnie naszło na przemyślenia więc uznałem, że się trochę pożale na wykopie ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#zalesie #pracbaza #psychologia



· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: RamtamtamSi
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim

  • 7
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: mi się wydaje że za bardzo się spinasz w życiu, pomyśl co będzie dalej jak tego nie zmienisz depresja niemal pewna. Też miałem coś w ten deseń, spina przemyślenia min. co by było gdyby to tamto aż w końcu zrozumiałem aby w większości brać życie jakie jest i co los przyniósł mimo starań.

Życie jest mega krótkie i #!$%@? bardzo szybko nie warto go zakwaszać. A myślenie gdybanie że pewnie
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: jesteś niewolasem strasznym, tutaj nie ma ratunku. Po terapii szokowej możesz się nie pozbierać a sam z siebie to za 20/30 lat zrozumiesz jak głupi jesteś ale wtedy będzie już za późno żeby to przed sobą przynać.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim: za bardzo się boisz utraty tych pieniędzy, a nie masz podstaw. Jeśli sobie weźmiesz urlop raz w roku to nie stracisz nagle pracy, oszczędności i świat się nie zawali.
  • Odpowiedz
@mirko_anonim 25 latek który twierdzi że zmarnował swoje najlepsze lata.. nowe nie znałem. Chłopie najlepsze przed Tobą ale wyjdź z myślenia o przeszłości, serio to jest jakaś plaga pokolenia mającego teraz 20-30 lat
  • Odpowiedz