Wpis z mikrobloga

Krótka historia o moim kanale na YT o stekach wołowych, walce z depresją i próbą podążania za marzeniami.

Cześć mirki. Dawno mnie tutaj nie było i pewnie większość nawet nie kojarzy kim jestem. Otóż jakieś dwa lata temu postanowiłem, że spróbuję sowich sił w najbardziej nieszanowanym zawodzie świata jakim jest Youtuber. Tak, Youtuber to też zawód. Głównie oczywiście dla rodziców :)

Pomyślałem, że połączę dwie moje pasje czyli film i gotowanie i założę kanał na którym będę się dzielił moją wiedzą i przepisami. Czyli klasyczek, kanał jakich tysiące na YT. Myślałem, że mój kanał będzie się odznaczał lepszą jakością, montażem i wyższym poziomem niż reszta podobnych. Miałem nadzieję, że w dwa miesiące uda mi się zebrać na tyle dużo obserwujących, że będę mógł zacząć na tym zarabiać i robić w końcu to o czym myślałem przez ostatnie kilka lat. Niestety rzeczywistość dosyć mocno zweryfikowała moje założenia i plany. Okazało się, że filmy które kręcę i wypuszczam nie spełniają w żadnym stopniu moich wymagań i każdy kolejny to była walka ze samym sobą, żeby chociaż wyrzucić coś co inni będą mieli szansę ocenić. Gdyby nie moja dziewczyna, to pewnie nie wypuściłbym żadnego z tych dotychczasowych filmów. Ona mi cały czas powtarzała, że lepiej publikować i się uczyć na błędach. Niż wszystko chować do szuflady. Udało mi się wypuścić kilka filmów w ciągu pierwszych dwóch miesięcy. Niestety dopadło mnie wtedy choróbsko, które całkowicie zniszczyło we mnie chęć do dalszej pracy. Najśmieszniejsze jest to, że do tej pory byłem totalnym ignorantem jeśli chodzi o depresję i byłem jednym z tych którzy uważają, że nawet jak Ci jest smutno, to da się coś szybko zrobić aby poprawić sobie nastrój i wrócić do żywych. Tutaj znowu się pomyliłem.

Terapia, leki, kilka naprawdę ciężkich chwil i udało mi się wyjść na prostą po kilku miesiącach. W międzyczasie kanał sobie żył swoim życiem, ktoś przyszedł, czasami ktoś się zapytał kiedy kolejny film. Ale ogólnie nic się tam nie działo. Równo rok temu doszedłem do wniosku, że spróbuję moich sił w drugiej branży która mnie interesowała - czyli gastro. Ponieważ moja wiedza głównie opierała się na stekach wołowych, to wysłałem pierwsze CV do najlepszej stekowni w Krakowie. Tego samego dnia byłem już na rozmowie o pracę i następnego dnia zostałem zatrudniony. Wydawało mi się, że wszystko zaczyna się dobrze układać.

Zacząłem pracować z najlepszymi kucharzami, najlepszym produktem dostępnym nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Przygotowywałem steki z Argentyny, USA, Australii i Japonii (w tym słynne steki Kobe). W ciągu 4 miesięcy stałem się jednym z najlepszych grillowych w całej firmie. Bywało, że goście prosili, abym to ja przygotowywał im steki. Nie uważam tego w tym momencie za jakiś wielki wyczyn, bo prawie każdy kogo się postawi na grillu i każe robić po kilkadziesiąt steków dziennie - nauczy się tego dosyć szybko.

Niestety po kilku miesiącach pracy przyszła znowu i tym razem uderzyła jeszcze mocniej. Nie wiedziałem, że można czuć fizyczny ból przy depresji. Nigdy w życiu nie czułem się tak fatalnie. 2 miesiące na L4 i przeszywający strach na samą myśl powrotu do pracy na grillu, pod ciśnieniem, presją. Myśli o tym, że się nie nadaję, że znowu zawiodłem. Znowu terapia i leki. Tym razem musiałem się pozbierać szybciej, bo moja poduszka finansowa dosyć mocno się skurczyła - co powodowało kolejny stres.

Wróciłem do pracy na pół etatu już jako pomoc kuchenna. Nie staję na grillu i nie wydaję jedzenia gościom. Ale w ramach terapii zrobiłem coś zanim wróciłem do pracy. Założyłem kanał na TikToku. Gdzieś, gdzie nikt mnie nie znał. Znajomi nie wiedzieli że tam jestem, nie musiałem się martwić, że będę przez nich oceniany.

Wrzuciłem jeden film o stekach - prawie 5k wyświetleń w ciągu dnia. Drugi się nie przebił, ale trzeci osiągnął już 15k w ciągu doby. Kolejne potwierdzały, że jest tam potencjał i w tym momencie w ciągu dwóch miesięcy udało mi się zebrać ponad milion wyświetleń wszystkich filmów i ponad 5k obserwujących. Ciągle mało, ale w końcu widzę, że robię coś co ma sens.

Dzisiaj wrzuciłem pierwszy film na YT od bardzo dawna. Jeśli macie czas i chcecie oglądnąć - to bardzo zachęcam. Oczywiście konstruktywna krytyka jest jak najbardziej wskazana. Jeśli się spodoba to oczywiście wiecie co zrobić, ale nie namawiam na żadne lajki ani subskrybcje. Jeśli się tym razem uda, to może będę mógł robić to co oda dawna chciałem.

Dziękuję jeśli to przeczytałeś i mam nadzieję, że zechcesz oglądnąć film i zostawić jakiś komentarz.

#youtube #gotujzwykopem #depresja
StekBzdur - Krótka historia o moim kanale na YT o stekach wołowych, walce z depresją ...
  • 13
  • Odpowiedz
  • 2
@siedze_w_samych_gaciach: Smalec jest spoko, ale ma bardzo mocny profil smakowy. Dlatego nie polecam używać do smażenia steków, jeśli nie chcesz żeby Twoja droga wołowina nie smakowała jak boczek :). Tłuszcz sam z siebie nie pryska. To woda, która jest w mięsie po zetknięciu z tłuszczem robi nam taki bałagan w kuchni. To jeden z powodów aby zawsze osuszyć mięso ręcznikiem papierowym zanim go wrzucisz na rozgrzana patelnie.
  • Odpowiedz
  • 1
@arinkao: Zdecydowanie w Krakowie polecam Pimiento. Szczególnie Pimiento shop and Bistro. Taki mały projekt poboczny od głównych restauracji Pimiento na ulicy Filipa. Można zjeść tam dokładnie takie same steki jak głównych restauracjach Pimiento, a jest trochę taniej.

Faktycznie zauważyłem że dużo osób nie lubi steków, bo próbowało kilka razy i się zraziło. Mam nadzieję, że uda mi się coś zmienić w tym temacie :)
  • Odpowiedz
  • 1
@arinkao: Tak, pracuje tam, ale tylko do końca miesiąca. Zatrudniłem się w Pimiento bo to była najlepsza stekowniach w Krakowie i pewnie jedna z najlepszych w Polsce. Mają dostęp do najlepszej wołowiny z Argentyny, USA, Australii i Japonii, a ja chciałem pracować z najlepszym produktem. Niestety okazało się, że się nie nadaje do pracy w gastro, więc już złożyłem wypowiedzenie i ten weekend to jest ostatnia szansa żeby mnie tam zobaczyć.
  • Odpowiedz