Wpis z mikrobloga

Dziś naszła mnie ochota, aby opowiedzieć wam historię o najlepszym kliencie warsztatu. Jest trochę #coolstory i trochę #sadstory

Na potrzeby historii nazwę go Panem Markiem. Pan Marek był bardzo poważnym przedsiębiorcą. Zatrudniał mnóstwo ludzi w kilku swoich firmach. Na głównej kiedyś pojawiło się kilka rzeczy pośrednio z nim związanych. Co najważniejsze dla historii Pan Marek bardzo lubił Mercedesy. Nie wiem czy posiadał auto innej marki :P I tak w swojej kolekcji miał między innymi: Mercedesa S, G, GL, SL AMG, przedłużonego Vito na wypasie. Niestety żeby życie nie było zbyt kolorowe Pan Marek cierpiał na pewną nieuleczalną chorobę, która utrudniała mu poruszanie się, powodowała zaburzenie wzroku i odnosiła się ogólnie do układu nerwowego. W pamięci utkwiło mi to, że w samochodach zawsze był zapas Red Bulli bo Pan Marek pracował jakieś 18 godzin na dobę. Powodowało to, że często zdarzało mu się przerysować któryś z samochodów, a że lubił mieć ładne samochody to te często lądowały u nas. Raz zderzak do malowania, innym razem auto do spolerowania itp.

Zdarzyło się, ze przyjechał z pękniętym przednim zderzakiem, ale nie spodobała mu się cena za sklejenie i pomalowanie ;) więc Udał się do serwisu gdzie wstawili mu nowy zderzak i zapłacił z 8 razy tyle za sam zderzak bez malowania itp :D Oczywiście po dwóch miesiącach sytuacja się powtórzyła, ale tym razem już o serwisie nawet nie wspomniał ;) i zderzak był naprawiony u nas. Kiedyś w jego terenówce zapaliła się czerwona kontrolka - nie pamiętam już od czego, ale kuła w oczy ;) Najpierw Pan Marek był w serwisie w Niemczech (akurat miał po drodze), ale tam chcieli mu coś wymieniać i wołali sporo eurocebulionów. Przyprowadził auto do nas i okazało się, że to jakaś pierdoła, za którą wstyd mi było zawołać nawet 5 zł. Zdarzało się sporo takich robótek to mniejszych to większych.

Dlaczego o tym opowiadam? Chociaż Pan Marek był bardzo zamożnym i bardzo zajętym człowiekiem. Zawsze znalazł 2 godzinki, żeby posiedzieć w biurze i płakać jak to mu się dużo policzyło i utargować jak najmniej za usługę xD Od razu mówię, że nie stosowaliśmy dla niego żadnych wygórowanych stawek. Były takie jak dla każdego innego. Podejrzewam, że gdyby się w tym czasie zajął swoimi sprawami pewnie zarobiłby ze 20 razy więcej niż utargował :P ale widać po prostu szanował wydawanie pieniędzy i lubił się targować. W tym miejscu kończę część warsztatową i przechodzę do życiowej.

Niestety choroba pokonała Pana Marka. Przyszedł czas na testament. Spadek obejmował kilkaset milionów czystej gotówki! Liczne nieruchomości i przedsiębiorstwa. Pan Marek był po rozwodzie, miał syna (nie układało mu się z nim najlepiej i z tego co wiem był typowym synem marnotrawnym), brata, a opiekowała się nim ukraińska pielęgniarka - już wtedy jego druga żona. Wszystko zostało zapisane bratu, który też był poważnym przedsiębiorcą. Myślę, że było to bardzo rozsądne posunięcie, które gwarantowało dalszy rozwój przedsięwzięć. Brat Pana Marka chciał być w porządku i poinformował, że rozdzieli gotówkę po równo między sobą, synem i żoną Pana Marka.

I tu się zaczęło. Gwarantuję wam, że takiego cyrku na pogrzebie nigdy nie widzieliście. Syn stwierdził, że jemu należy się wszystko i zaczęła się awantura nie z tej ziemi. Doszło do rękoczynów wyzwisk - po prostu masakra. Sam pogrzeb to już był tylko tłem dla tamtych wydarzeń. Interweniowała policja, potrzebne było pogotowie. Nie wiem jak w końcu zakończyła się sprawa podziału tego majątku, ale na pewno poróżniła wszystkich.

Jaki z tego morał w tym przypadku? Myślę, że dosyć stary i znany: Za pieniądze zdrowia się nie kupi, a z ludzi potrafią wyciągnąć najgorsze instynkty.

#opowiesciwarsztatowe
  • 3
  • Odpowiedz