Wpis z mikrobloga

Wpieprzanie tfu karpia w wigilię po 1989 roku to nic innego jak syndrom sztokholmski wywołany przez PRL-owską centralnie planowaną gospodarkę wodną. Wkładanie do ust podryby która żywi się szlamem z szamba, a w dodatku smakuje i pachnie tożsamo to już jest normalne obrzydlistwo. Dodajmy do tego jeszcze walkę w markecie z innymi debilami o sam poniżający zaszczyt kupna tego nic niewartego ścierwa i można to porównać chyba tylko do rozkoszowania się smakiem nadgniłej brukwi wymazanej błotem która została ciśnięta przez esesmana z wieżyczki strażniczej w tłum więźniów obozu koncentracyjnego. Wiele lat temu taki los wielu ludziom zgotowali Niemcy, ale robienie tego samemu sobie w 2023 to jest już jakieś nieporozumienie. Nie zapraszam do dyskusji bo nie ma o czym.


#wigilia #polska #bekazpodludzi #jedzzwykopem #swieta #karpiarzedupacicho
  • 63
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@FuriousViking i tak, i nie. Tak, karpia przed wojną jedzono podczas wieczerzy wigilijnych, ale nie, nie była to jedyna czy najważniejsza ryba, to akurat jest wymysł PRL-u, za którym stały pobudki ekonomiczne. Karp nigdy nie był w Polsce uważany za rybę o szczególnych walorach smakowych czy szczególnie cenną. Podczas świąt pierwsze skrzypce grały więc szczupaki, sandacze czy jesiotry. Karpie przyrządzano (karp po polsku w słodkim sosie nie miał nic wspólnego z
  • Odpowiedz
@franaa sama prawda, u nas tez łowiona z dobrego źródła. Pyszna. Wszystkie inne mogą się schować. Smak dobrego karpia to ambrozja. Ludzie #!$%@?ą filety z dorsza czy łososia, nawet mi ich nie żal.
  • Odpowiedz
@Banderoza: Z tym karpiem to jest taki magiczny temat jak z wątróbką, salcesonem, kaszanką, kiszkami, podrobami, wszelkimi dziwnymi przerobami, pierdyliardów dań z grzybami itd etc.

Całe życie ma się odruch wymiotny jak się pomyśli żeby to zjeść, nie ogarnia się jakim cudem ludziom to może w ogóle smakować, a potem ten raz, może dwa razy, trzy razy w życiu spotyka się kogoś, kto urządza to wszystko po domowemu, po swojsku.
  • Odpowiedz
  • 0
Wpieprzanie tfu karpia w wigilię po 1989 roku to nic innego jak syndrom sztokholmski wywołany przez PRL-owską centralnie planowaną gospodarkę wodną.


@Banderoza ale mi smakuje
  • Odpowiedz
@Banderoza: Jak ktoś lubi to co cię obchodzi co mają inni na talerzu, nikt nie zmusza. My jemy inna rybkę zazwyczaj, ale zdarzyło się raz czy dwa, że był karp i też był smaczny
  • Odpowiedz