Wpis z mikrobloga

#uckieopowiesci cześć 7.

Był mroźny poranek, a lutowy chłód przebijał się przez cienkie ściany mineralnej posesji.
Tego dnia Mateusz miał wolne, bo kyrat materiały nie dojechały. Zjadł chleb posmarowany nożem i rozmawiał z pchłami, które uwinęły gniazdko w jego pępku.

Kobra coś robiła, a kot z politowaniem spoglądał na swoich podopiecznych, dzierżąc w dłoni myszkę i sterując ich poczynaniami.

Dotychczas nic nie zapowiadało, że Gosia i Mateusz żyją w symulacji. Nie działo się nic dziwnego, a Rambo co jakiś czas wprowadzał do uniwersum nowych hejterów, wynagradzając odchodzących sowitą odprawą.

Ponadto doglądał populacji kleszczy, bakterii i grzybów, które od lat zasiedlały przestrzeń.

Mijał dzień za dniem, a w kociej głowie niczym dym z ogniska kłębiły się myśli. Wiedział, że czas na diametralne zmiany, po których życie już nigdy nie będzie takie samo. Chciał wprowadzić więcej energii i pieniędzy do tego świata.

Wskoczył na parapet i obserwował codzienny rytuał lizania stóp. Wiem – pomyślała najmądrzejsza istota w tym przybytku. Kliknął, wpisał kod i…

Tiger lizał stopy, lecz jakby mniej zgrzybiałe niż zwykle. Nieco gładsze, a paznokcie zadarte jak otwieracz do piwa…

-Gosia, czy to Ty?
-zamknij mordę bencwale. I szybciej bo nigdy nie osiągniesz sukcesu!

I tak kot zamienił postaci, odsyłając kobrę na cyberemeryturę.


Po więcej historii zapraszam na #uckieopowiesci #bonzo #sebcel