Prowadzę korepetycje. Mam ze 20 dzieciaków w różnym wieku, na różnym poziomie, z różnymi zdolnościami. Lubię to, bo praktycznie z każdym udaje mi się wypracować wspólny język. I się sobie uczymy. Szybciej, wolniej, czasami pokonując lęki...
Ale warunek jest taki, że im się chce. A jednemu się przestało chcieć i pali głupa.
W każdym razie dzisiaj siadłem z nim i z jego matką. I młody zaczyna odwalać. Trochę go okrzyczala, ja się starałem łagodnie robić swoje. Matka sobie poszła łazić po chałupie. Wymęczyłem te 45 minut, ale było ciężko. Zrobiliśmy z połowę tego, co było założone.
Przyszedł ojciec - trochę się znamy. No i coś pogadaliśmy i w sumie mówię, że idę do domu. A matka "to już?" No tak, więcej nie dam rady. "No ale jak to, może czegoś nie rozumie, przecież pracował normalnie ". No nie pracował i ona to widziała. I też raczej nie chodzi o hajs, bo akurat ich stać.
Sęk w tym, że zamiast mnie wesprzeć, powiedzieć "tak, młody dzisiaj się nie popisał, za tydzień postaramy się razem, żeby się zachowywał jak człowiek" - chłopak jest zdolny, tylko ma #!$%@?, więc nie kwestia tłumaczenia - to jeszcze winę na mnie próbowała zrzucić?
Prowadzę korepetycje. Mam ze 20 dzieciaków w różnym wieku, na różnym poziomie, z różnymi zdolnościami. Lubię to, bo praktycznie z każdym udaje mi się wypracować wspólny język. I się sobie uczymy. Szybciej, wolniej, czasami pokonując lęki...
Ale warunek jest taki, że im się chce.
A jednemu się przestało chcieć i pali głupa.
W każdym razie dzisiaj siadłem z nim i z jego matką. I młody zaczyna odwalać. Trochę go okrzyczala, ja się starałem łagodnie robić swoje. Matka sobie poszła łazić po chałupie.
Wymęczyłem te 45 minut, ale było ciężko. Zrobiliśmy z połowę tego, co było założone.
Przyszedł ojciec - trochę się znamy. No i coś pogadaliśmy i w sumie mówię, że idę do domu. A matka "to już?" No tak, więcej nie dam rady. "No ale jak to, może czegoś nie rozumie, przecież pracował normalnie ". No nie pracował i ona to widziała. I też raczej nie chodzi o hajs, bo akurat ich stać.
Sęk w tym, że zamiast mnie wesprzeć, powiedzieć "tak, młody dzisiaj się nie popisał, za tydzień postaramy się razem, żeby się zachowywał jak człowiek" - chłopak jest zdolny, tylko ma #!$%@?, więc nie kwestia tłumaczenia - to jeszcze winę na mnie próbowała zrzucić?
I co jej to da?
Mi się już tam jeździć nie chce.
@WolvvloW: szkoda czasu na takich, te parę dych zarobisz z innym dzieciakiem, gdzie godzinka zejdzie błyskawicznie i z przyjemnością posiedzisz
Sporo mam takich, z którymi dobrze się bawię, pracując :)
I chętnych też mi nie brakuje.
@WolvvloW: to telefon do mamusi, że masz inne zobowiązania i bierzesz kolejnego dzieciaka
A ja mam pewne inne plany biznesowe
Chociaż on się już chyba pogodził i sam mówi, że ktoś na kasie musi pracować.