Wpis z mikrobloga

Więcej - jest ich własnością, co ja rozumiem jako sprowadzenie do statusu rzeczy już samo w sobie.


@Engma: to źle rozumiesz. z faktu istnienia prawa własności nijak nie wynika że coś jest rzeczą.
@spluczka: Tak i twierdzili inni przed Tobą. Natomiast określanie dziecka jako własność, nawet pomimo wnoszonych przez korwinistów zastrzeżeń, że nie jest to równoznaczne z odmawianiem mu praw - znacząco zmienia jego faktyczny status i uprzedmiotawia je - i sam już powyższy filmik dowodzi, że nie rozchodzi się tu tylko o terminologię.

(Ale niestety na dyskusję na ten temat i tak nie mam teraz czasu).
@Engma: niczego nie uprzedmiotawia, posługujesz się obiegowym sofizmatem rozszerzenia

prawa własności to pojęcie przynależności. w tym wypadku do matki czy rodziny.

z faktu przynależności do kogoś nijak nie wynika implikacja, że coś staje się rzeczą.
@Engma: ale żeby istniała relacja przynależności, musi istnieć relacja własności. jeżeli właścicielem nie jest rodzic - ktoś inny jest właścicielem, np. państwo.