Wpis z mikrobloga

#coolstory #maxlegenda #truestory #narkotykizawszespoko

Na początek zarys sytuacji:

Moi rodzice się rozwiedli, ojciec po jakimś czasie znalazł sobie nową kobietę, która po kilku miesiącach znajomości wprowadziła się do nas. Mieszkaliśmy wtedy z ojcem - ja i moja o osiem lat młodsza siostra.

Od początku za nią nie przepadaliśmy, może też dlatego, że ojciec za bardzo nie konsultował z nami kwestii jej wprowadzenia się do nas.

Po jakimś czasie, ów wyżej wymieniona kobieta (Anetka miała na imię) zaczęła się rządzić - zachowywała się gorzej niż najgorsza matka. Zrób to, tamto, wynieś podaj pozamiataj. Gdyby jeszcze prosiła - ale to były rozkazy.

Anetka paliła, paliła ponad dwie paczki dziennie. Ale nie zwykłe fajki - takie robione. Zawsze miała zapas tytoniu, gilz. No i siedziała, i robiła te fajki.

Miarka przebrała się pewnego dnia, kiedy to Anetka, powróciwszy z pracy zasiadła z browarem (chyba nie pierwszym tego dnia, bo z pracy powracając, chwiejnym krokiem weszła do domu - patola powiecie. Tak - Anetka lubiła sobie też wypić, zresztą jak mój ojciec) podniosła wielki krzyk:

- ADRIAN ZRÓB MI PAPIEROSA!

Lekko zdenerwowany, stanowczo acz grzecznie odmówiłem.

- Zobaczymy jeszcze gówniarzu, będziesz coś chciał - wybełkotała Anetka.

Nie minęło minut 5, ojciec do pokoju wchodzi, też lekko wstawiony.

- Masz jej natychmiast zrobić paczkę papierosów!

Wywiązała się mała sprzeczka z ojcem, że to nie moja matka, że alkoholiczka, że nie będzie mi rozkazywała. Ojciec wściekły, z trzaskiem zamknął drzwi do mojego pokoju i poszedł do kuchni.

W przypływie złości, w mojej głowie zaczął się układać misterny plan.

Anetka była anty narkotyki, mimo że jej o 3 lata ode mnie starszy syn zawsze miał zapas tego i owego. Wziąłem telefon i zadzwoniłem do jej syna, Michał się zwał. Nie minęło 20 - 30 minut, pojawił się synuś z zapasem zielonego, aromatycznego zielska.

Z miną zbitego, biednego pieska poszedłem do pokoju ojca.

- Przepraszam tato. Aneta, chcesz jeszcze tego papierosa? Bo jak coś to ja mogę zrobić.

- Zrób dla mnie i dla ojca - wybełkotała Anetka.

Z uśmiechem na ustach pobiegłem do kuchni, gdzie trzymała swoje oprzyrządowanie do produkcji papierosów.

Maszynka, trochę tytoniu, marichuanen, gilza, ciach. Skręt gotowy. Nie dałem tego za dużo - nie chciałem jej zabić, nie wiedziałem jak jej zapijaczony umysł zareaguje na kiepa z dodatkiem.

Zrobiłem drugiego, dla ojca (pomyślałem że przyda mu się trochę wyluzować) i zaniosłem im do pokoju. Zasiadłem z nimi przed TV i czekałem.

Okey, Anetka sięga po papierosa, daje drugiego ojcu, ojciec jej i sobie odpala.

- Dobra, idę się pouczyć. Narazie!

Cisza.

Minęło 5 minut. Nic.

Po dziesięciu minutach postanowiłem udać się na zwiady.

Anetka upalona jak świnia, ojciec oczy jak jednogroszówki. Oglądają Jeden z Dziesięciu i pieją ze śmiechu jak koguty. NAWET SIĘ KURNA NIE ZORIENTOWALI!

Szybka ewakuacja do kuchni, po herbatę. Za kilka sekund wchodzi, a raczej czołga się Anetka xD

- Hehehehe co ty hehehehe gówniarzu zrobiłeś, chciałeś mnie otruć hehehehe już nic od ciebie nie chce, poczekaj hehehehe jak ojcu przejdzie to będziesz miał szlaban xD

Zlałem to gadanie, patrze co ona robi, a ona kroi ledwo chleb jakby robiła kolację dla pułku wojskowego xD Trzy talerze kanapek xD Całe jedzenie z lodówki na kolacje. Za pól godziny poszedłem do nich do pokoju, talerze puste i lulają jak dzieci :D

Od tej pory, Anetka już nie wymagała ode mnie wiele. A raczej niczego. W ogóle się nie odzywała.

Warto było, mimo tygodniowego szlabanu na kompa od ojca.


  • 4