Aktywne Wpisy
AlienFromWenus +14
Jak trzeba mieć zryty beret by wymagać dziewictwa od kobiety?
Odrzucenie każdej nie-dziewicy to zabranianie młodym kobietom bycia szczęśliwą, zakochaną, korzystania z życia i popełniania błędów.
Co innego szlauf mający 30 bolców w rok, a co innego dziewczyna która po prostu była w kilku związkach ale nie wypaliło.
Jeśli komuś nawet druga opcja przeszkadza to musi to być osoba strasznie zakompleksiona i zawistna oraz pozbawiona emocji, logiki, człowieczeństwa.
Znam prawiczków, którym nie
Odrzucenie każdej nie-dziewicy to zabranianie młodym kobietom bycia szczęśliwą, zakochaną, korzystania z życia i popełniania błędów.
Co innego szlauf mający 30 bolców w rok, a co innego dziewczyna która po prostu była w kilku związkach ale nie wypaliło.
Jeśli komuś nawet druga opcja przeszkadza to musi to być osoba strasznie zakompleksiona i zawistna oraz pozbawiona emocji, logiki, człowieczeństwa.
Znam prawiczków, którym nie
kontodlabeki +81
chłop doda zdjecie klaty: ok
ja dałam kawałek kolana i to ubranego i jestem atencyjnym szonem, eh wykopki co mam powiedzieć, żałośni jesteście ogółem
ja dałam kawałek kolana i to ubranego i jestem atencyjnym szonem, eh wykopki co mam powiedzieć, żałośni jesteście ogółem
Potrzebuję opinii jakiejś osoby empatycznej, bo już nie wiem co mam robić.
W telegraficznym skrócie poznałem pewną osobę z którą szybko się zaprzyjaźniliśmy ze względu na podobną przeszłość i powiedzmy emocje jakie nam towarzyszą w życiu codziennym. Ogólnie jestem samotnikiem, odcinającym się od świata, ludzi i w sumie tak mi było dobrze (albo się tak oszukuję) i taka dość bliska relacja odwróciła mój cały świat do góry nogami. Przez jakiś czas było fajnie, bo wiecie w końcu można się komuś wygadać kto cię wysłucha i zrozumie, no i ta druga osoba tak samo mogła ze mną pogadać o wszystkim. Aż tu nagle nadszedł ten dzień w którym zacząłem myśleć na temat naszej "przyjaźni" Czuje się jakbym dawał, ale nie dostawał nic w zamian (to jest najmniejszy problem - po prostu jeden z kilku), jakby ta osoba minie odsuwała od siebie, ale jednocześnie trzymała na tyle blisko abym jej nie zostawił, rozmowy wychodzą tylko z mojej inicjatywy, ale jak się już zaczną to ta osoba próbuje je podtrzymywać, ona pisze tylko do mniej jak ma jakiś problem który mogę pomóc jej rozwiązać (od niedawana tak jest). Zaczynam się zastanawiać, czy nie jestem po prostu chusteczką w którą można się wysmarkać i rzucić w kąt na później, ewentualnie po prostu jestem przydatny dlatego ta osoba ze mną utrzymuje kontakt. No, ale z drugiej strony równie dobrze to może być moje #!$%@? umysłowe polegające na tym, że w każdym widzę wroga który tylko czeka aby mi wpakować kosę w plecy (wiem, że nie jest to normalne, ale zostałem pustelnikiem nie bez powodu). Także nie czuję się jakby ta osoba próbowała mnie okłamać, a to co mówi jest szczere i to po prostu widać (chyba, że to jakiś mastermind manipulacji, a ja dałem się oszukać)
Przechodząc do podsumowania. Zastanawiam się, czy nie zakończyć tej relacji zanim ona się rozwinie na tyle by jej zerwanie na prawdę mnie zabolało, ale z drugiej strony boję się, że to wszystko jest winną mojej obsesyjnej nieufności do ludzi. Tak jakby nie interesuje mnie to, że ja się po zakończeniu tej relacji mogę czuć się źle, a bardziej, czy nie skrzywdzę swoim #!$%@? (opisanym wyżej) tej drugiej osoby która mi zaufała.
#samotnosc ##!$%@? #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #niebieskipasek
─────────────────────
· Akcje: Odpowiedz anonimowo · Więcej szczegółów
· Zaakceptował: razzor91
· Autor wpisu pozostał anonimowy dzięki Mirko Anonim
Obawiam się że tak może być. W dużym uproszczeniu - każda relacja to jest 100% - jeśli ty dajesz od siebie 100% to druga osoba daje 0%